Hubert chce ciastko
Hubert chce ciastko to nietypowa nowość od Wydawnictwa Ezop. Firma działa na polskim rynku od 1991 roku, niedawno poszerzyła swoją działalność, wychodząc poza ramy pozycji dla dzieci i młodzieży. Co jest takiego nieszablonowego w omawianym tytule? Otóż firma określa tę pozycję jako książkomiks. Trudno zakwalifikować, czy bardziej jest to książka, czy komiks. Efekt końcowy wprowadza w konfuzję, ale tak to już jest z potworkami, które nie wiedzą do końca, czym w istocie są.
…bo fantazja jest od tego!
Mimo sporego zakłopotania trzeba przyznać, że ta dwojakość formy wydawniczej Huberta znajduje podłoże w scenariuszu. Tytułowy bohater to szczur, jakich na całym świecie (no, może tylko poza Antarktydą) miliony. Szybko dowiadujemy się, jak bardzo tragiczną postacią jest Hubert, a wszystko to przez jego marzenia i wrodzoną ambicję. Czy jednak ta pierwszoplanowa postać nie ma trochę racji w niesprawiedliwym traktowaniu szczurów i… (hmmm) wiewiórek? Porównując oba gatunki, nie znajduje się aż tak wielu różnic! No dobrze, mają rude, puszyste futerko i nastroszony ogonek. Czy rzeczywiście wystarczy tyle, aby awansować na szczeblach drabiny w hierarchii gatunków? Jeśli inne zwierzątka mogą mieć więcej, dlaczego prosty szczur nie? Hubert chce ciastko, tak na początek. Bo pragnie od życia wiele więcej. Przede wszystkim akceptacji innego gatunku. Ludzi!
Książka i komiks w jednym stali domu
Z Hubert chce ciastko mam dwa problemy. Wydawnictwo Ezop sugeruje, że jest to pozycja dla dzieci lub młodzieży. No dobrze, może nie tylko. Przeprowadziłem test ze swoimi odroślami, ich recenzja jest krótka. Nuda! Nie ma się im co dziwić. Opowieść, którą otrzymujemy, jest kwaśna niczym woda w kanałku żerańskim. Hubert przesiąknięty jest goryczą prozy życia, sączącą się ze zwyczajnych sytuacji, jakich w życiu każdego człowieka (czy szczura) wiele. Dotkliwie czyta się cyniczne i podszyte zrezygnowaniem komentarze jego żony albo obserwacje świata, w którym nie ma miejsca dla naszego bohatera. Gdy już się wydaje, że Hubert uporządkuje swoje życie, dostaje szansę w swojej społeczności, małżonka też zaczyna patrzeć nieco przychylniej, biedaczek rzuca wszystko na szalę, na której są jego marzenia. Jak to komuś miałoby się podobać, zwłaszcza dzieciom? Szansa jest spora, bo nadal na początku edukacji dzieciom serwujemy mało zabawne lektury w stylu O psie, który jeździł koleją, Janko muzykanta, albo Naszej szkapy. Tragizm płynie w naszych żyłach. Społeczeństwo ulega jednak zmianom i dzieciaki już nie łykają tak łatwo martyrologii związanej z naszym narodem. Dlatego target Huberta przesunąłbym o kilka, kilkanaście lat w górę.
Jeżeli uświadomimy sobie powyższe, okaże się, że warstwa komiksowa Hubert chce ciastko jest całkowicie niestrawna. Adam Brodowski zrealizował swoje wstawki w prostym czarno-białym stylu. Niestety na większości rysunków szczurki zwracają się do nas z uśmiechniętymi pyszczkami. Mocno kreskówkowy styl nie pasuje do wydźwięku historii i w żaden sposób nie oddaje gorzkości przedstawianych sytuacji. Wszystko byłoby w porządku, gdyby to rzeczywiście była książeczka dla dzieci. Można było to zrobić lepiej, celując w dojrzalszego czytelnika, wyostrzając kadry, chlapiąc akwarelowymi plamami, malując emocje znajdujące się we wnętrzu bohatera. Na koniec tylko rozmazać całość gorzkimi łzami rozczarowania. Byłoby wspaniale, tymczasem jest, co jest. Tak jak w życiu Huberta.
W Hubercie iskrzy (nieco niewykorzystany) potencjał, zwłaszcza w warstwie emocji. Zabrakło tak niewiele, aby ulepić coś na wskroś nadzwyczajnego. Mimo sporych niedociągnięć warto zajrzeć do tej książeczki, choćby po to, by poczuć niepokój i rozwarstwienie tytułowego bohatera. Życzyłbym sobie aby Wydawnictwo EZOP wyciągnęło wnioski i powróciło z pozycją w tym stylu. Coś mi mówi, że o autorach Huberta będzie jeszcze głośno.
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu Ezop za udostępnienie egzemplarza do recenzji.