WKKM 50 – Czarna Pantera – Kim jest Czarna Pantera?
Autorem scenariusza do tej opowieści jest Reginald Hudlin, raczej słabo świecąca gwiazdeczka Hollywood, najbardziej znana jako producent filmu Django. Scenariusz do komiksu mniej więcej do połowy albumu, czyli do momentu pojawienia się superłotrów, wydawał mi się naprawdę dobry . Czytało się to lekko i przyjemnie, ciekawe retrospekcje sięgające V wieku i historia Wakandy jako niezwyciężonego Afrykańskiego państwa mocno wciągnęły mnie w temat polityczny. Niestety z polityki scenarzysta bez żadnego znaku ostrzeżenia przerzuca nas w totalnie naiwny świat superbohaterów i superłotrów. Po lekturze pierwszej połowy albumu miałem szczerą nadzieję, że T`Challa będzie musiał sprostać jakiemuś zagrożeniu bardziej jako mądry i silny król niż jako superbohater. Jednak zamiast ekscytującego międzynarodowego kryzysu, w którym Czarna Pantera, jako przywódca najbardziej rozwiniętego kraju świata, stanie przed rozrywającym dylematem moralnym w obliczu, którego ważą się losy świata/Wakandy (niepotrzebne skreślić), otrzymujemy głupią inwazję
Wszystkiemu temu sprostać musiał dzielny król T`Challa oraz lud Wakandy.
W dodatku do albumu można przeczytać brednie autora scenariusza na temat Hip-Hopu… Cytat: „Wszyscy chcą być twardzielami. Właśnie o to chodzi w hip-hopie. Wszyscy chcą być twardzielami. To dlatego biali chłopcy zawsze uwielbiali czarną muzykę (…). Czarna muzyka to muzyka twardzieli, a kiedy biały chłopak z przedmieścia próbuje wkręcić się w tę kulturę, to sam czuje się jak twardziel.” Po tym fragmencie odłożyłem komiks i raczej prędko po niego ponownie nie sięgnę. Nie dlatego, że nie uważam pląsających jak rezusy, z tonami łańcuchów na szyi Murzynów za twardzieli, dlatego że autor pisząc o hip-hopie miał na myśli kulturę amerykańskich Murzynów, a pisał scenariusz o Afrykańczykach. Jak dla mnie utopia jaką jest Wakanda to fikcyjny kontrast do tego jak w istocie jest w Afryce, chrzanienie takich głupot jako uzasadnienie tego jak bardzo twardy musi być bohater komiksu uważam za po prostu żenujące.
Temu komiksowi niestety nie pomogły też rysunki. Jestem coraz pewniejszy w przekonaniu, że rysunki Romity Jr. będą mi pasować tylko i wyłącznie do Kick-Ass. Kiedy widzę te kwadratowe twarze i jeszcze bardziej kwadratowe nosy to mam wrażenie, że na następnej stronie zobaczę Lizevskiego z dwoma zielonymi pałkami ze złamanym kwadratowym nosem. Rysunki pomimo, że w większości wykonane „raczej starannie” nie pasują mi do tego komiksu. Jeszcze gorzej na ocenę wpływa fakt, że określenia raczej starannie nie można przypisać do wszystkich kadrów. Spójrzcie na stopy Pantery…
Zapewne tym tekstem rozpętam burzę komentarzy podobną do tej jaka wybuchła po tekście o Guardian Devil, przez co poniektórych pewnie znowu zostanę nazwany ignorantem za to, że mam swoje zdanie, ale cóż. Moim zdaniem ten album to strata czasu i zmarnowany potencjał. Fajnie, że pojawiła się Pantera w kolekcji bo zwiększa to troszeczkę różnorodność bohaterów, jednak moim zdaniem to zupełnie nietrafiony tytuł.