Fukushima. Kronika wypadku bez końca
Fukushima to komiks, na który czekałem z niemałą niecierpliwością i po którym wiele sobie obiecywałem. W sumie głównie przez tematykę, bo ten album tworzy klamrę z genialną Bombą (więcej tu – klik), która również ukazała się w tym roku. Naiwność równa nadziei, że każdy komiks ze Spider-Manem, będzie tak dobry, jak Ostatnie Łowy Kravena, czy oczekiwanie wysokiego poziomu po opowieściach z samurajami, po tym, jak przeczytało się kilka tomów serii Samotny wilk i szczenię.
Co w artykule?
Jaka jest wiedza o katastrofie w Fukushimie?
Kronikarski charakter sygnalizowany w podtytule o wypadku bez końca jest tu kluczowy. To, co robi na mnie największe wrażenie, to fakt, że Fukushima opowiada o wydarzeniach z minionej dekady. 11 marca 2011 roku doszło do awarii w jednej z największych elektrowni jądrowych na świecie, spowodowaną trzęsieniem ziemi i wywołaną falą tsunami. Nie pamiętam wiadomości o tym wydarzeniu ani jego konsekwencjach. Być może dlatego, że zabsorbowany byłem zmianą pracy, olbrzymim projektem o ogromnych karach, opracowaniem i wdrożeniem procedur na wypadek awarii, a tu wyprowadzić można nawet część wspólną z omawianym komiksem.
Komiks zaczyna się bardzo filmowo i poetycko. Dyrektor elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi jedzie samochodem na przesłuchanie przez komisję badającą przyczyny wypadku nuklearnego. Spojrzenie w lusterko wsteczne symbolizuje sens całego przedsięwzięcia. Wrócić do niezwykle stresujących sytuacji, aby taka katastrofa już więcej się nie wydarzyła. Przez okno widać spokojne morze oświetlone na czerwono przez słońce. Ta pozorna cisza pokazuje, że niby kryzys jest zażegnany, ale jest jeszcze wiele do zrobienia. Wystarczy spojrzeć trochę niżej, aby dostrzec martwe miasto.
Czy można było zapobiec tragedii?
Wraz z rozpoczęciem przesłuchania akcja cofa się do 11 marca 2011 roku, czytelnik doświadcza wstrząsu, obserwuje poruszony żywioł, który ma na swojej drodze zbyt słabo chronioną elektrownię. Zaczyna się walka z czasem, pełna poświęcenia pracowników, a dyrektor staje przed wyborem. Działać i reagować na bieżąco, czy każdy krok raportować i uzgadniać z władzami. W międzyczasie dowiadujemy się, że zamienienie reaktora jądrowego w bombę to nie taka łatwa, czy oczywista sprawa, ale przy odcięciu zasilania i braku chłodzenia rdzenia może dojść do eksplozji i skażenia środowiska. Ludność może ucierpieć i zostać zmuszona do pozostawienia całego dorobku swojego życia.
Bertrand Galic nieźle rozpisał emocje, nerwy puszczają, co jest całkowicie do zrozumienia w takiej sytuacji. Podziwia się też ludzi, którzy ryzykują życiem, aby zażegnać kryzys. Trochę brakuje mi jakiejś innej perspektywy, może pokazania przepływu informacji do ludności zamieszkującej okolice elektrowni. Cały personel jest pod wpływem wielkiego napięcia przerywanego przez eksplozje, trzęsienie ziemi i tsunami. Pojawiają się błędy ludzkie, jak choćby brak sprawdzania paliwa, przy pompowaniu wody, ale dochodzi też do błyskotliwych decyzji i podjęcia ryzyka.
Napięcie przerywane wybuchami
Podobnie jest w warstwie graficznej. O ile spokojne operowanie kolorem we wstępie może ujmować, tak im jest dalej, tym bardziej to usypia, a nawet trochę nudzi. Wybuchy zostały przedstawione na pełnych stronach, w jednym przypadku na podwójnym splashu. W zasadzie odnoszę wrażenie, że Roger Vidal przygotował ilustracje pod format amerykański. Nieco większy rozmiar strony nie ma uzasadnienia. W ilustracjach (no może poza wybuchami) nie ma rozmachu, linie grzecznie trzymają się konturu. Emocje dobrze zostały pokazane, ale brakuje tu jakiejś większej nerwowości, czy mocniej wyprowadzonego kadrowania.
Z tyłu jest całkiem sporo informacji dotyczących elektrowni i katastrofy, tak jak robią to polscy twórcy komiksów edukacyjnych. Tak jakby nie wierzyli, że komiks jest na tyle potężną formą, że przekaże wiedzę w wystarczającym stopniu. Niemniej, jako że scenariusz jest nieco ubogacony, nie jest tylko kroniką, ale zawiera trochę pisarskiej fikcji, tak dodatki ściśle obrazują fakty. Jest sporo naukowej teorii, przybliżone sylwetki postaci biorących udział w dramacie, czy informacje dotyczące śledztwa. Włosy dęba stają, gdy się czyta, że falochron elektrowni miał nieco ponad 5 metrów, a fala tsunami wywołana przez trzęsienie ziemi sięgnęła 14 m. Zbyt małe zabezpieczenia to dość oszczędne określenie.
Kluczowe daty – o czym bym jeszcze przeczytał
Z tyłu znalazła się jeszcze ściągaweczka z historycznymi, najważniejszymi datami i jako pierwsza jest eksplozja bomb atomowych w Hiroszimie i Nagasaki. Jeśli miałby powstać jeszcze jakiś komiks, na podstawie wskazanych wydarzeń, to najchętniej przeczytałbym o wypadku w Czarnobylu, a jakby scenariusz wypełniał białe plamy powstałe w wyniku zatarcia informacji przez władze ZSRR, to byłbym wniebowzięty.
Scenarzysta: Bertrand Galic
lustrator: Roger Vidal
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Format: 210×285 mm
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Druk: kolor