Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz przychodzi mi pochylić się nad powszechnością i popularnością komiksu we Francji. Francuzi (i frankofoni) na wyścigi piszą przygodowe bądź sensacyjne komiksy osadzone w przeróżnych okresach burzliwej historii Republiki, które stają się przystępnym źródłem wiedzy. Dampierre Swolfsa jest właśnie jednym z takich utworów.
Yves Swolfs znany jest polskiemu czytelnikowi głownie ze spaghetti-westernowej serii Durango i pseudo-erotyczno-wampirycznego cyklu Książę Nocy. Tym razem belgijski scenarzysta i rysownik przenosi nas do Francji targanej wewnętrznymi konfliktami. Dziesięcioczęściowa seria w Polsce ukazuje się nakładem wydawnictwa Scream, które podobnie jak w przypadku innych tytułów postanowiło wydawać po dwie części w jednym albumie. Pierwszy z nich zawiera tomy Czarny Świt i Czas zwycięstw.
Młody i ambitny Dampierre niemal cudem dostaje się na lekcje fechtunku do legendarnego mistrza Forestiera. Wyrozumiały Forestiera jest nie tylko świetnym nauczycielem, ale i pobłażliwym ojcem, spoglądającym przychylnym okiem na romans swojej córki z nowym podopiecznym. Słodka Ariadna umila mu czas, a lekcje fechtunku są drogą do spełnienia wyższego celu. Gdy tylko nadarzy się okazja, odważny Dampierre rzuca się w wir spisków i politycznych rozgrywek, dzięki czemu może wejść do wyższych sfer społecznych.
Dampierre to dobrze skonstruowany komiks płaszcza i szpady. Krew się leje, rękawice zostają rzucane, a mniej lub bardziej cnotliwe damy chętnie podwijają spódnice nad biodra. Bohaterowie komiksu niestety są odrobinę problematyczni. Choć są to bohaterowie-typy, potencjalnie uniwersalni i zrozumiali dla każdego czytelnika, ich działania są ściśle związane z historycznym tłem komiksu. Występująca w komiksie nomenklatura i liczne aluzje do historii wymagają nieco obycia w annałach Republiki. Przypisy tłumacza z pewnością pomagają, ciężko jednak nawet z ich udziałem nazwać Dampierre’a komiksem dla wszystkich.
Dla entuzjastów francuskiej historii, komiks Swolfsa będzie niebywałą ucztą pełną smaczków, a ukryte na drugim i trzecim planie postaci historyczne dodadzą pikanterii. Precyzyjnie odwzorowane miejsca i wydarzenia nadają komiksowi reporterskiego ducha. Słowem, Dampierre to rzetelna lekcja historii okraszona zmysłowymi kobietami i przebiegłymi mężczyznami.
Lekcje historii mają to do siebie, że nie każdy je lubi i nierzadko ich koniec witany jest z wielką ulgą. Na szczęście Swolfs jest jednym z tych nauczycieli, którego nawet po latach od opuszczenia szkoły wspomina się z uśmiechem.