Spaghetti Bros. Tom 1 – relacje rodzinne poplątane jak nitki makaronu

Nie ma to jak rodzinka. Przyjaciele przychodzą i odchodzą, a więzy krwi pozostają. No, bo na kogo możesz liczyć, jeśli nie na te pare osób, które razem z Tobą się wychowywały. Bez względu na animozje, temperaturę wzajemnych uczuć i to, w jaki sposób los rozrzuca po swoich ścieżkach poszczególnych członków rodziny, bez względu na dysfunkcje. Taką familię można znaleźć w Spaghetti Bros. Tom 1. Poznajcie Centobucchich, którzy porzucili rodzime Włochy na rzecz amerykańskiego snu. Nie oni pierwsi, nie ostatni, bo przecież i wielu Polaków pociągnęło za ocean. Kto nie marzy o lepszym jutrze?

Spaghetti Bros. Tom 1

Spaghett Bros. Tom 1 – rodzinny, niedzielny obiad

Komiks Spaghetti Bros. Tom 1 jest czarno-biały, ale rodzina Centobucchich bardzo kolorowa. Co ciekawe, brak tu postaci pierwszoplanowej, mimo że okładka sugeruje co innego. Trzeba jednak przyznać, że ilustracja z twardej oprawy bardziej włoska już być nie mogła. Amerigo to szef komórki przestępczej, właśnie zasiadł do posiłku, którego głównym składnikiem jest makaron spaghetti (btw. tytuł jest bardzo ładnie stylizowany w wijące się nitki), obok stoi bukłaczek wina, a obrus poplamiony jest sosem. Chyba że wyobraźnia podpowie Wam co innego. W cieniu czai się diabeł, co dużo mówi o charakterze postaci z okładki.

Spaghetti Bros. Tom 1

To właśnie od Ameriga Carlos Trillo zaczyna swoją opowieść i od razu uderza w źródło większości jego zaburzeń. Fotografia matki to jedyne co pozostało po rodzicielce, która zmarła przy porodzie jego najmłodszego brata. Zdjęcie ogniskuje żale, złość, pragnienia mafioza i często rozpoczyna i kończy epizody związane z Amerigiem. Dalej jest równie wesoło, bo w rodzince znajdziemy jeszcze policjanta, księdza, aktorkę i zdawałoby się spokojną żonę i matkę. Wspólny mianownik tej gromadki to nie tylko nazwisko rodowe, ale też tajemnice, grzeszki i gorący, włoski temperament.

Spaghetti Bros. Tom 1

Po kilku stronach spodziewałem się ciężkich treści oraz długotrwałej i bolesnej psychoanalizy Ameriga, najstarszego z braci. Już sam początek pozwolił na wydobycie kilku brudnych kawałków, ale autor nie zrobił z tego głównej siły napędowej komiksu. Do zmiany perspektywy pomocna mu była bez wątpienia konstrukcja komiksu, bo Carlos Trillo dzieli historię na 8-stronicowe epizody (klasyk), zmieniając bohatera, o którym chciałby coś opowiedzieć.  Można by się spodziewać, że narracja dostanie od tego czkawki, niczym od spożywania dużej ilości makaronu bez popijania. Jednak wątki są łączone tak zmyślnie, że opowieść płynie dość sprawnie, skupiając się to na którymś bracie lub siostrze, to na którejś z relacji, dopowiadając jakieś szczegóły i odkrywając nowe fakty o rodzinie.

Spaghetti Bros. Tom 1

Największe zaskoczenie to fakt, że Spaghetti Bros. Tom 1 to lektura przyjemna i mocno rozśmieszająca. Mimo pełnej dysfunkcyjności całej rodzinki, momentami aż trudno powstrzymać śmiech. Najbardziej spodobały mi się napady furii księdza, który odwiedzał swojego najstarszego brata z dość sporym krucyfiksem. I to bynajmniej nie po to, aby Amerigo mógł ucałować stopy zbawiciela. Czemu mnie to wszystko tak bawi? Ja wiem? Może dlatego, że relacje z moją rodziną też są poskręcane niczym nitki makaronu?

Spaghetti Bros. Tom 1

W większości strony Spaghetti Bros. Tom 1 dzielone są na sześć kadrów, kolejne klasyczne podejście, które mogłoby nużyć. Tyle że nie przeszkadza mi to, w sumie zwróciłem na ten fakt uwagę tylko z technicznego punktu widzenia. Wkręciłem się tak w historię, że przestałem zwracać uwagę na takie szczegóły. Momentami Carlos Trillo włącza turbo narrację, pozostawiając dymki bez żadnego tekstu. Najpierw wypływa to w naturalny sposób, przy niemym filmie. Później ataki furii księdza komentowane są bezgłośnie. To po prostu trzeba umieć, tak aby bezdialogowy komiks trafiał do czytelnika i ten po prostu go zrozumiał. A jak się to potrafi doskonale, to jeszcze zachwycił. I tak jest w tym przypadku.

Spaghetti Bros. Tom 1

Makaron to dobre źródło węglowodanów, jest najzwyczajniej odżywczy. Nie przez przypadek zaleca się, aby spożywać go w dużych ilościach przed maratonem. Poza tym posiłek na bazie makaronu można przygotować w przysłowiowy kwadrans i spożyć go dosłownie wszędzie. Tak jest też z lekturą Spaghetti Bros. Tom 1, niewielką książeczkę można zabrać wszędzie. Nie trzeba dysponować ogromną pauzą, aby uraczyć się którymś z epizodów, a tak dobrze ukręcone bawiące komiksy mógłbym czytać cały czas. Dokładkę? Tak, poproszę.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Elemental za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: