Deadpool Classic. Tom 2
Ostatnio pisałem, że Deadpool jest siłą sprzedażową trzech serii komiksowych w naszym kraju (klik). Całkiem niedawno przestało to być prawdą, śpieszę więc ze sprostowaniem. Oferta wydawnictwa Mucha Comics poszerzyła się właśnie o Uncanny X-force, w którym oprócz pyskatego najemnika występują Psylocke, Archangel i oczywiście Wolverine (lub jego klon, bo w sumie jak inaczej dałby radę obskoczyć te wszystkie drużyny?). To nie pierwszy raz, kiedy losy Wade’a Wilsona krzyżują się z tą drużyną mutantów do zadań specjalnych, wkraczającą tam, gdzie X-Men boją się ubrudzić sobie ręce. A dowiedzieć się tego możemy też z Deadpool Classic. Tom 2.
Co w artykule?
Jak anioła głos
W Marvelu to mają świra na punkcie rudych dziewczyn. Serio! Czy to żona Petera Parkera (znanego jako Spider-Man) Mary Jane, czy Cyklopsa Jean Grey. Córka pochodzącego z Irlandii Bansheego też ma włosy koloru rdzawego, a jakże. Deadpool nie pozostaje obojętny na syreni śpiew pewnej ognistowłosej. Trafiony przez strzałę amora chodzi za Siren od połowy pierwszego tomu, aż do połowy Deadpool Classic. Tom 2.
Jak to wygląda? Zawodowy morderca przesiaduje za oknem ukochanej, biega cały w skowronkach, a w kulminacyjnym momencie daje się usidlić we friendzone. No przyznacie, że coś tu nie gra. Wpływ szlachetnej duszyczki jest tak ogromny, że Deadpool rezygnuje z personalnej zemsty i postanawia podzielić się dobrem, które go spotkało. Zdaje się, że Joe Kelly zdał sobie sprawę z tego, co robi Wilsonowi i jako obiekt jego altruistycznej misji wybrał zapomnianą trochę antagonistkę Daredevila, Tyfusową Mary. Jest to na tyle przełomowy moment w tej historii, że fabuła zaczyna się kleić i komiks czyta się z zainteresowaniem. Nadal nie można się uwolnić od odczucia, że
Deadpool Classic. Tom 2 jest paskudny
Zeszyty Deadpool vol. 1, które stanowią większość Deadpool Classic. Tom 2, powstawały pod koniec lat 90., gdy Marvel był na skraju bankructwa. Cechą charakterystyczną komiksów z tamtego okresu było to, że były po prostu brzydkie. Potrzebne były zmiany. Co Marvel zrobił z Daredevilem w tamtym okresie, możecie zobaczyć w wydanym przez Egmont Nieustraszonym Daredevilu. A jest tam, na co popatrzeć.
Sam Człowiek Bez Strachu pojawia się także i tutaj, w zeszycie Daredevil/Deadpool Annual 1997. To drugi raz jak dane mi było przeczytać tę historię, wcześniej Marvel sprzedał mi ją w Daredevil Epic Collection Volume 18 i tam także wyróżniał się na tle brzydkich grafik. Wątpię więc, że twórcom chodziło o to, aby ukazać brzydotę bohatera na kilku płaszczyznach. Tak się wtedy robiło komiksy. Paskudność Deadpoola przejawia się w finale historii z Tyfusową Mary, w którym z dna bohatera zostaje wydobyta cała prawda o nim. Sama historia jest jeszcze czymś więcej, bo znajdziemy tu całkiem niezły…
Retcon
Taaaaaak, wszyscy je przecież uwielbiamy. Cudownie cofnąć się do wydarzeń sprzed lat i nadać im innego znaczenia. De facto retcon z Deadpool Classic. Tom 2 dotyczy innego retconu. Kojarzycie Mega Marvel 2/95? W odświeżonej wersji genezy Daredevila Frank Miller nie omieszkał dodać kilku elementów.
Oczywiście na liście jest jego ukochana Elektra, dodana też była historia, w której Matt, biegając za mordercami swojego ojca, przebrany był w strój z czarnej apaszki dresu. Przez przypadek też wypchnął przez okno jedną z prostytutek. Ta scena zmieniała światło padające na Człowieka Bez Strachu, który zaprzysiągł nikogo nie mordować. Joe Kelly bierze pod lupę stronę wykonaną wcześniej przez Franka Millera i JR JR’a i zwrotem akcji wykonanym saltem nadaje nowego znaczenia dla historii Daredevila … i Tyfusowej Mary.
Joe Kelly zabiera Deadpoola na początek podróży, w którym pyskaty najemnik pogrywa sobie z medium komiksowym. Autor coraz śmielej puszcza oko do czytelnika. Jest tylko jedno ale. Znajomość „innych przygód” obowiązkowa. Nadal przy mojej mizernej znajomości olbrzymiego uniwersum Marvela, oprócz wspomnianego retconu, udało mi się wyłowić jeszcze jedno przepiękne nawiązanie, ale skoro ktoś stawia mi przed oczami kadr z komiksu z dzieciństwa, to aż żal o tym nie wspomnieć.
Nakręcona odpowiednio gadka Deadpoola co chwilę zahacza o amerykańską popkulturę, niekoniecznie tylko w obszarze komiksowym. Po lekturze ma się ochotę na więcej, bo i podsycona zostaje nadzieja, że w następnym tomie dostaniemy historię już z wyciosanym kompletnie bohaterem. A czy tak się stanie, okaże się już wkrótce. Zresztą u Marvela to normalne, najciekawsze zawsze znajduje się za rogiem.
Sylwester
PS1. Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji
PS2. Nie piszę o Hulku, mimo że zajmuje pół okładki, bo jego udział jest epizodyczny