Kryzys Bohaterów od Toma Kinga. Czy naprawdę jest tak zły?

Kryzys Bohaterów to 9-zeszytowa miniseria od Toma Kinga, rysowana przez Clay Manna, Lee Weeksa i Mitcha Geradsa. Event ma rewelacyjny pomysł wyjściowy. Sanktuarium to zbudowany wysiłkiem oraz kombinacją technologii i wiedzy Supermana, Batmana i Wonder Woman azyl dla straumatyzowanych bohaterów, gdzie komputerowe algorytmy pełnią funkcję terapeuty dla herosów, którzy mają szansę poradzić sobie z przeżytymi tragediami i koniecznością powrotu do codziennej, niekończącej się walki ze złem. Spokój ośrodka zostaje naruszony, kiedy dochodzi do masowego morderstwa. Bohaterowie muszą współpracować, by odkryć sprawcę i zapobiec jeszcze większej tragedii.

Kryzys Bohaterów

Dzieło Toma Kinga nie jest typowym festiwalem lania się po pyskach gości w rajtuzach. W zamian tego dostajemy coś na wzór Kryzysu Tożsamości, gdzie zwątpienie, degeneracja i smutek oraz psychologiczne rozterki bohaterów i ich intymne zwierzenia wychodzą na pierwszy plan. Mimo ciekawego konceptu, Kryzys Bohaterów spotkał się raczej z mieszanymi recenzjami. Największym grzechem jest niewykorzystanie potencjału, jaki drzemał w wyjściowym pomyśle. Mam też trochę za złe, że komiks nie wywołał u mnie zbyt dużej ekscytacji w związku z odkrywaniem tajemnicy morderstwa. Od pierwszych stron autor każe nam skupiać nasze podejrzenia na dwójce bohaterów – Harley Quinn i Booster Goldzie, których udział w morderstwie jest bardzo wątpliwy. Wodzenie za nos przez większą część komiksu, po to by wreszcie prawdziwy sprawca sam z siebie przyznał się do winy, było dalekie od poczucia satysfakcji. Tym samym historia, która skupiać się miała na problemach psychicznych bohaterów, zamienia się w bezsensowną zabawę w kotka i myszkę i sztuczne ukrywanie tajemnicy przed czytelnikiem. Ubolewam, że tylko końcówka poświęcona jest zrozumieniu problemu prawdziwego sprawcy i tego co doprowadziło do makabry. Doświadczyłem ogromnego niedosytu i poczucia zmarnowanego czasu, przyglądając się wzajemnym oskarżeniom Harley Quinn i Boostera Golda, podczas gdy nie dane było mi zagłębić się w psychikę prawdziwego „mordercy”.

Kryzys Bohaterów

Jak na event o trochę innym charakterze niż klasyczne naparzanie się gości z supermocami, fizycznych potyczek jest jak na lekarstwo. Jedną z nielicznych jest pojedynek Harley Quinn z Supermanem, Batmanem i Wonder Woman, której wynik jest zaskakująco absurdalny. Możecie się zatem domyślać kto, podśpiewując i bez końca rymując, wyszedł z niego zwycięsko. Wyniki innych starć, ale i zachowania bohaterów, czy ich relacje wywołują niekiedy mały szok i wydają się nienaturalne dla danych postaci.

Kryzys Bohaterów

Kończąc znęcanie się nad tym korporacyjnym produktem, powstającym ewidentnie w warunkach dalekich od ideału, należy jak najbardziej skupić się na rzeczach dobrych. Takie bowiem tutaj też są. Najjaśniejszym punktem całej treści jest dla mnie krótka historyjka o Gnarrku, pełna filozoficznych przemyśleń i pokazująca jak dużo jeszcze fajnych pomysłów siedzi w głowie Toma Kinga. Świadczą o tym też przeplatające fabułę fragmenty terapii bohaterów, które czasem potrafią powiedzieć więcej o ich traumach i psychice, aniżeli główna treść komiksu. Na słowa uznania zasługuje również warstwa graficzna, szczególnie autorstwa Clay Manna. Ogromne wrażenie robią rozkładówki z pomysłowo wplecionym napisem „Heroes in Crisis”, zdobiące początek każdego z rozdziałów. Moim ulubionym jednak kadrem jest widok Blue Beetle’a i Boostera Golda żłopiących piwo, oglądających pewnie jakiś śmieciowy film, przegryzając takim też jedzeniem. Paradoksalnie to ujęcie zostało ze mną na długo po przeczytaniu komiksu i mówi mi więcej niż cała reszta historii. Być może każdy z nas, żeby nie zwariować, nie potrzebuje wcale skomplikowanych metod. Może wystarczy mieć prawdziwego kumpla? Kogoś, kto po prostu znajdzie dla nas czas, pogada, wysłucha i napije się z nami piwa.

Kryzys Bohaterów

Z okładki wydania zbiorczego komiksu krzyczy do nas napis „kryzys jakiego jeszcze nie było”. Przy odrobinie złej woli i pewnej dozie zgryzoty można by się z tym zgodzić. Nie było bowiem tak nierównego, pełnego niedorzeczności kryzysu od DC Comics, który wywoływałoby tak skrajne emocje. Kryzys bohaterów pokazuje jednocześnie największe wady takiego formatu jak komiksowy event od wielkiego wydawnictwa, ze wszystkimi grzechami ze strony redaktorów i brakiem samodzielności scenarzysty. Na pewno nie można temu eventowi jednak odmówić, że próbował być czymś świeżym i chciał opowiedzieć coś nowego w świecie superhero. Reasumując, uważam, że coś, co miało ambicje i realną szansę być czymś wyjątkowym, stało się finalnie bardzo wtórne i nijakie, z paroma tylko wartymi zapamiętania elementami.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za przesłanie egzemplarza do recenzji.

Jeżeli macie ochotę na genialny komiks Toma Kinga, to zapraszam Was TU.

Share This: