Amazing Spider-Man 3Spiderversum to końcowy etap mojej przygody z tą serią. Start był przyjemny i zachęcający. Potem było mocne uderzenie w ścianę, w postaci rozwleczenia wstępu do kolejnej historii i podsunięcia kilku miernych opowiastek. Teraz rozczarowanie i znużenie. Pas.
Czas to pieniądz
Wiadomo, do pierwszych kilku zeszytów musiała trafić bardziej generyczna fabuła. Musiała się spodobać większości czytelników, żeby ustabilizować popyt na serię. Amazing Spider-Man 3 to już ten moment, kiedy Marvel musiał wiedzieć, że będą potrzebne większe zmiany. Tyle czekania na zbliżające się żółwim tempem Spiderversum i taki zawód. Nie było warto. Fabułę eventu ogólnie oceniam jako średnią. W dalszym ciągu jest to scenariuszowe lanie wody. Do tego przekonałem się też, że słusznie pominąłem Spiderversum z serii Spider-Man 2099. Znajomość niewymagana do cieszenia się średnią lekturą Amazing Spider-Man 3. Czas nie wyleczył ran zadanych przez chaotyczny zlepek wątków pobocznych, jakim był drugi tom.
Powtórka z rozrywki
Podobnie jak w rozmemłanym wstępie, lwią częścią reszty historii jest po prostu pokazywanie innowymiarowych odpowiedników Petera Parkera. Na tyle częste i szczegółowe, że rozpoznawanie poszczególnych spiderów nie sprawia trudności. Tyle tylko, że nie stanowi też żadnej większej frajdy. Wręcz przeciwnie, w wielu miejscach sprowadza się do zbędnej błazenady. Cięższy klimat łowów Dziedziczących z jednej strony, z drugiej gadająca świnia, równie elokwentny samochód i wielki robot wyrwany z mangowej rzeczywistości. Amazing Spider-Man 3 gubi spójność i ciężko go brać na poważnie, ale też nie jest czystym rechotem z samego siebie. Przy okazji wizyt na kartach komiksu przeróżnych wariacji na temat Człowieka Pająka, nie sposób opędzić się od nasuwających się porównań. Opowieści o przyjaznym superbohaterze z sąsiedztwa ilustrowane były przez wielkich artystów. Spider-Mana zwykłem oglądać raczej w mistrzowskim niż w poprawnym wykonaniu. Rysunki Coipela i Camuncoliego są w porządku, ale brak im mocnego, indywidualnego charakteru.
Amazing Spider-Man 3 się nie broni
Akcja w całym trzecim tomie pędzi w bardzo satysfakcjonującym tempie. Mamy kilka umiarkowanie zaskakujących zagrywek, ale większość kluczowych rozwiązań jest mocno przewidywalna. Na dokładkę punkty zwrotne są sowicie okraszone zbędnym patosem. W zestawieniu ze sporą ilością humorystycznych scenek nie wypada to najzgrabniej. Komiks czyta się ze względu na wartką fabułę dość szybko. Finał niestety nie wynagradza czasu spędzonego na obserwowaniu watahy pająków. Trąci banałem, nie dzieje się tak naprawdę nic przełomowego. Po zakończeniu kolejnego eventu znów wracamy do punktu wyjścia. Zmiany są, patrząc obiektywnie, czysto kosmetyczne. Ot, po prostu Parkerów przez jakiś czas nie było na posterunkach, załatwiali kolejnych złych gości. Powiew świeżości z pierwszego tomu to już tylko wspomnienie. Amazing Spider-Man 3 to drugi tom serii, którego mogłoby nie być. Z nostalgii sięgnąłem po jedynkę, po kolejne dwa z nadzieją. Ewidentnie powinienem pozostać przy klasykach.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.