Luther Strode – zmień swoje życie już dziś
Luther Strode to komiks dla tych, którzy uważają, że superbohaterowie powinni przestać cackać się z bandziorami. Jeśli dostałeś już wielką moc, to zacznij do cholery z niej korzystać, a nie powstrzymujesz każdy cios, a szczytem brutalności jest rozdarcie czyjegoś kostiumu.
Co w artykule?
Od zera do (super?) bohatera
Właściwie Luther Strode nie jest komiksem superbohaterskim, ale wiele elementów tego nurtu zostało w nim zaszyte. Już pierwsza plansza przynosi skojarzenia z czynnikiem gojącym Wolverine’a i wypychaniem kul z ciała (no bo przecież strawić się ich jednak nie da). Wystarczy jednak przewrócić stronę, aby dowiedzieć się, z jaką opowieścią mamy do czynienia i jakie to „talenty” ma główna postać. Maszynka do mielenia mięsa chyba jest najlepszym określeniem. Wyrywanie kończyn, używanie ich jako broni białej i wpychanie do gardła to tylko próbka chorej wyobraźni twórców.
Justin Jordan, w którego głowie urodziły się te wszystkie okropieństwa, wraz z Traddem Moorem jako rysownikiem i Felipe Sobreiro odpowiedzialnym za dostarczanie posoki stworzyli własne uniwersum, po którym rozlała się wielka moc. Skąd ona płynie? Z książeczki rozsyłanej do ludzi, którzy chcieliby zmienić coś w swoim życiu. Mają dość niesprawiedliwości i bycia popychadłem. Luther Strode to zwyczajny, chuderlawy i kujonowaty nastolatek, który marzy o tym, by znaleźć w sobie tyle odwagi, aby zagadać do Petry, wystrzałowej dziewczyny znanej z widzenia w szkole. Pobrzmiewa znaną melodią? No jasne, że tak, toć do tego ogólniaka mógłby chodzić Peter Parker, albo i niejeden z czytelników.
Zmień swoje życie już dziś
Wystarczy wziąć los w swoje ręce, to przecież po to instalujemy na telefonach aplikacje z harmonogramem ćwiczeń, które gwarantują sześciopak po kilku tygodniach. Tudzież, wychodzimy skoro świt, aby zaliczyć długie wybieganie, które zwróci się na trzydziestym kilometrze maratonu, bo dzięki zbudowanej wytrzymałości uda się uniknąć ściany. Luther Strode szybko zaczyna się zmieniać, mięśnie rosną, charakter twardnieje, ale im chłopak jest silniejszy, tym jest widoczniejszy dla środowiska. Najpierw podpada szkolnym mięśniakom, później dochodzi do konfliktu z najpotężniejszymi na świecie zabójcami, których królem jest… Kain. Tak, ten Kain. Pierwszy w historii morderca.
Luther Strode w potężnym wydaniu od Nagle Comics to przedruk wszystkich trzech oryginalnych sześcioodcinkowych miniserii. Zaczyna się od dziwnych talentów, wiedzie przez legendę, a kończy się na dziedzictwie. Sam rozmiar tego albumu, sprawi, że trochę urośnie Wam łapa, bo serio, czuć ciężar. Linia fabularna zapowiada się niesamowicie ciekawie, wiedzie przez biblijną opowieść o potężnym Samsonie i przepięknej Dalili i zapożycza element ze związaniem wojownika o nadludzkiej sile (choć kluczowe jednak było ścięcie włosów). Na koniec ma się jednak uczucie, że chodziło o zwykłe, platformowe pokonanie kolejnych poziomów i przejście potężnych bosów, stojących na drodze do tego ostatecznego.
Styl Tradda Moore’a
Niemniej jest na co popatrzeć, bo Tradd Moore to świetny ilustrator. Jego talent mogliśmy poznać już dwukrotnie. Przy okazji 122. tomu WKKM w historii o All-New Ghost-Riderze i przy Czarnym Silver Surferze. Już sama kreska tego artysty jest bardzo intrygująca. Czyściutkie, równoległe linie, choćby ujawniające się przy wyjątkowym kroju oczu mocno zwracają uwagę. Ale to tylko połowa sukcesu. Druga to turbo-dynamiczne kadrowanie i mocarne wyprowadzanie perspektywy przy pojedynkach (przydaje się przy zamachach i ciosach) oraz przy pościgach (choćby znana z Ghost Ridera perspektywa z poziomu ulicy).
Stąd najbliżej do Invincible’a, bo Justin Jordan nie stroni od złotych definicji superbohatera, a nawet pojawia się strój mściciela i maska wykonana przez najlepszego kumpla. No i tak samo, jak u Marka Graysona pojedynki są brutalne i krwawe. Kończyny latają, flaki są wypruwane, mózgi lądują na ścianie, a ciało ludzkie można poobserwować w różnych przekrojach. Jeśli lubicie Lobo, znajdziecie tu też coś dla siebie.
Od geeka dla geeka
Geekoza znalazła wyraz (zwłaszcza w początkowej, licealnej fazie) w wystroju wnętrz (zwróćcie uwagi na plakaty) oraz na koszulkach. Najlepsza jest jednak plansza, na której Luther Strode przemierza po raz pierwszy spokojne, śpiące miasto odziany w swój czarny kostium wypowiadając jeden z najpotężniejszych cytatów mrocznych rycerzy. „Jestem ciemnością. Jestem nocą. Jestem zemstą. Jestem… znudzony”.
No i Luther i Petra to świetna para, młodzieńcze zauroczenie przeradza się w coś naprawdę wyjątkowego, nawet jeśli konsumowane to jest w zamiłowaniu do potężnej broni wystrzeliwującej sześć tysięcy pocisków na minutę. Zwykła pukawka by tu nic nie wniosła, a z wielką giwerą wiąże się przecież wielka sława i uwielbienie od fanów. Wie to i Arnold Schwarzenegger i Sylvester Stallone. Czy będzie wiedział też Tradd Moore? Oby, bo uwielbiam jego rysunki i mam ochotę na więcej.
Scenarzysta: Justin Jordan
Ilustrator: Tradd Moore
Kolory: Felipe Sobreiro
Wydawnictwo: Nagle Comics
Seria: Luther Strode
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 544
Oprawa: miękka
Druk: kolor