Darkness. Tom 1 i 2 – hicior przedsprzedaży, jak się czyta?
Nowe, dwutomowe wydanie Darkness od Studia Lain popłynęło na fali nostalgii za komiksami z lat 90. Ze sklepu Gildii, gdzie jako pierwsze ogłaszane są przedsprzedaże (przynajmniej jeśli chodzi o to małe wydawnictwo), zniknęło w mniej niż dobę. Wszyscy co prawda czekamy na Spawna, który jest zwieńczeniem przebojowej kariery Todda McFarlane’a, i w końcu powróci gnijący bohater z piekła (choć nie w kolejności chronologicznej – dostaniemy raczej nowsze historie).


Przestroga przed rozczarowaniem?
W takich przypadkach podstawowe pytanie brzmi: czy melancholia nie prowadzi do ogromnego rozczarowania? Komiksy, które czytaliśmy lata temu, potrafią zestarzeć się kiepsko, a to, co radowało nas przed laty, dziś zwyczajnie nudzi. Co prawda nie załapałem się na zeszyty wydawane przez Mandragorę, ale z tego, co widzę po okładkach, seria pierwotnie dojechała u nas do „Witchblade” #19 (czyli między „Darkness” #10 a #11), natomiast Studio Lain pojechało aż do końca Volume 1 – do 40. zeszytu.
To w sumie blisko 1400 stron – jak się to czyta? Ano, zaskakująco dobrze. Kadry, porozrzucane po stronach z młodzieżowym luzem i dynamiką, a także rozkładówki – często dwustronne, pionowe i obrócone o 90 stopni – sprawiają, że płynie się przez to wszystko gładko, bez narracyjnego chrzęszczenia. Jackie Estacado to modelowy antybohater z mafijnych kręgów. W wieku 21 lat odziedzicza moc Darkness, a jego życie diametralnie się zmienia. Do tego czasu jest już zarówno profesjonalnym zabójcą, jak i seksoholikiem.


Lata 90. w pełnej krasie
Serio. Największy dramat bohatera? Nie może uprawiać seksu, bo Darkness przechodzi na potomka w momencie poczęcia powodując śmierć nosiciela. Brzmi lekko naciąganie? No jasne. Albo to łykniesz, albo nie ma sensu podchodzić. Temat seksu przewija się tu kilkukrotnie – choćby w postaci potężnego przeciwnika, który ma stać się narzędziem zemsty za śmierć narzeczonego. Później pojawia się jeszcze w krótkim story-arcu o nielegalnej pornografii.
Twórcami serii są Garth Ennis, Marc Silvestri i David Wohl, ale pracował tu cały zastęp scenarzystów, rysowników i grafików. Na końcu każdego tomu dodano materiał z pełną stopką redakcyjną każdego zeszytu. Nie brakuje tu świetnych kadrów – choćby przygwożdżenia typa rozpędzonym Lambo – ale momentami estetyka woła o pomstę do nieba. Szczególnie jeśli chodzi o ludzką anatomię – powydłużane ciała, napompowane piersi i niemożliwie powyginane sylwetki.


Fabuła – świat mocy
Zanim przejdziemy do pierwszego story arcu, wjeżdżają Prolog i zeszyt #0 – solidne wprowadzenie do świata Darkness. Przez przesuniętą narrację względem momentu „narodzin”, historia trochę osiada i zaczyna zjeżdżać po równi pochyłej. Zwłaszcza że bohater po raz pierwszy pojawił się w „Witchblade” #10, który – z jakiegoś powodu – trafił dopiero na koniec pierwszego tomu.
Fabuła krąży wokół podziału mocy rządzącej światem, które tworzą triumwirat trzech bytów wzajemnie się zwalczających: Darkness, Witchblade i Angelus. Światło kontra ciemność, mafiozo przeciwko stróżowi prawa – i to wszystko wypada przekonująco. Momentami wątki skręcają w stronę religijnych motywów, jak choćby story arc o Włóczni Przeznaczenia i Magdalenie, która chce zniszczyć pradawne zło, przebijając jego serce. Choć nie powoduje większego konfliktu z podstawową koncepcją, czasami wydaje się trochę na siłę.


Nie tylko poważnie
Nie jest to do końca poważny komiks, bo myślę, że napięcie na linii zło kontra dobro w końcu by mi się przejadło. Funkcję rozładowania atmosfery pełnią Mroczniaki – goblinopodobne stworki, które pojawiają się razem ze zbroją Darkness. Sonatine, głowa Bractwa Ciemności, też kilkukrotnie sprawił, że się uśmiechnąłem, a to głównie dzięki sadystycznie wykorzystywanej mocy perswazji, pozwalającej wszczepić ofiarom nawet najgorsze wspomnienia.
No i jest niesamowicie przyjemna warstwa nawiązań do popkultury. Buzz Astral, Vader wyciągający w stronę bohatera rękę i sugerujący, że nie można lekceważyć potęgi ciemnej strony mocy, żarty z Muppetów czy South Parku, wykonanie rzutu znanego z X-Menów, surfowanie na srebrnej desce, wykrzykiwanie 'Kałabanga’, czy inny Obi-Wanowy szajs. Jest tego sporo, a z pewnością jeszcze coś ominąłem.
Story arcy z Jackiem Estacado są uzupełniane przez „Darkness. Opowieści” – historie z innymi postaciami władającymi mocą. Wrażenie robi przede wszystkim wątek z przyszłości, ciekawie skręcający w stronę science-fiction. Poza tym pojawia się cross-over z Witchblade, a także wątek poboczny z siostrą bliźniaczką. Całość wieńczy wojna ze złymi Cherubinami, zakończona dość paskudnym cliffhangerem


Podsumowanie
Trzeba przyznać, że Studio Lain dobrze sobie to wszystko wymyśliło. Dzielenie na części raczej nie wyczyściłoby całego nakładu, bo część osób sięgnęłaby tylko po pierwszy tom. Większy nakład pewnie spowodowałby, że część klienteli odłożyłaby zakup na później, a tak – albo bierze się teraz, albo nigdy. „Darkness. Tom 1 i 2″ pokrywa mniej więcej pierwsze oryginalne kompendium, ale można by również podjąć materiał z drugiego. No i gdzieś po drodze rozgrywał się crossover z DC, choć tu raczej ruch po stronie Egmontu.
Grube tomy rozkładają się dość szeroko, choć część ilustracji i tak niknie w grzbiecie, ale za bardzo to nie przeszkadza. „Darkness” ląduje na półce, gdzie będzie się równie wspaniale prezentował.
Scenarzysta: Garth Ennis, Brian Haberlin, Scott Lobdell i inni
Ilustrator: Marc Silvestri, Joe Benitez, Keu Cha, Whilce Portacio, Michael Turner i inni
Wydawnictwo: Studio Lain
Seria: Darkness
Format: 180×275 mm
Liczba stron: 1368
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor