Gun Honey. Tom 1
Gun Honey. Tom 1 to początek nowej serii kryminalnej z dużą domieszką akcji, nasączonej seksem tak mocno, że ocierającej się o erotyk, czy dla bardziej pruderyjnych pornografię (stąd etykietka „tylko dla dorosłych”, ale i trup ściele się dosyć gęsto). Pulpa w nowoczesnej oprawie, rozrywka w czystej, nieskrępowanej postaci.
Co w artykule?
Ukryte i widoczne talenty
Joanna Tan, czyli tytułowa Gun Honey, to azjatyckiego pochodzenia seksowna dostawczyni broni. Zajmuje się nie tyle sprzedażą, ile dostarczaniem we wskazane, często bardzo strzeżone miejsce. Kojarzy mi się to trochę z wniesieniem flaszki na zamkniętą imprezę, choć oczywiście w o wiele niebezpieczniejszej odsłonie. Dziewczyna jest sprytna, diabelsko inteligentna, ale w swoich misjach poza korzystaniem z przebiegłości wykorzystuje też swoją seksualność. Jako rozpraszacz, przynętę, ale i jako broń. Siłą napędowa fabuły jest nie co innego, jak stara, dobra, zimna zemsta. Wendetta za okropną śmierć jej ojca i braci.
Scenariusz napisał Charles Ardai, za rysunki odpowiada Ang Hor Kheng, a kolory Asifur Rahman, ale okładka Gun Honey atakuje, czy tam przyciąga innymi nazwiskami. Trochę mnie drażnią takie zabiegi, ale jak rozumiem, markę trzeba sobie wyrobić, zwabić niczego nieświadomych klientów i już nie dać im odejść. Pierwszy wabik to krótka recenzja od Eda Brubakera, no bo kto ma się znać na kryminałach, jak nie on. Drugim wabikiem jest ilustracja nikogo innego jak Billa Sienkiewicza. W środku można czuć się nieco zawiedzionym, ale no niech będzie. Doceniam. Walka o klienta to nie przelewki.
W Joannie jest seks
Można by odnieść wrażenie, że Gun Honey. Tom 1 zaczyna się od wakacji. Plaża, jacht, skąpo ubrane kobiety, ale to nic mylnego. Ardai wraz z otwierającą sceną odpala pierwszą misję i oczywiście nie ostatnią w tym tomie. Rytm od zlecenia do zlecenia przerywany jest przez kilka wydarzeń. Po pierwsze niezwykłymi talentami tytułowej bohaterki interesuje się strona rządowa, a w szczególności jednostka dowodzona przez kobietę zwaną Nornicą, która często posługuje się agentem Barrowem wyglądającym w sumie identycznie jak wlokący się w przyspawanym do skóry prochowcu John Constantine. Nie mogłem się uwolnić od tego skojarzenia, choć wszystkie postacie w komiksie od razu rozpoznawały w nim glinę, nawet pomimo podbicia oka.
Drugim wątkiem, który wywołuje lawinę wydarzeń, jest akcja dostarczenia broni do więzienia. Co prawda zakończona sukcesem, ale wywołującą wiele więcej zabójstw niż przewidziane. Cień podejrzenia o incydent, który wyrwał się spod kontroli, pada na Joannę, co staję się dodatkową kartą negocjacyjną dla strony rządowej. Całość dąży do emocjonującego finału, ze zgrabnym zwrotem akcji, ale bez zamykania sobie furtki do kolejnych przygód, w końcu to tylko pierwszy tom.
Jest na co popatrzeć
Kheng, mimo że to jego ilustracyjny debiut, dostarcza miłe dla oka grafiki. W pierwszym zeszycie co prawda kilka razy nie poradził sobie z perspektywą, bo Gun Honey skacząc z jachtu do morza w wygiętej pozie, na bank złamałaby kręgosłup (i tyle po dalszych przygodach), a w innym miejscu zaburzone zostały proporcje wycelowanej w bohaterkę broni, przez co pistolet wygląda jak armata. No ale chodzi przede wszystkim o dynamizm, a ten uzyskiwany jest przez dobre kadrowanie, wyciąganie postaci z ich kadrów (to takie małe smaczki, ale ochroniarz oparty o kadr znajdujący się pod ręką to taki komiksowy artyzm) i splashe, najczęściej jednostronicowe, ale i dwustronicowych jest parę.
Gun Honey. Tom 1 to dość szybka lektura, co oczywiście ma swoje zalety, nie nad każdym komiksem trzeba spędzić kilka godzin, ale tego piątego zeszytu trochę mi brakowało. Być może Ardai by przedobrzył, jak by dodał jeszcze jakiś wątek, a scenariusz stracił na wartkości. Na pocieszenie jest trochę dodatków, z których można dowiedzieć się kilka ciekawych rzeczy o powstaniu tego komiksu.
Scenarzysta: Charles Ardai
Ilustrator: Ang Hor Kheng
Kolory: Asifur Rahman
Tłumacz: Mateusz Lis
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Gun Honey
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Druk: kolor