Jan Hardy #2


Zanim wziąłem się do lektury, szybko przewertowałem strony nowego zeszytu. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to reklama Red is Bad na… okładce. Nie mam nic przeciwko reklamom, w końcu z czegoś trzeba żyć, ale okładka to chyba jednak spora przesada. W środku jest zresztą kilka kolejnych i z pewnością wszystkie wycelowane są w konkretny target. Jak dla mnie – trochę tego za dużo. Reklamy wybijają z lektury, a w tym przypadku…
Można się zezłościć, bo fabuła nowego Jana jest naprawdę zacna 😉 Dzięki świetnej narracji i grze
kadrów, Kijuc potrafi sprzedać oklepany wątek tajemniczej broni w taki sposób, że klient nie pyta o promocję czy siateczkę reklamową na kupiony towar. Ponadto
Niestety wydaje mi się, że poleciał nieco w dół poziom kreski. O jej specyfice pisałem przy okazji recenzowania pierwszego zeszytu: może się podobać, ale z pewnością nie każdemu. O ile tam przy paru kadrach naprawdę się zatrzymałem, żeby lepiej się im przyjrzeć, o tyle tu kilka z nich wolałem szybko ominąć. Nie jest źle, ale boje się, że autor zbytnio ucieka w zbyt artystycznym, pełnym nieładu kierunku.
Lektura pozostawia spory niedosyt i chciałoby się od razu sięgnąć po kolejny zeszyt, może większy i niekoniecznie tak gęsto przeplatany reklamami. Kapitalna sprawa, jeśli chodzi o szerzenie treści patriotycznych, nie tylko wśród najmłodszych. Tak czy siak – warto mieć na półce.
Mariusz