Wojny Lucasa. Epizod II

„Wojny Lucasa. Epizod II”, czy w skrócie „Wojny Lucasa 2”, bo tak jest na grzbiecie, to kontynuacja komiksowej opowieści o tworzeniu jednej z najpotężniejszych marek świata. Tytuł jest świetny, bo lśni dwuznacznością. Oczywiście George Lucas to ojciec Star Wars. Ale zarówno nakręcenie Nowej nadziei, jak i kontynuacji, czyli „Imperium kontratakuje”, wymagało determinacji i walki na otwartym polu, którą spokojnie można było nazwać wojną.

Wojny Lucasa. Epizod II

Wojny Lucasa – nie tylko te gwiezdne

Tytuł „Wojny Lucasa. Epizod II” może być deko dezorientujący, jednak już po okładce fani będą wiedzieć, że fabuła komiksu skupiać się będzie na perypetiach związanych z Epizodem V, a nie II. Z tym, że nie jest to tylko komiks dla entuzjastów Star Wars. Już przy poprzedniej części tego komiksu słychać było trochę głosów w stylu: „nie lubię Gwiezdnych Wojen, ale „Wojny Lucasa” mi się spodobały, i to bardzo”. A to dlatego, że jest to opowieść o spełnianiu marzeń i walce o swoją niezależność. Zajrzeć też można za kulisy tworzenia filmu, poznać zgniły Hollywood od podszewki i liznąć mało przyjazną, sztywną stronę tworzenia emocjonujących widowisk.

Wojny Lucasa. Epizod II

Wojny Lucasa. Epizod II zaczynają się od sceny wypadku samochodowego Marka Hamilla, odtwórcy roli Luke’a Skywalkera, centralnej wręcz postaci oryginalnej trylogii. Jego twarz, czyli w zasadzie narzędzie pracy, zmieniła się, jak to określono, w „kotlet mielony”. Czemu takie otwarcie? Ano właśnie, by od pierwszych stron pokazać, że stworzenie kontynuacji „Nowej Nadziei” było przedsięwzięciem trudnym, aby nie powiedzieć niemożliwym do wykonania.

Walka z przeciwnościami

„Nie wolno ufać ludziom, którzy dokonali czegoś wielkiego i twierdzą, że są w stanie to powtórzyć. To albo fantaści, albo szaleńcy.” A jednak, pomimo kłopotów, złej pogody, katastrof na innych planach, zatruć i alergii wśród ekipy, przedłużającego się czasu na planie i rosnącego budżetu, „Imperium kontratakuje” powstało. Mimo że wiem doskonale, jakim hitem stał się ten film, bo kiedy pierwszy raz oglądałem Gwiezdne wojny, można już było obejrzeć całą trylogię, to jednak to całe zmaganie się z przeciwnościami czyta się z zapartym tchem i niejako z trwogą, że jednak się nie uda.

Właściwie „Wojny Lucasa. Epizod II” nie jest komiksem czarno-białym, ale kolor używany jest dość oszczędnie. Po rozpoczęciu zdjęć uparcie dzwoni czerwony telefon, wybijający się z szarej scenerii. Znajdziecie tu kilka wielobarwnych rysunków, ale w zasadzie dominują spokojne tonacje, przerywane akcentami, co buduje klimat ciężkiej pracy, szukającej ujścia w zachwycającym widowisku.

Wojny Lucasa. Epizod II

Gdyby nie marzenie Lucasa o ranczu, możliwe że „Imperium kontratakuje” by nie powstało. W sumie pierwszy raz usłyszałem o Skywalker Ranch — wiktoriańskiej wręcz budowli używanej jako centrum kreatywne dla Lucasfilm, szczególnie dla działu efektów dźwiękowych. Nie brakuje też zaplecza związanego z życiem celebrytów i małych skandali. Nie spodziewałem się, że na kartkach tego komiksu zobaczę Paula Simona czy Rolling Stonesów.

Sercem za Lucasem

Tej opowieści trochę brak wyważenia, ale tak tylko trochę. Czuć, że twórcy są po stronie George’a Lucasa, zwłaszcza w scenach tracącej wpływy wytwórni. Albo gdy Lucas musi się zwrócić o pomoc w związku z rosnącym budżetem i dodatkową gwarancją poręczającą pożyczkę z banku. Szeroki uśmiech prezesa Foxa podkreśla triumf złej wytwórni.

Wojny Lucasa. Epizod II

Trochę też czuć przedobrzoną sytuację w burzy mózgów nad pierwszą częścią Indiany Jonesa, bo zdaje się, że Steven Spielberg miał tylko kiepskie pomysły albo nienadające się do widowiska tej klasy. No bo nazista z karabinem maszynowym zamiast ręki świetnie sprawdziłby się w filmie inspirowanym kinem klasy B.

Komiks wieńczy napis „to be concluded…”, a więc należy się spodziewać kolejnej części — tym razem o tworzeniu „Powrotu Jedi”. Choć w zasadzie nie chodzi o to, czy albo jak powstaną następne Gwiezdne wojny (bo wiadomo przecież, że powstały), ale o to, jak z tego wszystkiego wyjdzie George Lucas. Czy zakończy swoje wojny i czy zbuduje swoją rodzinę.

Scenarzysta: Laurent Hopman

Ilustrator: Renaud Roche

Tłumacz: Marta Duda-Gryc

Wydawca: Lost in Time

Seria: Wojny Lucasa

Seria: Wojny Lucasa

Format: 165×210 mm

Liczba stron: 208

Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: