Nie tylko Yorgi – tom 3 – RECENZJA
Województwo świętokrzyskie kojarzy mi się z trzema rzeczami. Z pewną gwiazdą polskiego rapu lat 90., która postanowiła zostać politykiem (american style), z teledyskiem zespołu Play&Mix, parającym się niezbyt wyrafinowanym gatunkiem muzycznym, i z powiedzeniem „być w Sopocie i nie pójść na molo, to jak być w Kielcach i nie obskoczyć wpier…olu”. Czemu nie kojarzę tego regionu z komiksami? Nie wiem. Paweł Chmielewski postanawia to zmienić, do moich rąk trafiła właśnie książka Nie tylko Yorgi – tom 3, opisująca czasy współczesne. Mimo że za tytułem znalazł się nawias określający lata (… – 2019), załapało się też trochę faktów z bieżącego roku.
Pierwsze dwie części cyklu Nie tylko Yorgi (o których można poczytać TU i TU) skupiały się przede wszystkim na komiksie prasowym, najczęściej w postaci pasków, ale też innych form komiksowych. Bohaterami książek byli często twórcy pochodzący z województwa świętokrzyskiego. Tym razem jest trochę inaczej, bo i czasy inne, choć jest też trochę komiksu prasowego i w trzecim tomie, ale dopiero pod koniec ostatniego rozdziału. Tak jakby autor w ostatniej chwili zorientował się, że odbiegł za bardzo od poprzednich części. Na czym więc skupia się Paweł Chmielewski tym razem? Zahacza o dwa kultowe czasopisma, Relax i Fantastyka, ale mknie dalej, bo na horyzoncie pojawia się…
Pierwszy ogólnopolski konwent twórców komiksu
Spotkanie odbyło się 2 lutego 1991 roku w kieleckim DŚT (Dom Środowisk Twórczych) przy niesprzyjającej pogodzie. Na zewnątrz (na dworze, czy na polu – nie wiem, jak to się mówi w świętokrzyskim) uszy i nosy odmrażał mróz, a kreska na termometrze spadała o 19 stopni poniżej zera. Samo wydarzenie też musiało przełamywać lody, początki, jak wiemy, nigdy nie są łatwe, a środowisko artystyczne komiksem lekko pogardza. Tu akurat nic się nie zmieniło. Opis wydarzenia sprzed lat wprawił mnie w lekką zadumę i tęsknotę. Cóż, miło wyjść z domu, porozmawiać z innymi wariatami, postać w kolejce po rysograf, uścisnąć rękę (wiem, że teraz nie wolno!) ulubionemu twórcy. Ze względu na pandemię pozostają spotkania online, tudzież takie wspominki z historycznych konwentów.
Sporą część książki stanowią oryginalne plansze z albumów komiksowych. W związku z tym często dostajemy tylko wycinek, małą próbkę całości, a nie, tak jak w poprzednich tomach, w miarę zamkniętą, choć krótką opowieść. Nawet jeżeli stanowiły one tylko odcinek serialu wychodzącego w prasie. Tak więc tym razem komiksów sobie nie poczytamy, zasmakować można jeno z czym to się je, po więcej trzeba sięgnąć do oryginalnych wydań. Sporą wadą jest też czarno-biały przedruk kolorowych pierwotnie prac. Może ma to swój klimat, ale mi wielokrotnie przeszkadzało, psuło odbiór. Najmniej korzystnie w takiej odsłonie wypadają plansze Stella Artura Sadłosa i Rest Sylwii Resteckiej Widać, że kolor gra tam ogromną rolę, a taka forma tłumi ją niczym obcas niedopałek papierosa. Głos rozsądku podpowiada mi, że zastąpienie kilku stron błyszczącymi kredowymi kartkami znacznie podwyższyło koszt książki, a tak ma się dodatkową motywację, by poszukać tych komiksów (no, chyba że już macie je na półce).
Nie tylko Yorgi – tom 3 (i nie ostatni)
Cykl Nie tylko Yorgi nawiązuje do komiksu Jerzego Ozgi, któremu Paweł Chmielewski przeznaczył cały rozdział trzeciego tomu. Nie wiem, co rysownik obiecał autorowi, ale przyznać trzeba, że imponującym dorobkiem sobie na ten honor zasłużył. W następnym rozdziale pojawia się fala, którą spowodował artysta. Rysownicy inspirowani twórcą, ale każdy z nich podążający własną drogą. Uf, całe szczęście. Po wylaniu przez autora rozdziałowego hymnu na cześć Jerzego Ozgi zapowiadało się na powstanie proroka równego Danielowi. Przyznam, że tę część książki najmniej przyjemnie mi się czytało, nad głową, niczym uparte muszysko, latała mi myśl, że autor nieco lukruje. Wystarczy przejść dalej i znowu wpada w ciekawą opowieść o komiksach, ubarwianą nawiązaniami do popkultury.
W książce znajdziemy jeszcze kilka ciekawostek, takich jak zdjęcia „Hababusu”, autobusu grupy Haba Haba, czy fotografia komikso-murala widniejącego na Osiedlu na stoku w Kielcach, autorstwa Tomasza Łukaszczyka (tu też czarno-biała forma przedruku nie pomaga). Największe wrażenie zrobiła na mnie praca Jakuba Matysa Espresso, która wygrała Grand Prix w Łodzi w 2008 roku, jedna z niewielu zamkniętych historii umieszczonych w trzecim tomie. Paweł Chmielewski wspomina też komiksy, do których sam tworzył scenariusz i tu popisuje się wyczuciem. Uchylając się przed samooceną, sięga do opinii publikowanych w internecie na takich portalach jak Polter, Kzet, czy Esensja. Po lekturze trzeciego tomu Nie tylko Yorgi powstaje długa lista komiksów do przeczytania/nadrobienia.
Pozostał co prawda do omówienia temat adaptacji, choćby książek Sienkiewicza, ale nie będę się tym razem nad tym tematem pastwił. Historia świętokrzyskiego komiksu nie dobiega końca, toczy się dalej, ale jako że dojechaliśmy do bieżącego roku, powstaje pytanie. Czy to koniec cyklu Nie tylko Yorgi? Odpowiedź jest zamieszczona na końcu trzeciego tomu. Nie. Paweł Chmielewski powraca do początków opowieści, historia zatacza krąg. W następnej książce przeczytamy o prasowych komiksach połowy XIX wieku. Do zobaczenia w przeszłości/przyszłości.
Sylwester
Dzięki wydawnictwu Stowarzyszenie Twórcze „Zenit” za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Poprzednie części cyklu Nie tylko Yorgi opisywaliśmy TU (RAZ) i TU (DWA).