Bibliomulica z Kordoby

Bibliomulica z Kordoby

Bibliomulica z Kordoby to opowieść rozgrywająca się w Europie, a dokładnie na Półwyspie Iberyjskim u schyłku X wieku. Nie za wiele pamiętam z historii o tym okresie, poza tym, że gdzieś na terenie Wielkopolski kształtowało się nasze państwo. Wilfrid Lupano zabiera nas w dużo cieplejsze miejsce, najwyższą odnotowaną temperaturą w Kordobie było do tej pory 46,6 stopni Celsjusza, a za chwilę będzie jeszcze goręcej, bo padł rozkaz spalenia wielkiej biblioteki miasta, jednej z największych i zawierającej setki cennych ksiąg.

Czas na nowe, niekoniecznie lepsze

Jest to oczywiście akcja czysto polityczna, po śmierci kalifa Ala-Hakama II prawowitym władcą zostaje jedenastoletni Hiszam II, trzymany w pałacu, jak w złotej klatce, do której klucz trzyma wezyr Muhammad Amir i to on w rzeczywistości rządzi kalifatem. Palenie książek zawierających cenną wiedzę, a także dokumentujących istniejącą cywilizację, ma doprowadzić do wprowadzenia nowego porządku. Nie jest to oczywiście szybka zmiana, bo to początkowe wydarzenie prowadzić ma do wojny.

Bibliomulica z Kordoby

Ochrony cennych ksiąg, choć nie wszystkich, a pośpieszny wybór pada na te wyjątkowo cenne, lub te, które były pod ręką podejmuje się Tarid, wykształcony niewolnik wysokiego rzędu, eunuch opiekujący się biblioteką. Pomaga mu Lubna, kopistka, czyli osoba zajmująca się przepisywaniem, a do ekipy przypadkiem i bez większego entuzjazmu dołącza Marwan, dawny uczeń bibliotekarza, teraz drobny złodziejaszek oraz okropnie leniwa mulica, która robi za siłę roboczą.

Przypadek? Nie sądzę!

Zbieg okoliczności, który został rozegrany, aby bohaterowie mogli się spotkać, zaciekawia i wciąga czytelnika w przygodę. Kibicowałem bohaterom, aby udało się im ocalić tyle książek, ile się da, przez co przeoczyłem kilka ważnych szczegółów. Z tym że Lupano specjalnie nie eksponuje wszystkich składowych na samym początku, tak aby na spokojnie opowiedzieć o nich później, choć muszę przyznać, że prawdy o mulicy zupełnie się nie spodziewałem i lekko opadła mi szczęka.

Bibliomulica z Kordoby

Niemniej najważniejsze jest, że Marwan, który został przed laty wywalony z biblioteki za kradzież, postanowił po latach oczyścić trochę swoje sumienie i oddać książkę, którą ukradł i sprzedał, po czym, no… znowu ją ukradł. Tym razem po to, aby ją zwrócić. Wpada do Kordoby w bardzo kiepskim momencie, sprawy nabierają tempa i już po chwili dogania Tarida i pomaga mu w ucieczce. Słabo przygotowanej, bez zapasów, z planem, który co najwyżej można nazwać wstępnym, a w pogoni za nimi zostaje wysłane wojsko. Można się domyślić, że rzeczywiście na grzbiecie mulicy musiały znaleźć się cenne książki.

Kiedyś nudziło, teraz ciekawi

To, co w szkole mnie niezmiernie nudziło, teraz jest dla mnie arcyciekawe, a mam na myśli historyczne okoliczności. Słabo kojarzyłem historię Hiszpanii, Lupano genialnie wybiera punkt startu, bo nie mogło być lepszego startu, niż moment przewrotu, ale ma czas poopowiadać o spokojniejszych czasach, bo droga jest długa i uciążliwa. Każdy z bohaterów ma okazję, aby opowiedzieć swoją historię, aby opowieść była spójna, retrospekcje wprowadzane są partiami, im dalej w komiks, tym więcej kawałków układanki wskakuje na swoje miejsce.

Bibliomulica z Kordoby nie jest komediowym komiksem, ale niekiedy zwyczajnie nie da się nie uśmiechnąć. Choćby mulicę ciągnie zabawnie do matematycznej księgi autorstwa Al-Chuwarizmiego, a rozwiązanie tajemnicy jest logiczne i satysfakcjonujące. Bohaterowie są bardzo sympatyczni, Tarid wyjaśnia czemu przeszedł islam, choć widać to też po jego brzuchu, mulicy nie chce się wcale tyrać, a Marwan jak to narwany rzezimieszek, wszędzie jest go pełno. Lubna jest najbardziej racjonalna z całej ekipy, której zwyczajnie nie da się nie lubić.

Bibliomulica z Kordoby

Zostać kalifem, w miejsce kalifa

Ciężaru odejmują też rysunki Chemineau, ładne, kolorowe, przyjemne, no może poza momentami na skraju wspomnień i snów, bo tu bywa lekko strasznie, a szaro-sine grafiki to podkreślają. Niemniej od samego początku sieje skojarzeniami do humorystycznych komiksów, a najbardziej chyba do Przygód Wielkiego Wezyra Iznoguda (więcej tu – klik). W sumie Bibliomulica z Kordoby to komiks o tym, co by się stało, gdyby zły do szpiku kości wezyr stał się kalifem, w miejsce kalifa. Oba tytuły łączy też orientalny klimat, widoczny choćby w turbanach, ale humor, mimo że występujący w obu, jednak jest już innego kalibru.

Z komiksu Lupano można czerpać, bo to nie jest komiks ot tak sobie stworzony, bo czemu nie, skoro nikt takiego dotąd nie napisał. Całkowicie się zgadzam, że „książek nigdy za mało”, są drogocenne, nawet gdy je obedrzeć ze skóry, czyli z ładnych, a czasem cennych okładek (czy to limitowanych, czy wykonanych z drogocennych materiałów). W kluczowych momentach Lupano stawia na gorzką refleksję. W czasie wojny cenniejszy od wiedzy jest ostry miecz i mimo że opisywane czasy mamy dawno za sobą, a obecnie najpotężniejsze biblioteki mamy w internecie, to przecież wystarczy wyłączyć internet, aby miliony ludzi odciąć od wiedzy.

Scenarzysta: Wilfrid Lupano

Ilustrator: Leonard Chemineau

Tłumacz: Krzysztof Umiński

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 205×275 mm

Liczba stron: 268

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Share This: