Pralnia – recenzja komiksu Jorisa Mertensa | mroczne noir o zwyczajnym życiu
Właśnie zaczęła się zima, przynajmniej ta kalendarzowa. „Pralnia” niby się spóźniła, bo to bardzo jesienny komiks, choć jak się patrzy na pogodę za oknem, to jednak nie aż tak bardzo. Marność, zgnilizna i ponura aura. Jedyny spektakl, na który można liczyć, to odbijające się światło od mokrego bruku.

W artykule
Osaczająca zwyczajność
Zwyczajność. Joris Mertens opowiada o zwykłym życiu, czy może być coś bardziej przyziemnego niż praca w pralni? Chyba tylko fucha woźnego. No niemniej, François to już niemłody gość, który bardzo solidnie wykonuje swoje obowiązki. Nie narzeka, cierpliwie czeka na decyzję o podwyżce i marzy. O wygranej na loterii. Skreślanie co tydzień tych samych liczb jest dla niego rytuałem nadziei. Wyjrzeniem z ciemnej celi swojego życia na świetlaną przyszłość. Słowo klucz to cierpliwość. Rób swoje, a los w końcu się odmieni.

Trochę to smutne, upatrywać szczęścia w kwitku czy już na samym końcu w pieniądzach. François to nieco zaganiany i roztargniony typ, choćby ciągle gdzieś zostawia swoją parasolkę, przez co moknie niemiłosiernie, ale nie sposób nie zauważyć, że właściwie wszystko ma na wyciągnięcie ręki. Ja wiem, pieniądze wiele ułatwiają, szansa na to, że ktoś ci podaruje mieszkanie albo zostawi siatę pełną gotówki, jest niewielka, ale tkwienie w bagnie i czekanie na cud nic nie zmieni.
Pralnia jako pułapka bez wyjścia
Z jednej strony więc jest tu dużo prozy życia, ale z drugiej to jednak Joris Mertens przegina. „Pralnia” to pułapka bez wyjścia, w której życie się nie udaje i nic nie jest w stanie tego zmienić. Nawet droga na skróty, ta to dopiero powoduje katastrofę. Wszystko zalewa rzęsisty deszcz, jak dobrze przyjrzycie się okładce, to dostrzeżecie, że nie tylko tytuł został polakierowany, ale po froncie komiksu spływają krople deszczu. Pięknie to wygląda, a w środku jest równie genialnie.

Z tym że uwaga, Joris Mertens włada wręcz niechlujną kreską. Tu nie ma schludności, czyściutkich konturów i kliniczności. Za to jest festiwal zamazywania i rozcierania. Co w żaden sposób nie przeszkadza, a nawet ułatwia autorowi tworzenie klimatu i graficznego spektaklu. Tak, tak, to ilustracje tu wiodą prym w narracji. Panują szerokie panoramiczne ujęcia miasta, przecinane przez wąskie pionowe kadry, skupiające się na bohaterze. Stara zasada podziwiania sztuki, oddalając obrazy jak najdalej od twarzy, zwyczajnie działa. Mertens tworzy iluzję rzeczywistości, zwłaszcza w grze światłem, ale trzeba się lekko natrudzić, aby ją dostrzec.
Noir bez rekwizytów, ale z ironią
Co prawda nie widać tego w warstwie graficznej, a w fabułę nie są wplątane klasyczne rekwizyty, ale „Pralnia” nasączona jest klimatem noir, wyrażanym przede wszystkim w gorzkiej ironii. Bohater im bardziej się stara, tym głębiej się pogrąża, aż ścigany przez swoje wybory kończy tragicznie. Tu niby jest genialny plan, jak zmienić swoje życie, ale zostaje zaprzepaszczony przez przypadkowość, wyciągnięcie ręki po dar od losu uruchamia lawinę wydarzeń. W końcu na bohatera spada poczucie nieuchronności. François mógł zmienić swój los, gdyby trzymał się swoich założeń. A tak wychodzi na to, że jednak świat jest zepsuty i bohater też.

„Pralnia” wyzwala podobne uczucia jak „The Killing” Stanleya Kubricka. To są dwa przypadki noir z tej samej rodziny. Chłodne, bezlitosne i ironiczne. Może to nie jest tak, że komiks Jorisa Mertensa spodoba się tylko wielbicielom gatunku, ale zamiłowanie do noir pomoże w odbiorze i odpowiednio ustawi percepcję czytelnika. Inaczej fabuła może trochę przygnieść i poczucie beznadziei, które będzie rezonować z aurą panującą za oknem. Krótki dzień i nisko zawieszona, gruba warstwa chmur mogą osaczać tak jak zalane deszczem miasto i żmudna praca w pralni.
Trochę szkoda się robi, bo jednak François to, wydawałoby się, w porządku gość, który mógłby niby zmienić życie, gdyby tylko tego chciał, ale jednak fakt, że wymagania gatunkowe mu to skutecznie uniemożliwiły. Co z tego wyszło? „Pralnia” to komiksowa sztuka, na pierwszy rzut oka mało przyjazna i deko odpychająca. Po zaznajomieniu zachwycająca klimatem i mrożąca nieuchronnością.
Scenarzysta: Joris Mertens
Ilustrator: Joris Mertens
Tłumacz: Ernest Kacperski
Wydawca: Egmont
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 144
Oprawa: Twarda
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo









