Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje

Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje

Fani komiksów mogli zdecydować, czy na polskim rynku pojawi się poboczny tom serii Tyniona IV o teoriach spiskowych i ich szalonych manifestacjach w rzeczywistości. Ponieważ bardzo spodobały mi się ilustracje Martina Simmondsa, wcisnąłem serduszko – miało się ich uzbierać 200 i udało się! Po pół roku oczekiwania album „Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje” w końcu trafił do sprzedaży i muszę przyznać, że szczęka mi opadła. Nie spodziewałem się takiej zawartości. Zastanawiałem się chwilę, gdzie byłem, gdy pokazywano przykładowe plansze. Serduszko wysłane w ciemno, ale jeśli ktoś jest równie nieświadomy jak ja, to podpowiadam, czego się spodziewać w środku.

Jak wygląda struktura albumu?

Czy tom dodatkowy można czytać bez znajomości głównej serii? W sumie tak. „Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje” to w dużej mierze zbiór (fikcyjnych, ale jednak) akt pochodzących z archiwum Dzikich Fikcji. Przypomnę, że Tynion IV stworzył świat, w którym wystarczy, aby w jakąś teorię spiskową lub istnienie określonego bytu uwierzyła odpowiednia liczba ludzi, a stanie się on rzeczywistością. Tytułowy departament zajmuje się opanowywaniem takich sytuacji, a gdy w grę wchodzą stwory, sprawa jest prosta – urządzane są na nie polowania.

Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje

Załóżmy, że ktoś przychodzi do pracy – pierwszego dnia raczej nie zostanie wysłany w teren, tylko dostanie dokumentację do przestudiowania. Tak samo można potraktować nowego czytelnika. Akta podzielone są na trzy klasy, zgodnie z systemem przedstawionym przez Hawka w drugim tomie (do tego jeszcze wrócimy). Pierwsza obejmuje niematerialne zjawy, duchy, poltergeisty i demony – wszystko, co nienamacalne. Druga dotyczy bliskich spotkań, a więc obcych i UFO. Trzecia to… potwory. Nie bez powodu na okładce znajduje się Wielka Stopa.

Akta zaczynają się dużą, całostronicową ilustracją wykonaną przez różnych artystów. Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem na liście Simona Bisleya, ale niestety twórca „Broni X” na ilustracji Małpy-Skunksa nic oszałamiającego nie zaprezentował. Za to pełną klasę i artyzm pokazał Bill Sienkiewicz swoją interpretacją Świętego Mikołaja. Mike Spicer jak zwykle popisał się świetnym doborem kolorów, zwłaszcza przy ptaku grzmotów. Elvis niestety poszedł w stronę humorystyczną, więc pracy za dużo tam nie miał.

Czy warto przebijać się przez 150 stron tekstu?

Niemniej akta przede wszystkim zawierają wiedzę encyklopedyczną, opisują stwory, wskazują zasięg występowania oraz datę pierwszego udokumentowanego spotkania i zbierają wszelką dostępną wiedzę na ich temat. Tynion sięga do baśni, legend, także tych miejskich, i wytacza hipotezę usprawiedliwiającą wiarę w dane stworzenia. Czasem wystarczy strach przed ciemnością, aby wyobrazić sobie potwora, co dotyka podstawowego instynktu przetrwania i gotowości do ucieczki przed dzikim drapieżcą. Bywa, że legendy tworzą się z niewiedzy lub braku naukowego wyjaśnienia – przynajmniej w momencie ich powstania. Ale czasem, zwłaszcza w przypadku potworów lokalnych, plotki rozsiewane są z pełną premedytacją, by przyciągnąć turystów.

Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje

Czy warto przebijać się przez te ściany tekstu, których w sumie jest około 150 stron? Zdecydowanie tak – to naprawdę ciekawe informacje. Chociażby zupełnie nie wiedziałem, że w Polsce pojawił się Nightcrawler – i nie chodzi o tego ze składu X-Men. Bardzo interesujące są też wpływy na popkulturę, zwłaszcza na kino grozy. Motyw powtarzania imienia zjawy w lustrze znam doskonale, ale nie miałem pojęcia, że na początku była to Krwawa Mary, a nie Candyman. Brakuje mi w bestiariuszu jakiegoś polskiego reprezentanta, ale może po latach wojen Polacy przestali wierzyć w legendarne potwory. Akta kończą się na Wielkiej Stopie i tożsamym Yeti, a wtedy dla fanów serii następuje coś… rozczarowującego.

Zeszyty #10 i #11 – czy to konieczny dodatek?

Po aktach dodano zeszyty głównej serii #10 i #11, które wcześniej można było przeczytać w drugim tomie (więcej tu – klik). W tych historiach Cole rusza z Hawkiem na polowanie na Wielką Stopę, co dobrze współgra z wiedzą zdobytą w encyklopedycznej części albumu. Na początku byłem lekko rozczarowany – w końcu już to czytałem i szkoda miejsca na półce – ale z drugiej strony minęło sporo czasu, a ta historia rzeczywiście dobrze uzupełnia całość. No i ekspresyjne ilustracje Martina Simmondsa robią swoje.

Departament Prawdy. Kompletny spisek. Dzikie fikcje

Konkludując, dla kogo jest ten album? Raczej nie dla nowych czytelników – osobiście wolę być od razu wrzucony w wir akcji, zamiast spokojnie wprowadzany w temat. W moim odczuciu to tom dla fanów serii, którzy chcą mieć na półce wszystko. A co się stanie względem głównej fabuły, jeśli go pominiemy? Ano nic. To wszystko. Polowanie zakończone. Można wracać do domu.

Scenarzysta: James Tynion IV

Ilustrator: Martin Simmonds

Tłumacz: Paulina Braiter

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Seria: Departament prawdy

Format: 170×260 mm

Liczba stron: 244

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: