Leon I Wielki – Pogromca Attyli – recenzja

leon i wielki

W drugim tomie serii Papieże w Historii, France Richmond (scenariusz) i Stefano Carloni (rysunki), wspomagani przez kolorystę (Luca Merli), przybliżają sylwetkę kolejnego (po Janie Pawle II) papieża. Tym razem padło na Leona I Wielkiego, choć przyznam, że zrobiłem duże oczy jak po raz pierwszy przeczytałem to imię. Zwyczajnie nic mi nie mówiło. Tytuł, „Pogromca Atylli” już intryguje, choć wprowadza też w błąd. Po takim określeniu spodziewać by się mogło wojskowego stratega, dysponującego wielką armią, która w proch ściera dziką hordę przybywającą ze wschodu, a tak przecież nie było, jedyną bronią jaką dysponował Leon było słowo. Cesarstwo Rzymskie zostało ocalone (choć tylko na krótko) dzięki jego negocjacjom, a biskup Rzymu zasłużył sobie na przydomek wielkiego kalibru.

Leon I Wielki

Pogromca Attyli

Cofamy się do 452 roku po Chrystusie. Tu, aby zobrazować sytuację, przydałyby się te wszystkie mapki ze strzałkami, które zazwyczaj przewijają się na stronach podręczników od historii. Których też zupełnie nie pamiętam, bo przedmiot ten w podstawówce mnie niemiłosiernie nudził. Spójrzcie poniżej, tę mapkę (jak znalazł) można znaleźć w dodatkach do komiksu. To żółte to Cesarstwo Rzymskie, które, nawiasem mówiąc, chyli się ku upadkowi. Różnokolorowe strzałki oznaczają kłopoty, z którymi musiało mierzyć się państwo, na tę chwilę interesuje nas najbardziej ta niebieska. Z Azji razem ze swoją hordą Europę najeżdża Atylla, zwany Biczem Bożym. Rok przed dotarciem do Italii trafia do Galii. Ciekawą sprawą jest, że gdy Hunowie napadają na Akwileję, niszcząc ją, ludność tego miasta w popłochu osiada na bagnistych terenach. Dzisiaj tę miejscowość znamy jako Wenecję.

leon i wielki

Leon I Wielki doprowadził do podniesienia rangi biskupa Rzymu, musiał walczyć z herezjami głoszonymi w Konstantynopolu. To właśnie za jego listy, traktujące o dwoistej naturze Jezusa Chrystusa, boskiej i ludzkiej, Benedykt XIV (nie mylić z XVI) nadał mu w 1754 roku tytuł doktora Kościoła. Co ciekawe, Cesarz Walentynian III walczył z podobnymi problemami związanymi z wpływami ze stolicy, jak i podziałem państwa. Ci, którzy nie znają zbyt dobrze historii, w tym ja sam jako pierwszy wychodzę z szeregu, mogą się czuć nieco zakłopotani. Bo co robi papież w Pałacu Cesarskim? Śpieszę donieść, że się douczyłem. Religia chrześcijańska została uznana przez Cesarza Konstantyna ponad sto lat wcześniej, w chwili, w której czekamy w Rzymie na Hunów, nie wynagradza się jej wyznawców torturami i śmiercią. Biskup Rzymu zostaje wybrany przez Cesarza jako negocjator i emisariusz, mający za zadanie obronę przed najeźdźcą.

leon i wielki

Słowa mają moc

Bardzo ciekawe, jak wyglądały negocjacje związane z najazdem Hunów. Z komiksu trudno to wyczuć, na pięciu stronach autorzy pokazują kolację, w której Leon rozmawia z Atyllą. Cóż, nie wygląda to zbyt epicko, ot, zwykła rozmowa. Dużo ciekawiej jest to opisane w dodatkach, z których wynika jakoby Bicz Boży zobaczył dwie postacie o nadludzkiej postawie i straszliwym wzroku, stojące obok biskupa Rzymu. Komiks też nieco rozczarowuje z prezentowaną wizją postaci, różniącą się od tych, które można zobaczyć na znanych ikonach. Choć trzeba zaznaczyć, że żadne z nich nie jest na tyle realne, aby można nazwać je rzeczywistymi, bo w V wieku nie malowano portretów, ani nie tworzono figurek. Nie wiemy więc jak naprawdę wyglądał Leon I Wielki, ani Atylla. Za to życzyłbym sobie, aby komiks przypominał choć trochę fresk Eugene’a Delcroix, datowany na 1834 rok, na którym władca Hunów odziany jest w wilczą skórę i dosiada białego wierzchowca o rozwianej grzywie. Po prostu epicko! Zamiast tego raczeni jesteśmy poprawnymi rysunkami jakich na rynku dosyć.

leon i wielki

Cezarowi co cesarskie

Najciekawszą stroną komiksu są wydarzenia w Pałacu Cesarskim, intrygi i przewroty, ze sztyletowaniem Augustusa włącznie. Aż chciałoby się więcej, może nawet cały komiks o nadwornym, zgniłym towarzystwu. Wyszłoby smacznie i krwawo. Tymczasem drugi zeszyt z serii obarczony jest tym samym grzechem co i pierworodny. Po prostu jest to komiks za krótki. Po przeczytaniu głównego dania składającego się z 48 stron, w mojej głowie nie utrwaliło się dosłownie nic z życiorysu sławnego przecież papieża. Dopiero dodatki i kilka innych źródeł, w tym książki, internet i rozmowy ze znajomymi, jako tako zaczęły krystalizować w mojej jaźni sylwetkę Leona I Wielkiego. Przyznam też, że wyjście przeciwko Wandalom w obronie Wiecznego Miasta w 455 roku było o wiele bardziej heroiczne, niż negocjacje z Atyllą, ale zakończyło się splądrowaniem Rzymu i porwaniem Augusty. Tu jednak nikt nie śmiałby powiedzieć, że Leon był Pogromcą i trudno byłoby ukręcić z tego spotkania taki intrygujący tytuł. Na ostatniej stronie widzimy Leona piszącego list, spokojnie, majestatycznie, przypominając stałość skały. Tak kończy się opowieść o 45. papieżu.

Sylwester

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

W pierwszym tomie pojawił się Jan Paweł II, o którym można przeczytać TU.

Share This: