Marvel Must-Have. Tom 9 – Daredevil. Odkupienie
Kolekcja Marvel Must-Have nie doszła do dziesiątego tomu, a już dwa tomy zostały poświęcone rogatemu obrońcy Hell’s Kitchen. Po „Ojcu” Joe Quesady (więcej tu – klik) pojawił się „Daredevil. Odkupienie” ze scenariuszem Davida Hine’a i ilustracjami Michaela Gaydosa oraz okładkami Billa Sienkiewicza. Dla mnie bomba, bo DD to mój ulubiony superbohater, uwielbiam wiele elementów z jego mitologii i ma szczęście do najlepszych nazwisk w całym przemyśle komiksowym. Ja wiem, że to może nie pierwsza liga w Marvelu, ale może dlatego, że zawsze był z boku i czasem trzeba go było ratować, to tak go lubię.


Co w artykule?
Diabeł z Hell’s Kitchen po stronie prawa
Oś czasu, uwielbiam te dwie strony w albumach tej kolekcji, pozwala prawidłowo umiejscowić, gdzie w chronologii plasuje się „Daredevil. Odkupienie”. Po eksperymencie ze zleceniem Daredevila poza Marvela i flircie z Marvel Knights, którego celem było przemycenie poważniejszych treści, Diabeł z Hell’s Kitchen otrzymał nowe życie i nowe kłopoty. Dużo poważniejsze niż konieczność oklepania po raz sto pięćdziesiąty ósmy Stilt-Mana albo Electro. Mam tu przede wszystkim na myśli runy Bendisa i Brubakera.


I to ten klimat znajdziecie w „Odkupieniu”. Gęsty, namacalny, sięgający do problemów z prawdziwego życia czy tematów z pierwszych stron gazet. Tym bardziej że temat przewodni inspirowany jest prawdziwą historią nazywaną „sprawą trójki z Memphis”. Poważny temat makabrycznego morderstwa dziecka i bezkompromisowego polowania na czarownice wręcz wymusza wepchnięcie Matta Murdocka na czoło i wykorzystywanie jego umiejętności na sali sądowej. No przecież nie po to chłopak tyle studiował, aby latać tylko po nocach w spandeksie. Dualizmu tej postaci trochę jest, ale akcent położony jest na walkę prawniczą.
Gęsty realizm i ciężar moralny historii
„Daredevil. Odkupienie” to miniseria z 2005 roku. Otrzymujemy ją w kolekcji w całości i w zasadzie nic więcej niż to, w jaki sposób narodził się Diabeł z Hell’s Kitchen, nie trzeba wiedzieć. A nawet bez znajomości genezy zbyt wiele się nie traci. Hine i Gaydos tworzą mocną atmosferę, w której ilustracje rysownika znanego z „Alias”, serii o Jessice Jones, kapitalnie się sprawdzają.
Czytając ten komiks, aż gotuje się krew, a trzeba przyznać, że nie dość, iż takie historie to nie jest fikcja, to jeszcze sam przemysł komiksowy w Stanach Zjednoczonych swego czasu, a mam tu na myśli połowę lat 50. XX wieku, mocno ucierpiał na zarzutach o demoralizację młodzieży. W pewien sposób David Hine rozlicza się z masową histerią, w której publicznie palone były komiksy. W Daredevilu najbardziej obrywa heavy metal, ale z tyłu kołaczą się też inne diabelskie produkty związane z popkulturą. No i w końcu Daredevil przecież biega po ulicach w stroju diabła.


Lektura tego komiksu nieco przypomina „Tańcząc w ciemnościach”, film z Björk w roli głównej. Może za sprawą nieuczciwego procesu, wzajemnego krycia, a może za sprawą sceny wykonania wyroku śmierci. Co prawda film Larsa von Triera miażdży dużo bardziej konkretnie, ale kroplę tożsamego dramatu można znaleźć w „Odkupieniu”.
Daredevil na sali sądowej, nie na dachach
David Hine znajduje praktyczne i przyziemne zastosowanie dla wyostrzonych zmysłów Daredevila. Już pewnie wiecie, że Matt wsłuchuje się w bicie serca osób, z którymi rozmawia, by przekonać się, czy mówią prawdę. Problem w tym, że Joel, główny podejrzany o morderstwo, znajduje się na lekach, a więc Murdock musi uwierzyć mu na słowo, gdy mówi, że jest niewinny. Niemniej opis cichej symfonii zniszczenia, w której Matt opisuje, co akurat dzieje się podczas egzekucji, obezwładnia i tworzy iluzję, tak jakby się tam było.
Zdarza mi się dość często wyobrażać sobie gdzieś w połowie, jak się dany komiks skończy. I aż huczało mi w głowie, że Daredevil powinien przestać robić za straszaka wysiadującego na gałęzi za oknem, a mógłby ruszyć do akcji. Wyciągnąć siłą niewinnego człowieka z uścisków niesprawiedliwego procesu. I ciekawe, że Hine chwyta tę myśl w ostatnim zeszycie, ale spycha ją do poziomu fantazji czy nawet snu. W wielu innych komiksach z obrońcą Hell’s Kitchen tak właśnie by się stało, ale nie tym razem.


„Daredevil. Odkupienie” to bardzo mocny album. Nalepka „tylko dla dorosłych” nie jest w żaden sposób przesadzona. No i fakt, że tytuł kolekcji pasuje do tego komiksu, bo to rzeczywiście jest must have. Może niektórym brakuje w kolekcji Thora, Iron Mana czy Kapitana Ameryki. To się pewnie zmieni, ale poziom tego albumu będzie cholernie ciężko przebić.
Scenarzysta: David Hine
Ilustrator: Michael Gaydos
Okładki: Bill Sienkiewicz
Wydawca: Hachette
Seria: Marvel Must-Have
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 144
Oprawa” Twarda
Druk: kolor









