Thorgal. Bitwa o Asgard. Tom 32

Nadrabiam Thorgala, choć ostatnio idzie mi raczej opornie. Czytałem już kilka nowszych tomów, nadal tomy z czwartej dziesiątki oraz większość tomów serii odpryskowych są dla mnie zupełną nowością. W końcu dotarł do mnie „Thorgal. Bitwa o Asgard”, czyli 32. tom serii głównej.

Thorgal. Bitwa o Asgard

Rosiński i Sente płyną dalej

Na pokładzie serii (przynajmniej głównej) nadal znajdował się jeden z twórców, nasz Grzegorz Rosiński, i zgodnie z praktyką od kilku wcześniejszych tomów tworzył ilustracje pracochłonną techniką koloru bezpośredniego. Czyli po prostu malował cały komiks tak jak okładkę. I nie jest to może najładniejszy tom, ale dzięki kolorom momentami zachwyca. Choćby pierwszy kadr komiksu robi już wrażenie. Zamglone wybrzeże, deszczowa aura i samotna łódka powoli, ale uparcie zmierza ku celowi. Świetny klimat.

Thorgal. Bitwa o Asgard

Nadwornego scenarzystę Jeana Vana Hamme’a od 30. tomu, czyli „Ja, Jolan” zastąpił Yves Sente. W „Bitwie o Asgard” kontynuuje swój plan stworzenia szerokiej fabuły, lekko odsuwając Thorgala na bok, a wysuwając do przodu jego dzieci i… Kriss de Valnor. No już nie taką młodą, ale nadal z potencjałem na pociągnięcie samodzielnie fabuły. Oprócz łuczniczki z charakterem swój spin-off dostała też Louve, a główna seria w większej mierze spoczęła na Jolanie.

Następcy Thorgala

Thorgal co prawda bezczynnie już nie siedzi, w poprzednim tomie wyruszył na poszukiwanie porwanego Aniela, przysposobionego dziecka, spłodzonego z Kriss, podczas okresu, w którym miał wymazaną pamięć i zwany był Shaiganem. Aegirsson przesuwany jest raczej po planszy, niż działa na serio, choć ładuje się w małe tarapaty i znajduje nowych przyjaciół. Nie powiem, mnie też zauroczył odpowiedzią na pytanie, czy ma trochę złota na rekompensatę za zakłócanie spokoju. Nieeee, tylko żelazo, ale z możliwością oddania po samą rękojeść. No, cały Thorgal.

A skoro o tekstach mowa, trzeba przyznać, że Yves Sente skutecznie spowalnia lekturę. Owszem, są kadry, które same opowiadają historię, ale często bywa, że plansze wręcz zalane są tekstem. No naprawdę. Podczas gdy Rosiński się nie oszczędzał i cały komiks namalował, to całkiem sporą część jego planszy zasłaniają białe dymki.

Thorgal. Bitwa o Asgard

Jak radzi sobie Jolan jako główny bohater? Trzeba przyznać, że całkiem nieźle. Podczas gdy Thorgal nie marzył o przygodach, ale raczej o tym, aby wszyscy dali mu święty spokój, tak aby mógł posiedzieć na tyłku u boku swojej pięknej księżniczki, tak jego syn nie boi się grać o najwyższą stawkę. Staje na czele armii szmacianych lalek, ale zawsze, z którą wdziera się do samego Asgardu.

Nordycka mitologia w thorgalowej odsłonie

Ścieżki Jolana przecinane są przez pierwszoligowców nordyckiego Panteonu, ale kto jest na okładce, to naprawdę bym nie zgadł. Co prawda Thorgala czytałem na długo przed tym, jak zajrzałem do komiksów Marvela, ale jednak wygląd takich postaci jak Thor czy Loki został ugruntowany w mojej głowie przez Jacka Kirby’ego. Może też dlatego, że Thorgal raczej schodził bogom z drogi, a wręcz poprosił ich o wymazanie pamięci o nim.

Choć i tak rudzielec z okładki nie jest jeszcze najgorszy. Dużo zabawniejsze, i to w negatywnym znaczeniu, są olbrzymy widoczne pośrodku, przypominające pękate malowanki. Rozumiem, że kolosy mogą nie grzeszyć rozumem, ale ten głupkowaty wygląd i wyraz twarzy myślą nieskalaną to jednak chyba przesada.

Thorgal. Bitwa o Asgard

Sama wyprawa do siedziby bogów nie przechodzi też przez tęczowy most, ten raczej przypomina kamienny most z Morii, a na dodatek zalany jest lawą. Naprawdę przez chwilę wydawało mi się, że wyskoczy Balrog, a Jolan będzie wykrzykiwał: „You shall not pass!”.

No i jest jeszcze bitwa!

Tytuł tego tomu sugeruje militarny rozmach i rzeczywiście przez kadry przelatują strzały, dochodzi do całostronicowego lotu ptaka nad polem bitwy, można poznać strategię i zmyślne wykorzystanie rozmiaru swoich jednostek, ale w końcu całość toczy się w Asgardzie, więc ostatnie słowo należy do Odyna. Loki co prawda zdążył przed finałem całkiem nieźle namieszać, a niektóre jego pomysły były przezabawne, z blond peruką na czele. No ale i tak nie po to ktoś jest głową panteonu, aby dawać się nabrać, choć czasem może to tak wyglądać.

Z tym tomem powoli kończy się podcykl Następców, w nitce dotyczącej Thorgala gęsto wspominano o statku mieczu i taki tytuł właśnie nosi następny tom. Ale zanim do niego dojdę, przede mną jeszcze „Dłoń boga Tyra”, drugi tom Louve. Do zobaczenia następnym razem.

Scenarzysta: Yves Sente

Ilustrator: Grzegorz Rosiński

Wydawca: Egmont

Seria: Thorgal

Format: A4

Liczba stron: 48

Oprawa: Twarda

Druk: kolor

Share This: