W.E. Spin-off. Maciek – mała przerwa na frytki
Postapokaliptyczna seria Huberta Ronka chyli się ku końcowi, ale to nie oznacza, że nie ma czasu, aby lekko rozciągnąć uniwersum. Przed finałem, bo okazuje się, że piąty tom, będzie ostatnim, otrzymujemy małe interludium. W.E. Spin-off. Maciek to historia dziejąca się w tzw. międzyczasie.
Co w artykule?
Postapokalipsa? – czy aby na pewno?
Tak sobie szastam tym słowem o postapokalipsie, ale tak naprawdę to nadal nie wiadomo co Hubert Ronek wymyślił. Czy rzeczywiście nieuważne użycie pilota do telewizora wywołało kryzys? Czemu relacje wydarzeń plączą się niczym nogi przy niedotlenieniu? A może wszystko się komuś przyśniło, bo naoglądał się zbyt dużo Mad Maxa? Nie wiadomo, wszelkie wyjaśnienia autor zostawił na ostatni odcinek.
Zawsze jest czas na frytki
Tymczasem wracamy do Maćka, który do końca trzeciego zeszytu przebywał w lesie (co więcej w tym odcinku? – zajrzyjcie tu: klik). Do napisania scenariusza Hubert Ronek zaprosił Jakuba Sytego, co jeszcze bardziej wzmacnia wrażenie przygody pobocznej. Co więcej, pomysłodawca tego zeszytu tak jak i my, domyśla się tylko, o co chodzi w uniwersum W.E., co mu zupełnie nie przeszkadza, aby napisać dobrą historię.
Co może zrobić małe dziecko samo w lesie? W jaki sposób przetrwać? Gdzie znaleźć pożywienie? Dorosły miałby kłopoty, zwłaszcza jeśli tak jak ja nie ma orientacji w terenie, a co dopiero chłopiec. No, ale od czego jest wyobraźnia scenarzystów. Maciek znajduje w środku lasu foodtruck z frytkami, a do tego całkiem sprawny i wyposażony. Tyle że nie może nigdzie pojechać, bo skończyło się paliwo.
Od razu zapala mi się kilka lampek. W życiu nie podszedłbym do tego samochodu, ale najwyraźniej Maciek nie czytał jeszcze piątego zeszytu Spawna, z odrażającym Billem Kincaidem za kierownicą lodziarki. No, ale komiks Todda McFarlane’a to w sumie nie lektura dla małego chłopca.
Z miłości do komiksów
Bardzo podoba mi się puszczenie oka, do wielbicieli komiksów, którzy zaczynali od superbohaterszczyzny (a może i czasem jeszcze do kalesoniarzy zaglądają). Wyjaśnienie działania paneli słonecznych przez analogię do Supermana? Świetny pomysł!
Trudna sprawa, ten scenariusz
W.E. Spin-off. Maciek nie odbiega ilustracyjnie od tomów głównej serii, no bo przecież przy desce kreślarskiej nadal siedzi Hubert Ronek. Zaskakuje mnie nieco, że i tu nie brak filmowej narracji samym obrazem, ale to, co mnie naprawdę szokuje, to jak niewiele trzeba napisać w scenariuszu, aby taką niemą planszę rozegrać. „Sroka z drzewa zlatuje na ziemię i skacze. 6 kadrów”. Kaszka z mleczkiem myśli scenarzysta. Reszta w łapach rysownika. Efekt? Piorunujący. Zwoje odbiorcy wprawione w ruch już od pierwszej strony.
Ogólnie to łykam gładko scenariusz Jakuba Sytego, choć nie wszystkie żarty mi się spodobały. Zwłaszcza ten z pięcioma zasadami niebania się. Z tym że W.E. Spin-off. Maciek nie jest oparty na dowcipach. W końcu napięcie w środku lasu sięga zenitu, a konkluzja jest bardzo brutalna. Dreszcze przechodzą na samo wspomnienie. Brrrrr.
Hubert Ronek – crowdfundingowa bestia
I tym razem (tylko przy czwórce nie było) wydaniu komiksu towarzyszyła zbiórka. Hubert Ronek to mistrz crowdfundingu, za każdym razem wymyśla coś nowego. Dzięki sukcesowi projektu, w komiksie można znaleźć fanarty różnych twórców interpretujących frytkowóz. Mnie się szczególnie spodobała Nyska z rejestracją UC13K4J. Przepraszam, że wszystkich nie wymienię. Jeśli śledziliście zbiórkę, to wiecie czego oczekiwać. Dla reszty niech będzie niespodzianka.
W.E. można skompletować w różnorakich wersjach. Limitki, gościnne występy na okładkach, twarde oprawy. Jakiej edycji mi brakuje, a na co Hubert Ronek jeszcze nie wpadł? Chętnie przytuliłbym całość z ilustracjami Agaty Ronek na okładkach.
Jedyny mały minusik dałbym za nieodparte uczucie, że W.E. Spin-off. Maciek niewiele zmienia, jeśli chodzi o całość. Status quo chłopca, poza nadszarpniętą psychiką pozostaje niezmienne. Był w lesie i nadal jest. Mimo to, fajny ten przerywnik, ma być ich więcej i dobrze, bo miałem radochę z czytania.
Scenarzysta: Jakub Syty
Ilustrator: Hubert Ronek
Wydawnictwo: niezależne
Seria: W.E.
Format: 176×250 mm
Liczba stron: 72
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały