Thorgal. Alinoe. Tom 8 – kolekcja Hachette
Z tym tomem mam takie wspomnienie. Przez kiepską dystrybucję do kiosku w mojej okolicy komiksy trafiały wybiórczo, a Thorgal. Alinoe nie trafił nawet do sąsiednich rejonów. Kuzyn, z którym pożyczaliśmy sobie brakujące odcinki, też go nie miał. Któregoś dnia wypatrzyłem ten album w pobliskiej bibliotece. Trzymałem go w domu tak długo, że dostałem w końcu pocztą upomnienie i karę (na szczęście były to jakieś grosze, niemniej mama nie była zadowolona). Czemu zwlekałem z oddaniem? Z dwóch powodów, ucieszyłem się, że wreszcie będę mógł dowiedzieć się, co się działo między Sagą Brek Zarith a Łucznikami. Po drugie, czekałem, aż mnie ten komiks w końcu zauroczy, bo treść mnie jednak lekko odepchnęła. Dlaczego? Już tłumaczę.
Co w artykule?
Żyli długo i szczęśliwie, choć do czasu
Po uratowaniu żony i (jak się okazało) syna z rąk przegniłego władcy Brek Zarith, Thorgal zapowiedział Aaricii, że popłyną gdzieś z dala od ludzi (więcej tu – klik). Obietnicy dotrzymał, wraz z rodzinką osiadł na wyspie (choć no, z tą nierozłąką to jednak nie wyszło). Przyznam, że gdy mam dość wszystkich i wszystkiego też mi się marzy domek pośrodku niczego, najlepiej otoczony lasem, albo właśnie odgrodzony morzem. Z tym że życie na odludziu to jednak nie przelewki. Po pierwsze, spokój jest fajny do czasu, później zaczyna doskwierać samotność. Po drugie, na zakupy trzeba jeździć daleko i to właśnie w takiej sytuacji odnajdujemy Aegirssonów.
Thorgal. Alinoe to właściwie taki tom bez głównego bohatera, bo Syn Gwiazd po szybkim określeniu sytuacji odpływa (co się z nim działo, dowiedzie się z następnego tomu), na wyspie zostaje tylko Aaricia, młodziutki Jolan i ich pies Muff. Zjawia się ktoś jeszcze, bo młodzianowi nudzi się strasznie samotna zabawa, a jego marzenia w niewyjaśnionych okolicznościach zostają spełnione, bo nagle pojawia się zielonowłosy chłopiec, z którym życie na wyspie staje się znośniejsze. Sielanka trwa, ale w końcu sytuacja wymyka się spod kontroli.
Thorgal bez Thorgala
To wszystko przed laty bardzo mnie rozczarowało. Ja chciałem, aby Thorgal walczył z potworami, olbrzymami, czy złymi wikingami. Biegał, skakał, strzelał z łuku, a tymczasem dostałem kameralną przygodę w zamkniętym, ograniczonym morzem środowisku, pełną zwykłego rodzinnego życia. Przygotowywania posiłków, uzupełniania zapasów, a w przypadku niegrzecznego zachowania, słuchania reprymendy, wyciągania konsekwencji i nudnej, choć twardej dyscypliny.
Na swoim drugim, finalnym okrążeniu przychodzi mi doceniać życie rodzinne, zwłaszcza że moje dzieciaki stają powoli na progu wylotu z domu. W związku z tym po latach dużo łatwiej jest mi wczuć się w ten album. Spokój, proza życia, kojarzy mi się to wszystko z ciepłem, a nie nudą. Tym bardziej że klimat w drugiej części zmienia się w kierunku grozy, robi się niebezpiecznie, jak to czasem się zdarza, gdy rodzice zostawiają dzieci same w domu. Pamiętam, jak kiedyś goniłem brata, a ten zatrzasnął mi przed nosem drzwi, po czym ogromna szyba przeleciała mi przed nosem, leciutko tylko raniąc mnie w ramię. Musiał ktoś nade mną czuwać. Tu oczywiście wpada na ratunek Thorgal, bo ten komiks mógł się skończyć dużo gorzej.
Jesiennie i kameralnie
Graficznie, mamy tu już ugruntowany styl, jest sporo mroku i ciemnych pajęczynek nadających ilustracjom grozy. Złowieszczo wypada ilustracja ze spalonym domem Aegirssonów. Czuć niebezpieczeństwo, choćby w scenie, w której Aaricia wpada w pułapkę. Dzięki pionowym kadrom wyprowadzana jest wysokość, którą czuć najbardziej, gdy Alinoe skacze z klifu. No i tak jak to widać na okładce, jest to bardzo jesienny album, uścielony złotymi i czerwonymi liśćmi.
Kameralna fabuła, jak wyjaśnia Van Hamme w dodatkach, to dobre ćwiczenie dla scenarzysty, bo stron dramatu nie ma zbyt wielu, ale pozwala na dobre przedstawienie poszczególnych postaci i dokładny wgląd w ich psychikę. Poznajemy Jolana, który pod nieobecność Thorgala nudzi się i buntuje. Czuje się niesprawiedliwie potraktowany i w pewien sposób szuka odwetu, choć później tego żałuje. Możemy też przyjrzeć się jego wyjątkowym umiejętnościom, pochodzącym od ludu przybyłego z gwiazd. To sprawia, że ten tom jest wyjątkowy, a kolejna, powiedzmy, że regularna przygoda z Thorgalem wjeżdża jeszcze mocniej.
Soundtrack. Lekturę tego tomu umilał mi album Enslaved – Heimdal
Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentacja tego tomu w filmiku poniżej: