Thorgal. Czarna galera. Tom 4 – Dziecko z gwiazd wieśniakiem
Co to jest za okładka!!! Akcja w czystej postaci, sam na sam przeciwko niebezpiecznemu zwierzęciu i to bez żadnej broni. Thorgal. Czarna galera to album, który już samym frontem zdobywa serca czytelnika, a moje ma już od bardzo dawna. Trochę szkoda, że cudowna ilustracja została wciśnięta w ramkę zdobiącą kolekcję, złocenia i zdobienia zupełnie tu nie są potrzebne. Co prawda uzębienie bohatera sprawia wrażenie mega zadbanego, zwłaszcza jak na czasy wikingów, ale nie psuje mi to wrażenia.
Co w artykule?
Thorgal zostaje małofantastycznym wieśniakiem
Thorgal. Czarna galera otwiera cykl Brek Zarith składający się z trzech tomów, a jest to otwarcie turbo sielskie. Przynajmniej z początku, bo przybysz z gwiazd postanawia zostać… wieśniakiem. Od poprzedniego odcinka upłynęło kilka miesięcy, Aaricia jest w zaawansowanej ciąży, mimo że to początki serii, to i tak temu młodemu małżeństwu należy się już chwila wytchnienia. Czas zbiorów to okres wytężonej pracy, zbierania pożywienia przed zimą i przygotowań, ale przynajmniej można zapomnieć o śmiertelnych niebezpieczeństwach. Choć tylko do czasu.
Nadal Thorgal. Czarna galera to najbardziej przyziemny tom, przynajmniej z tych początkowych. Nie ma żadnego fantastycznego wątku, nie używany jest żaden zaczarowany przedmiot, a nawet z gwiazd nikt nie spada. Pojawia się co prawda broń lekko niedopasowana do czasów, ale właściwie można na to przymknąć oko. Na szyi Thorgala wisi ciągle ołowiany klucz spoza rzeczywistości, przekazany bohaterowi przez Strażniczkę Kluczy w poprzednim tomie (więcej tu – klik), ale tym razem nikt o nim nie dyskutuje, a odegra swoją finalną (oczywiście „kluczową”) rolę dopiero w następnym albumie. Zamiast tego Van Hamme rozwija wątki obyczajowe i przeplata je z pomysłem na dłuższą fabułę dotyczącą dworskiego knowania i walki o władzę. Król Brek Zarith jest stary, wśród dworzan tworzy się ruch, który stara się obalić króla, a zepsutego księcia odsunąć od drogi do sukcesji.
Ahoj przygodo… a właściwie, nie bardzo
Thorgal to postać, która porywana jest nurtem przygód, ale jego pragnienia są zgoła inne, co w tym tomie widać bardziej niż mocno. Marzy mu się spokojny żywot u boku żony, nawet jeśli oznaczać ma to zwyczajną harówkę i to taką w pełnym słońcu. Oczywiście, nic z tego, spokój zakłóca przedstawiona w tym tomie Shaniah, nastolatka zadurzona w Thorgalu tak bardzo, że zdolna jest do podjęcia wątpliwych moralnie decyzji, które wywierają daleko idące konsekwencje. To przez nią bohater zostaje pojmany, wioska spalona do ziemi, a Aaricia uznana za zmarłą.
Rosiński zachwyca planszami, na wspomnienie zasługuje choćby sekwencja nocnej przejażdżki na koniu, pachnąca wiatrem i eksplodująca wolnością po całym dniu ciężkiej pracy. Świetna jest też zachwycającą dynamiką scena walki z gepardem, w stylu znanym już z tej serii, czyli bez ramek, bez kadrów, zanurzona w morskiej toni. Czuć też duszną atmosferę dolnego pokładu tytułowej czarnej galery, powietrze przesączone jest potem wycieńczonych wioślarzy, a dudnienie narzucające rytm jest nieznośne i nieustępliwe. Pojawiają się znowu drakkary (czy raczej langskipy), choć kadr z łodziami wikingów wywołuje tym razem lekkie déjà vu, przypominając ilustracje z Wyspy wśród lodów.
Narodzony, aby umrzeć
Do świata Thorgala dołączają kolejne łatwo rozpoznawalne postacie, a niektóre z nich nie mają zbyt długiego żywota. Co prawda nigdy nie płakałem za spasionym, zazwyczaj pijanym i wypacykowanym księciem Veronarem, ale już dobrotliwego Kaleba to szkoda. Pojawiają się dzielni i wykwalifikowani wojskowi jak Hrabia Ewing. Rosiński doskonale operuje mimiką, podkreślając charakter postaci, choć mina Thorgala podczas przejażdżki wywołuje u mnie po latach lekkie rozbawienie. Tak samo, jak dialogi o koniu bohatera, z którym ponoć potrafi poradzić sobie sam, ale tu być może tylko przez moje zepsute, gimnazjalne poczucie humoru.
Tom wieńczy nierówny pojedynek na prochach wioski, a Shaniah odpowiedzialna za całe zło z tego odcinka musi się temu przyglądać. Jej los zależy od wygranego. Czarny symbolizuje tu śmierć. Galera dowodzona przez bezlitosnego władcę widziała już dużo. W końcu też i Thorgal występuje tu w czarnej sukni, ale to dopiero początek jego żałoby. Ta przedłuży się aż do następnego tomu, w którego stronę w ostatnim kadrze odchodzi dziecko z gwiazd.
Prezentacja albumu Thorgal. Czarna Galera z kolekcji Hachette w poniższym filmiku na kanale Czas na komiks.