Stare zgredy. Ci którzy jeszcze żyją. Tom 1
Jest ich trzech, każdy z nich przeżył już wiele. Przed nimi zostało jeszcze trochę do przeżycia, ale czasu nie zostało już dużo, więc trzeba go spędzać z rozmysłem. Stare zgredy. Ci którzy jeszcze żyją to początek serii o grupie przyjaciół w wieku emerytalnym. Dawno się nie widzieli, jak na ten etap życia wypada, okazją do ponownego spotkania jest pogrzeb.
Co w artykule?
Z dziadkami najlepiej
Tak to już jest, że zgrzybiałe dziady dostarczają mi sporo rozrywki. Czy to Loża Szyderców z Muppetów, czyli Statler i Waldorf. Czy to Dwaj zgryźliwi tetrycy z Jackiem Lemmonem i Walterem Matthau. Tu jest ich jednego więcej, ale zasada jest ta sama. Malkontenctwo na wysokim poziomie. Walenie prosto z mostu, bo po co owijać cokolwiek w bawełnę, skoro i tak już jest niewiele do stracenia. Tu strzyka, tam łupie, a gdzieś jeszcze napieprza, że aż mdli. Martwić by się trzeba było, jakby nic nie bolało. Uparte osły, twarde niczym stal, dlatego wokół nich nadal dzieje się sporo.
O co całe zamieszanie? O kobietę, a jakże! Lucette, babka dynamit, w swoim życiorysie ma zarówno walki o prawa pracowników, jak i prowadzenie obwoźnego teatrzyku lalek. Pozostawiła po sobie kilka tajemnic, część z nich (a może i wszystkie) postanowiła wyjawić swojemu mężowi Antoine’owi pośmiertnie w liście. Treść została odczytana poza kadrem, ale reakcja wdowca, złapanie za strzelbę i postanowienie zemsty, musi czytelnikowi wystarczyć.
Zemsta na starość
W pogoni za starcem wyruszają jego przyjaciele, czyli Pierre Mayou (stary anarchista) i Mimile (bogaty w doświadczenia i tatuaże niski grubcio) w towarzystwie ciężarnej Sophie, wnuczki Lucette i Antoine’a. Po drodze do Włoch, gdzie emeryturę spędza kolejny staruszek Garan-Servier (czarny charakter opowieści, na dodatek nieziemsko bogaty), czekają na nich przygody przecinane wspomnieniami. Nie brak zabawnych sytuacji, ale trafia się i sroga krytyka starej gwardii pod względem pozostawionego bałaganu młodemu pokoleniu.
Paul Cauuet podkreśla humorystyczny charakter książeczki typową, frankofońską deko karykaturalną kreską, która nieco mnie drażni, ale tutaj się sprawdza. Zwłaszcza że rysownik dorzuca ładne pejzaże, dynamicznie kadruje (zwłaszcza w scenach pościgów, geriatrycznych, ale zawsze) i dorzuca mnóstwo szczegółów, choć starość przecież zbyt piękna nie jest. Wspomnienia stonowane są szarościami, co jest dla mnie dodatkowym smaczkiem. Całość jest lekko przejaskrawiona, zbliżając się do karykatury, ale to dodaje tylko temu komiksowi charakteru.
Czasem nerwowo, czasem na spokojnie
Podoba mi się też narracja, spokojna, przemyślana. Komiks zaczyna się bez słów, dwoma scenami przygotowywania do pogrzebu. Lekko smutnych i sentymentalnych, bez trudu można wyczuć napięty klimat. Tempo to przyśpiesza, na tyle jak dalece pozwala na to fizyczność bohaterów, nie brakuje jednak zwolnień, rozglądania się po okolicy, tak jakby pęd życia wyparty został przez zrozumienie, że być może to ostatnia okazja, by podziwiać takie widoki. Wspomnienia przenoszą czytelnika do beztroskich czasów włóczenia się po łąkach, co wywołuje u mnie lekką melancholię. Świetna jest też nazwa teatrzyku z sympatycznym wilczkiem w majtkach.
Stare zgredy. Ci którzy jeszcze żyją to słodko-gorzka potrawa, ale humoru i pozytywnego wydźwięku jest zdecydowanie więcej. Zemsta co prawda się nie udała, bo pokrzyżował ją pewien znany Niemiec o nazwisku Alzheimer, ale przy okazji przed bohaterami otworzyły się nowe możliwości. Co najważniejsze to nie koniec. Tak naprawdę to nie wiadomo, co jeszcze było w liście Lucette. Przed Sophie otwiera się kilka dróg, liczę na rozwijanie wątku teatrzyku. Mowa była o jakimś skarbie, który jak najbardziej da się odkopać, no i panowie jeszcze trochę werwy mają. Z przyjemnością poznam dalsze ich losy, a drugi tom też jak najbardziej dostępny.
Scenarzysta: Wilfrid Lupano
Ilustrator: Paul Cauuet
Wydawnictwo: Labrum
Seria: Stare Zgredy
Liczba stron: 58
Oprawa: miękka/twarda