Ant-Man Druga szansa – recenzja

Ant-Man Druga szansa to komediowy komiks bardziej o dorosłym facecie po przejściach, niż o superbohaterze. Kierowany raczej do innych dorosłych facetów, niekoniecznie po przejściach, ale przynajmniej po lekturze solidnej porcji marvelowskich historii. Przyjazny dla nowych czytelników, acz bez ramowej chociaż znajomości uniwersum oraz spandeksowych standardów nie może w pełni bawić.

Dla dorosłych

Ant-Man Druga szansa kadr 1

Tytuł Ant-Man Druga szansa można śmiało zmienić na Ant-Man Siedemnasta szansa – główny bohater, Scott Lang, stara się właśnie o którąś już z rzędu. Szansę na spokojne, bezpieczne życie dla dojrzewającej córki, szansę na mieszkanie w normalnym, czystym domu, tak jak porządni, zapracowani obywatele (jest osobą aktywnie poszukującą pracy), szansę na kredyt finansowy, szansę na kolejny kredyt zaufania od byłej żony… Scott zdecydowanie nie miał łatwego życia, ale to nie tak, że zaliczył trudny start. Zaliczył serię złych decyzji, których konsekwencje musi teraz (przed czterdziestką) dźwigać. Fakt, że jest w stanie zmniejszać się do mikroskopijnych rozmiarów, gadać z mrówkami, czy umówić na spotkanie z Tonym Starkiem, tylko koloryzuje opowieść, będącą de facto niczym innym jak szarą codziennością wielu dorosłych. Już po pierwszym z pięciu zebranych w tym tomie zeszytów widać, że docelowym odbiorcą jest dojrzały czytelnik Marvela. Nie ze względu na krew lejącą się z kadrów, ta kapnęła bodaj dwa razy, do tego symbolicznie. Chodzi raczej o żarty na temat konkurowania na rynku pracy z dziewiętnastolatkami, realia rozwodników, wstawki związane z seksem, porównywanie małżeństwa do wojny wietnamskiej, czy portretowanie bankierów jako białych, obrzydliwie bogatych rasistów. Dzieciaków to nie rozbawi, dorośli natomiast uniosą kącik ust albo pokiwają głową.

Trzeźwe spojrzenie na konwencję

Ant-Man Druga szansa kadr 2

Ant-Man Druga szansa to takie spojrzenie na superbohaterów, jakie może zaciekawić kogoś, kto już co nieco klasyków gatunku ma za sobą. Perspektywa mocno związana jest tutaj z codziennością, pragmatycznymi sposobami wykorzystywania supermocy i ich konsekwencjami. Można pośmiać się z resocjalizacji superłotrów, czy realistycznego podejścia do pojedynków pomiędzy gośćmi w pelerynach. Szczęśliwie brak odniesień do konkretnych pozycji wydawnictwa, padają raczej ogólniki, których znajomości należy spodziewać się po głównej grupie odbiorców. Ewidentną osią fabuły nakreślonej przez Nicka Spencera jest chęć uporządkowania własnego życia z myślą o córce oraz troska o samą relację rodzic-dziecko. Coś w rodzaju kanonicznych perypetii Spider-mana, tylko z problemami nie nastolatka, a rozwodnika w średnim wieku i z kryminalną przeszłością. Scenarzysta w każdym kolejnym zeszycie przypomina, że Ant-Man mocno za młodu nabałaganił, a teraz nie tak łatwo mu posprzątać, czy w ogóle wykorzenić stare nawyki.

Scenariusz to nie wszystko

Ant-Man Druga szansa kadr 3

Za rysunki w albumie odpowiada Ramon Rosanans, natomiast za kolory Jordan Boyd. Sam szkic, mimo że bez polotu, powodów do narzekania nie daje w przypadku opowieści o szarówie superbohatera w średnim wieku. W zasadzie im prostsza kreska, tym bardziej mi współgra z opowieścią o realiach życia codziennego (jako mistrzowski przykład takiej synergii zawsze podaję mangę Dynia z majonezem). Niestety Boyd może i zastosował przyciemnione barwy i dostosował je do wciąż mielonej tutaj szarości, ale co niektóre komputerowe wypełnienia i cieniowanie są zwyczajnie brzydkie. To już krok za daleko – może być ponuro, ale nie brzydko. Czytamy komiks, nie książkę, więc samym tekstem nie da się wiele ugrać. Słaba szata graficzna daje się we znaki i sukcesywnie psuje całą lekturę. Sumarycznie zatem otrzymujemy dość przyjemną i zabawną pozycję dla starszych entuzjastów superhero, ale nie zapadającą w pamięć. Po pierwsze, ze względu na niski poziom graficzny, a po drugie bez specjalnie zaskakującej puenty. Życie to nie bajka, a komiks jest, jak podkreślam, w swojej głównej warstwie, nie konwencji, do bólu realistyczny. Odpowiada po prostu na pytanie: jakby to było PRACOWAĆ jako superbohater, niewiele więcej.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Konrad

Share This: