Giganci. Siegfried. Tom 2
Przygoda pełna zachwycających widoków trwa. Lylian rozwija swój urządzony przepięknie świat, kolejne karty zostają odkryte i pojawiają się nowi bohaterowie, a także kolejny olbrzym. Okładka komiksu Giganci. Siegfried lśni w odcieniach toni oceanu, zaciekawia i zaprasza do środka.
Co w artykule?
W poprzednim odcinku…
W pierwszym tomie (więcej tu – klik) poznaliśmy Erin. Rudowłosa dziewczyna pochodząca ze Szkocji odkryła, że ma „rękę do roślin”. Szybko okazało się, że jej umiejętności to coś więcej, niż wrodzona mądrość, a niemalże nadnaturalna moc komunikacji z naturą. Poznała też giganta, z którym nawiązała więź. Tymczasem na Grenlandii korporacja Crossland odkryła skutego lodem, wyglądającego złowieszczo, innego olbrzyma. Zastęp naukowców kierowany przez podejrzanego typa na wózku (przypominającego złego Profesora X) zdają się nie mieć czystych intencji.
Obraz całości
Lylian, autor serii stworzył tasiemca. Giganci. Siegfried da się czytać bez znajomości pierwszego tomu, głównie, dlatego że bohaterem każdego albumu jest inny dzieciak, wymieniany w tytule. Lepiej jednak tego nie robić, bo fabuła rozwija się tak jak kwiatek. Płatek po płatku, scenarzysta tworzy pomału cały obraz. Scenariusz został zaplanowany na sześć tomów, poszczególne części odznaczają się swoim kolorytem, ale aby docenić całość, trzeba serię śledzić na bieżąco.
Giganci. Siegfried – nowy bohater, nowy gigant
W drugim tomie serii w wir akcji zostaje wciągnięty chłopiec pochodzący z Niemiec. Wybieranie bohaterów z różnych miejsc na świecie przypomina mi trochę międzynarodowy skład drużyny z drugiego składu X-Men. Z tyłu okładki można zobaczyć, jak będzie wyglądać cała ekipa Gigantów. Tym razem to Siegfried podświetlony jest na kolorowo, ale stojącą w środku Erin już znamy i pamiętamy.
Siegfried to chłopak, który nigdy nie miał łatwo. Jedno to jego niepełnosprawność, drugie że rodzice trzymają go pod ogromnym kloszem. Gigantyczny dom jest dla niego więzieniem pilnowanym przez Slimane’a, jednoosobową straż więzienną. Czy tam opiekuna domu, jak zwał tak zwał.
Oh, Christ!, ale epickie ilustracje!
Z perspektywy dorosłego czytelnika Giganci. Siegfried to komiks, który przede wszystkim wygląda. Ilustracje są śliczne, ale gdyby obedrzeć warstwę graficzną ze ślicznych kolorów wykonanych przez Lorien, zostałaby tylko dość prosta fabuła i cartoonowa kreska. Za to Lylian dość przyjemnie prowadzi swoją opowieść i dostosowuje tempo narracji do wydarzeń.
Dozowanie ilustracji jest doskonale wyważone. Podoba mi się np. to, że zaglądasz do środka i od razu dostajesz po oczach dużą, kolorową ilustracją z dna basenu. Samymi dużymi grafikami historii nie da się opowiedzieć, więc dalej jest sporo typowych, komiksowych kadrów, ale tylko, gdy nadarza się okazja, o choćby gdy pojawiają się giganci, James Christ zachwyca. Jak są olbrzymie stwory, to musi być epicko. W scenach, w których z podziwu aż zatyka, odpowiednio wyciszane są wszystkie dialogi, co dodatkowo potęguje wrażenie opadniętej szczęki. Bez wątpienia bym się zdziwił, jakby nagle z morza wyrósł przede mną 20 metrowy gigant.
Komiks dla dzieci, ale przemocy trochę jest
Co rodziców może zainteresować, Giganci. Siegfried jest brutalniejszy niż pierwszy tom, co od razu podnosi poprzeczkę o kilka lat wzwyż. Ktoś dostaje solidnego sierpowego w szczękę. Dochodzi też do starcia olbrzymich stworów, bo zły Profesor X sztucznie napędza znalezionego na północy giganta i pragnie opanować pozostałe stwory. Pojawia się także Erin ze swoim Yrso. Miło, że drużyna tworzy się na bieżąco, a na zjednoczenie dzieciaków nie trzeba czekać aż do finału.
Niestety tym razem odchodzę nieco nienasycony. Ładne ilustracje to dla dorosłego czytelnika może być ciut za mało. Nie ukrywam, że chciałbym, aby scenarzysta mnie czymś zaskoczył, bo znając już schemat opowieść staje się lekko przewidywalna. Niby jeszcze Lylian będzie miał okazję, aby dać do pieca. Zobaczymy czy mu się uda. Po dwóch elementach, roślinach i wodzie czas na ziemię, a następny tom już niedługo.
Sylwester
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji