Skok – Molly Mendoza

Rzadko kiedy chcę przeczytać książkę czy komiks spoglądając jedynie na samą okładkę, ale w przypadku Skoku od Molly Mendozy okładkowa grafika, kolory, fantastyczne wydanie oraz pewien nowatorski pomysł sprawiły, że zaintrygowany i pełen optymizmu na satysfakcjonującą lekturę sięgnąłem po egzemplarz od Centrali.

skok

Fabuła z pewnością nie jest najbardziej odkrywczą rzeczą. Ot, pewien outsider imieniem Wyrostek przenosi się nagle z powodu niefrasobliwego zachowania do innego świata, gdzie spotyka innego wyalienowanego z lokalnego społeczeństwa stworka imieniem Kleks. Szybko stają się dla siebie bratnimi duszami. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, łączy ich cel oraz jednoczy walka z zagrożeniami czyhającymi na każdym kroku, a w zasadzie w każdym wymiarze. Przeskakują pomiędzy nimi, próbując powrócić do domu, gdzie czeka ich największe z dotychczasowych wyzwań.

Skok to historia o samotności, stracie, ale i przyjaźni, braterstwie i odwadze. O mierzeniu się z własnymi słabościami oraz szukaniu własnej drogi w życiu, w którym wiecznie musimy się dostosowywać do narzuconych ram. Nasi protagoniści przechodzą podręcznikową drogę zagubionych bohaterów, ze wszystkimi wzlotami i upadkami, by po całej podróży znaleźć się w satysfakcjonującym dla czytelnika miejscu. Niekoniecznie znaczy to, że opowieść kończy się dla wszystkich happy endem. Zawiązanie ich głębokiej relacji w tak szybkim tempie być może było odrobinę naiwne, aczkolwiek pozwoliło na opowiedzenie wszystkich rzeczy wymienionych powyżej.

skok

Narracja głównie jest tutaj prowadzona obłędnie narysowanymi przez Mendozę ilustracjami. Mamy tutaj dość mało tekstu w dymkach, ale komiks jednocześnie oferuje sporo treści. Głównie dzięki wyrazistym kolorom i oryginalnym kompozycjom. Czasami nie do końca byłem pewien, co oznaczają abstrakcyjne kształty i wymyślne kadry, ale jakimś nieoczywistym sposobem możliwym do zaistnienia jedynie w komiksie, mózg bezbłędnie rejestrował następujące po sobie zdarzenia i szczegóły. Warstwa graficznie niezwykle stymuluje jednocześnie naszą wyobraźnię, a sami mamy wrażenie obcowania z wystawą autorki w jakiejś kameralnej galerii sztuki. Dodatkowo w sposób zamierzony ilustratorka wywołuje w nas określone uczucia, co sprawia, że przeżywanie tej ciepłej historii jest jeszcze pełniejsze.

Teraz chciałbym przejść do pewnej unikalnej cechy tego komiksu, o której wolałem nie wspominać wcześniej, by nie sugerować definiowania dzieła głównie przez jej pryzmat. Mianowicie w Skoku wszystkie postacie zwracają się do siebie w rodzaju nijakim. Użycie zaimków niedyskryminujących jest ukłonem w stronę osób niebinarnych, które nie utożsamiają się z żadną z płci. Mam z tym zabiegiem pewien problem, bo o ile w języku oryginału sprawę załatwia forma „they”, w rodzimej mowie nie jest to już takie łatwe. Językoznawcy oraz aktywiści na rzecz tej mniejszości do dziś szukają odpowiedniej formy w języku polskim. Problem z naszym językiem jest taki, że jest on fleksyjny i mocno zdegenderyzowany. Zastosowanie rodzaju nijakiego w postaci „ono” nie jest idealne, potrafi wiele ująć danej osobie, a nawet sprawić niejako wrażenie jej dehumanizacji.

skok

Osobiście forma zaimków użytych w komiksie początkowo lekko mnie wytrącała z lektury, lecz z czasem przestałem na nie zwracać uwagę. To już chyba tak jest, a przynajmniej powinno być, że nawet jeśli coś z początku wydaje nam się dziwne, to po bliższym poznaniu i próbie akceptacji oraz bezproblemowym funkcjonowaniu tego wokół nas, po jakimś czasie już nic nie wydaje nam się nieprawidłowe czy nienormalne.

skok

Całe zagadnienie jest dość nowe, ale w obliczu zwiększania się świadomości na ten temat, język z pewnością odpowie w przyszłości na takie zapotrzebowanie. Szacun dla Centrali, że podjęła się tak odważnego, bądź co bądź, kroku i wzięła na tapet temat ważny, ale i delikatny. Dowodem jak trudna i ograniczona w działaniu z wielu względów jest jeszcze ta kwestia u nas w kraju, niech świadczy przykład pewnej niebinarnej postaci z popularnego serialu animowanego She-Ra. Double Trouble w polskiej wersji nosi bowiem miano Pana Kłopotkowskiego.

Dziękuję wydawnictwu Centrala za przesłanie komiksu do recenzji.

Share This: