Nocny krzyk
Są komiksy, które wciągają złożonością fabuły, pozwalają odkrywać swoje poziomy i dają dużo do myślenia. Są też takie, gdzie wszystko jest proste, ale warta akcja sprawia, że zapominam o bożym świecie. No i w końcu są takie pozycje jak Nocny krzyk, w którym niby nic się nie dzieje, ale na końcu po głowie lata myśl „co tu się odjaniepawliło?”. To pytanie dręczy, nie pozwala o sobie zapomnieć niczym próbująca wydostać się przez szybę mucha.
Co w artykule?
Czarownica z sąsiedztwa
To nie jest tak, że Nocny krzyk to komiks bez fabuły. Główną bohaterką Gonzaleza jest czarownica Teresa prowadząca w małym miasteczku sklep z książkami okultystycznymi i innymi takimi tam. Publikuje też swój zin, o tytule, takim jak komiks, w którym występuje. Jej życie jest ciche i smutne, ale czy to jej przeszkadza? Nie, raczej nie. Czy chciałaby coś zmienić? Będzie mogła się nad tym zastanowić, bo być może spełni się jedno jej życzenie.
Do obyczajowej opowieści dołączają Matylda, często odwiedzająca sklep oraz czytująca i kolekcjonująca Nocny krzyk (ale lubi też mangi) oraz Laura, demon zaklęty do niedawna w książce, biegający w koszulce z Pikachu, a przywołany przez Teresę. Dość ponure miasto zanurzone jest w niepokojącej atmosferze, a po jego ulicach hula złowrogi wiatr, związany z dziwnym znikaniem mieszkańców.
Oszczędny w środkach Nocny krzyk
Borja Gonzales używa bardzo oszczędnych środków do zobrazowania swojego komiksu. Ostatnio bardzo odpowiada mi takie przemyślane, spokojne wypełnianie plansz. Najczęściej panują tylko dwie barwy, niebieskawa i różowawa. Jest też kilka innych kolorów, ale te już się tak nie panoszą, jak dwa wymienione. Przypomina mi to trochę Załogę Promienia (no porównajcie – klik), z tym że Tillie Walden inaczej balansuje kolorystycznymi akcentami.
Spójrz mi w twarz
Aurę tajemniczości podsyca fakt, że Gonzales całkowicie pomija szczegóły twarz. Nie odnajdziecie nawet podstawowych elementów takich jak zarys oczu, nosa, czy ust. Puste oblicza skłaniają, aby postacie poznawać po sylwetce i ubiorze, a autor zadbał o to, aby bohaterzy byli charakterystyczni. Teresa przebiera się za czarownicę albo chociaż za cosplayowe wyobrażenie o wiedźmie. Laura jest najwyższa z całego towarzystwa i oprócz wspomnianej koszulki rozpoznacie ją po długich, różowych włosach. Matylda chodzi z deskorolką, a luźne ubrania mają zamaskować (chyba), że jest fanką japońskiej kultury.
Obyczajowy, czy nie do końca?
Narracja odbywa się na dwóch płaszczyznach. Jaśniejszą jest oczywiście warstwa obyczajowa związana ze spotkaniem się trzech dziewczyn i z oczekiwaniem, aż Teresa wypowie swoje życzenie, do czego wcale jej nie śpieszno. Rozmowy dziewczyn bywają gorzkie, uczuciowe i bolesne, ale nie ma tu długich monologów, a raczej oszczędne zdania docierające do ukrytych głęboko przemyśleń.
Drugą płaszczyznę można łatwo przegapić, w większości jest to tło wspomnianych wyżej wydarzeń. Sprawiają wrażenie dżingla, puszczanego w radiu, albo przerywnika emitowanego w telewizji. Ot, coś tam w lesie rośnie, rozwija się, pnie we wszystkie strony, a z gęstwiny wyłania się obserwujące wydarzenia, tajemnicze oko (jedyna, jakie można znaleźć w tym komiksie).
Przeczytaj mnie jeszcze raz
Komiks Gonzalesa czytało mi się doskonale, wyciszone plansze uspokajały mnie po wyczerpujących dniach w pracy, a obyczajowe wątki przyciągały, oczekując zrozumienia. Przyznam, że zazwyczaj wystarcza mi raz przeczytać komiks, aby coś o nim napisać. Nocny krzyk wymagał drugiego podejścia, głównie za sprawą mindfucka, który strzelił mnie po głowie na ostatniej stronie.
Osobiście nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Uwielbiam dzieła, które już ze swojej konstrukcji wymagają kolejnej lektury. Tym bardziej że Gonzales nie wykłada w prosty sposób tego, co chciałby powiedzieć. Odpowiedzi trzeba poszukać, uważnie porozglądać się po ilustracjach, a że są ładne, tak więc nic nie szkodzi.
Pomysły Gonzalesa rozpierają Nocny krzyk od środka, wyginają ramy komiksu, nie można być pewnym prawdziwości wydarzeń i tego, w której płaszczyźnie się rozgrywają. Momentami nie pozostaje nic innego, jak poczuć, o co w tym wszystkim chodzi. Przypomina mi to trochę sposób, w jaki sposób igra David Lynch ze swoimi widzami w miasteczku Twin Peaks. W różnych miejscach porozstawiane są drzwi, potrzeba otwartej głowy, aby przez nie przechodzić.
Będę obserwował, czy gdzieś w zapowiedziach nie będzie się pojawiał Borja Gonzales. Nocny krzyk mocno mnie zaintrygował i chętnie przeczytam jeszcze coś tego autora. A tak, wiem, że muszę nadrobić Black Holes.
Scenarzysta: Borja Gonzalez
Ilustrator: Borja Gonzalez
Tłumacz: Iwona Michałowska – Gabrych
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Format: 178×245 mm
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Druk: kolor