Kaczogród Kamień Filozoficzny

Kaczogród Kamień Filozoficzny to już czwarty tom wydawanej przez Egmont komiksowej serii sięgającej po kacze opowieści sygnowane nazwiskiem mistrza Carla Barksa. Aby odróżnić kolejne woluminy od siebie, okładkę, oprócz znajomych kaczorów, pokrywa inny kolor. Po pomarańczowym (czy tam kremowym), zielonym i niebieskim otrzymujemy (wziąć wdech w najgłębsze rejony płuc) – różowy. Cóż, jako że prawdziwym mężczyznom róż nie straszny, zaglądam, co tym razem naszykowało nam wydawnictwo. Tym razem sięgamy po opowieści z lat 1955-1956, ale niech was to nie zraża. Pomiędzy stronami Kaczogrodu nie znajdziecie ani ziarnka kurzu, nad komiksem nie unosi się też zapach stęchlizny. Znaczy, że komiks można czytać bez strachu o swoje uzębienie, reagujące niemiłosiernie na postarzałe historie.

Kamień filozoficzny

Startujemy z wysokiego C, jednej z lepszych opowieści w albumie. Jak wiemy, wujek Sknerus to najbogatszy kaczor na całym świecie. Jego ulubioną pasją, którą zajmuje się na emeryturze, są kąpiele w złotych monetach złożonych w jego skarbcu. Zdarza mu się jednak, od czasu do czasu, wyruszyć na wyprawę, tak jak to robił, gdy był młodszy. Nadal gdzieś na odległych zakątkach kuli ziemskiej znajdują się skarby, o których nikomu się nie śniło. Jednym z nich jest tytułowy Kamień Filozoficzny, legendarna substancja poszukiwana od wieków przez alchemików. Dzięki niesamowitym właściwościom miałaby zamieniać metale nieszlachetne w szlachetne. W kolejną podróż przy boku starszego bogacza wyruszamy w Złotym runie, w której to opowieści Carl Barks bierze na warsztat greckie mity zamieszkiwane przez legendarne potwory pokroju minotaura, albo Harpie. Gdy w waszej głowie zakwitnie myśl, że nie ma na świecie już żadnych kosztowności do odnalezienia, przed oczami wybucha opowieść Skarby, skarby wszędzie, w której Sknerus udowadnia, że jest w stanie odnieść sukces poszukiwacza nawet na wrogiej pustyni w Australii.

Kaczogród Kamień Filozoficzny

Słowo harcerza

Kaczogród to nie tylko sympatyczny skąpiec, na pierwszy plan wybija też Kaczor Donald i jego siostrzeńcy, Hyzio, Dyzio i Zyzio. Jako że ta czwórka mieszka razem, często konfrontują się ze sobą w pojedynku na obowiązki, albo higienę osobistą. Donald, największa gwiazda Disneya (albo przynajmniej jedna z większych), często ładuje się w kłopoty w typowym slapstickowym stylu. Na całe szczęście zawsze gdzieś niedaleko czekają małe kaczorki, które, posiłkując się Poradnikiem Małego Skauta, wyciągają wujaszka z tarapatów. Ze śmiesznych, humorystycznych historyjek często płynie morał lub przynajmniej jakaś mądrość. Powraca też irytujący swoim szczęściem Goguś. Carl Barks chyba też go zbytnio nie lubił, bo pozwolił naszej przyjaznej czwórce utrzeć mu nosa w Tajemnicach w Hondoryce. No i dobrze.

Kariera malarska Barksa

Nie, nie, nie. Kaczogród nie jest komiksem namalowanym. Carl Barks, mimo zdobytej szybko renomy w wydawnictwie, musiał działać w panujących standardach. To, co niezmiennie obserwujemy w albumie, to czyste, wycelowane kreski, uzupełnione jasnymi, pełnymi kolorami, typowymi dla komiksów z lat 50. Nadal wolę taki styl od paskudnych komputerowych barw i kartunowego stylu paskudzącego ikoniczne postacie w ostatnich latach (widzieliście, jak w ostatnim czasie popsuli Załogę G?). Ale, ale, gdzieniegdzie znajdziemy reprodukcje olejnych obrazów autora, które namalował w połowie lat 70. Ładnie to uzupełnia całość, choć nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym przynajmniej krótką historię zrealizowaną w takim stylu.

Kaczogród Kamień Filozoficzny

250 stron komiksu szybko mija, a w wielu miejscach trudno się powstrzymać od salwy śmiechu. Całość (jak na antologię) trzyma dobry poziom humorystycznych historii, choć zdarzają się autorowi wpadki, jak w Obiegu Zamkniętym, który spokojnie mógłby być pominięty. Nie ukrywam, że największe klejnoty tego zbioru to dłuższe historie wciągające bohaterów w poszukiwanie skarbów. W takich opowieściach Barks jest najlepszy. Z przyjemnością przeczytałbym komiks z dłuższą fabułą przygodową. Pocieszeniem pozostaje fakt, że Kaczogród sięgnie 1972 roku, wiele historii do opowiedzenia przed nami.

Sylwester

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: