Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista. Tom 2

Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista

Barbarzyńca z Cymerii powrócił do Marvela w 2018 roku i, jako postać o wielkim znaczeniu, od razu zajął spory kawałek rynku (przynajmniej po czerwonej stronie mocy). Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista to kontynuacja drugiej serii, którą ciągnął Cymeryjczyk (później pojawił się jeszcze King Conan – u nas nieopublikowany). Fani wydają się zadowoleni, hajs najwyraźniej się zgadza, ale pytanie brzmi: czy w tej serii jest coś wartego uwagi?

Zemsta na zimno czy gorąco?

Co trzeba wiedzieć lub znać wcześniej? Okazuje się, że niewiele, mimo że nie jest to główna seria ani pierwszy tom. Nie trzeba nawet sięgać po Kult Kogi Thuna, który zawiera zamkniętą przygodę z jaszczurzym czarnoksiężnikiem (więcej tu – KLIK). Dla pewności przeczytałem wcześniejszy album, ale można je spokojnie czytać osobno. Czas na kolejną dłuższą historię? Ku mojemu zaskoczeniu, Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista to zbiór składający się z trzech odrębnych historii, każda wykonana przez inny zespół twórców. Czy to źle? To zależy.

Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista

Szkoda, że Duggan i Garney nie dostali szansy na przedstawienie kolejnego story-arcu, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Na początek dostajemy jednozeszytową historię o zemście, z całkiem niezłą okładką autorstwa Davida Fincha i Franka D’Armaty. Conan wita się z czytelnikami klasycznym burknięciem „Czegoś chciał?”, po czym nie ma czasu na rozmowy – akcja szybko nabiera tempa. Razem z barbarzyńcą lądujemy na arenie, by na ostatniej stronie, w bystrej sekwencji, przekonać się, czy zemsta faktycznie smakuje lepiej na zimno, czy jednak podlana gorącą furią.

Przesadzone ciosy i ogromne potwory

Luke Ross trochę przesadza – wątpię, żeby Conan jednym ciosem mógł przeciąć kogoś w okolicach klatki piersiowej. Musiałby chyba pochodzić z Kryptona, a nie z Cymerii. Z kolorami ponosi też trochę Nolana Woodarda, który momentami zbliża się do estetyki opowieści dla dzieci. Dużo bardziej surowo jest w głównej, tytułowej opowieści, rozgrywającej się w trzech zeszytach. Jim Zub serwuje historię rodem z Las Vegas, gdzie Conan wciela się w rolę ochroniarza i wraz ze swoim pracodawcą trafia do przybytku, w którym można sporo zyskać – albo stracić wszystko, włącznie z życiem.

Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista

Patch Zircher i Java Tartaglia naprawdę robią robotę, jeśli chodzi o dynamikę. A jak już pojawia się potwór, to wiadomo – trzeba wykorzystać jego ogrom i uderzyć mocą na rozkładówce. Świetnie udaje im się także oddać duszną, napiętą atmosferę podczas gry w karty. Umiejętności to jedno, ale jak się okazuje, równie ważne jest to, komu sprzyja Fortuna – czy, jak nazywają ją tutaj, Kyala.

Ostatnia, dwuzeszytowa opowieść to „Mroczna jaskinia, mroczny kryształ”, z Alanem Davisem jako rysownikiem. Niestety, graficznie jest to najsłabsza część. Choć Brytyjczyk wciąż potrafi zaskoczyć kilkoma dobrymi zabiegami w mimice postaci, jego czysta, klasyczna linia może wymagać przyzwyczajenia, zwłaszcza że przeskok stylu między zeszytami jest dość duży. Sama historia to przygoda w stylu Indiany Jonesa, jednak Conan wykonuje tu karkołomną woltę, ukrywając prawdziwy (i to polityczny) cel misji.

Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista

Okładka – nietrafiony wybór?

Okładka albumu została wybrana z ostatniej historii, co trochę zaskakuje, biorąc pod uwagę, że zbiór nosi przecież tytuł Conan Hazardzista. Którakolwiek okładka Marco Checchetto z zeszytów #7-#9 by tu pasowała bardziej. Moją ulubioną jest jednak alternatywna okładka do zeszytu #7, stworzona przez Philipa Tana i Andresa Mossę. Conan, na tle krwawego księżyca, wygląda groźnie, a gra cieni i czerwieni dodaje ilustracji siły i mroku.

Conan. Miecz Barbarzyńcy. Conan Hazardzista

Conan Hazardzista wchodzi gładko, a struktura krótszych opowiadań idealnie pasuje do przygód barbarzyńcy z Cymerii — w końcu sam Robert E. Howard tworzył opowieści w podobnej formie. Na tę chwilę to tyle, co miałem z Conana w domu, wszystko już przeczytane. Dostałem kilka rekomendacji, które trafiły na moją listę zakupową, a rozważam również Powrót do Cymerii, bo wśród rysowników widnieje nazwisko Richarda Corbena. Jeśli mieliście okazję czytać ten tom, dajcie znać w komentarzach, czy warto!

Scenarzysta: Meredith Finch, Jim Zub, Roy Thomas

Ilustrator: Luke Ross, Patch Zircher, Alan Davis

Kolory: Nolan Woodard, Java Tartaglia, Chris Sotomayor

Okładki: David Finch i Frank D’Armata, Marco Checchetto

Ilustracja na stronie tytułowej: Juan Ferreyra

Tłumacz: Bartosz Czartoryski

Wydawnictwo: Egmont

Seria: Conan – Miecz barbarzyńcy

Format: 167×255 mm

Liczba stron: 144

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This: