Minecraft Squishme 2 – recenzja

A kto to sobie tu przyszedł? Z zielonej, ładnej i kolorowej torebki wychylił swój kwadratowy łepek i niepewnie rozejrzał się po moim pokoju. Po chwili na wykładzinie na swoich krótkich nóżkach stanęła krówka z serii Minecraft Squishme 2, wtedy to mogłem się jej bliżej przyjrzeć. Niewielka, brązowa, mieszcząca się w dłoni zabaweczka patrzyła na mnie 8-bitowymi oczkami. No, nie miałem serca, aby kazać jej zmykać na łąkę. Została w domu i od razu się zaprzyjaźniliśmy!

Minecraft Shuish Me 2

Randka w ciemno

Minecraft Squishme 2 sprzedawany jest w opakowaniu typu blind bag. Co to oznacza? Torebkę, z której wywnioskować można, co jest w środku, tylko w przypadku gdy sprzedawca w sklepie, w którym się znajdujemy, pozwoli ją pomacać. Inaczej trzeba brać w ciemno. Wylosować można jedną z sześciu zabawek, wzorowanych na stworkach występujących w grze Minecraft. Są to Cow, Mushroom Cow, Turtle, Sheep, Panda i, otagowany jako rzadki, występujący z częstością 1:24 egzemplarz, Creeper. Oczywiście, jeśli chciałbyś mieć jedną jedyną, to wolałbyś tą najrzadszą. Zebranie całego kompletu też pewnie nie jest najprostsze, liczyć się musisz z dublami. Tu ujawniła się moja supermoc, czy zwyczajny brak fartu. Trafił się najbrzydszy zwierzak z całego zestawienia, czyli zwykła krowa. Mogła chociaż być muchomorowa, młodszy syn stawiał na pandę, która przecież „jest taka słodka”. Ot, moje szczęście.

Minecraft Shuish me 2

Słowo o samej grze. Minecraft pozostaje dla mnie fenomenem, którego zupełnie nie rozumiem. Nie spędziłem w grze ani minuty, ot, kilka razy przyglądałem się, co robią moje dzieciaki. Eksplorują, zbierają, budują, hodują, rzucają się śnieżkami. Nie wiem, dla mnie nuda. Dla wypracowania z synami wspólnej płaszczyzny sięgnęliśmy po komiksy i tu było o wiele lepiej. O ile wydana przez Egmont oficjalna opowieść nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia (o, TU), tak już nieoficjalne (niesygnowane przez Mojang TU i TU) Pamiętniki 8-bitowego Wojownika wydawane przez Jaguara trafiły mnie w serce. Przyznam, że pandy, krowy, czy żółwia tam nie dostrzegłem, ale za to Creepery już tak. Szkoda, że mnie nie zapytano, jakie zwierzę występujące w Minecrafcie byłoby niekwestionowaną gwiazdą w linii zabawek do zgniatania. Wskazałbym bez wahania. Wilk, oczywiście!

Celem gniotków z serii Minecraft Squishme 2 jest walka ze stresem i wpływanie na bodźce (nie bójmy się tego powiedzieć) dziecka (sorry, Panowie, wiem, że polubiliście te zwierzaki). Instrukcja obsługi znajduje się w samej nazwie serii i zachęca do tego, aby stworka ściskać. Zabawka zrobiona z przyjemnego w dotyku materiału po zgnieceniu powoli wraca do swojego kształtu. Co ważne, zgniatając nie da się stworka popsuć, no, chyba że wsadziłoby się go w imadło (ed. po tygodniu: niestety nasza krówka lekko się nadszarpnęła, nie są tak trwałe, jak twierdzi producent). Nie wskazane jest także gryzienie, dlatego na opakowaniu wyczytać można ostrzeżenie, że zabawki nie można dawać dzieciom poniżej 3 roku życia. Na dodatek stworek ładnie pachnie, więc oddziałuje też na węch. Ściskanie rozwija górne kończyny, a obserwowanie zabawki wracającej do swojego kształtu – wyobraźnię. Dodać należy, że zabawa stworkiem z Minecrafta jest zwyczajnie przyjemna.

Minecraft Shuish Me 2

Walka ze stresem w moim domu

Egmont, przyczyniając się do walki ze stresem w moim domu, podesłał mi jedną z zabawek Minecraft Squishme 2. Na wizytę (oprócz mnie) czekało moich dwóch synów w wieku 11 i 13 lat, więc może już się domyślacie, co zaczęło się dziać w naszym miejscu zamieszkania. Żaden (ze mną włącznie) nie chciał czekać na swoją kolej. Zaczęło się pełne napięcia dreptanie w miejscu, po chwili połączone z poszturchiwaniem, pokrzykiwaniem i oznajmianiem co jest czyje. Na końcu musiał tatuś wkroczyć do akcji i rozgonić towarzystwo, bo by jeszcze doszło do rękoczynów. Osobiście, mam to już doskonale dopracowane, że jak coś kupuję, to biorę przynajmniej dwie sztuki. Egmont nie mógł  tego wiedzieć, co oczywiste. Będę musiał kupić przynajmniej jeszcze jedną taką zabawkę, chyba że zostanę apodyktycznym ojcem. To tyle, wracam do ściskania Matyldy, bo tak nazywa się moja krówka.

Sylwester

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie krówki do recenzji.

Share This: