Armada. Tom 5
Armada. Tom 5 to ostatni gruby zbiorczak z przygodami Navis, choć nie ostatni tom tak w ogóle. Nowe opowieści powoli wychodzą na pierwotnym rynku, jak informował Tomasz Kołodziejczak, Egmont nie chce, aby polski czytelnik czekał latami, aż uzbierają się cztery odcinki, następne tomy będą zbierać pod dwa oryginalne komiksy. Kontrowersyjna decyzja i w sumie nie wiem do końca co o niej myśleć, przyjdzie czas na weryfikację. Tymczasem można cieszyć się z kolejnego grubiutkiego albumu.
Co w artykule?
Grubo, ale po raz ostatni
Armada. Tom 5 zbiera pojedyncze tomy serii: Chłód, Epidemia, Zatrzymani w czasie i Aktualizacja. Każdy z odcinków to zamknięta historia, ale tym razem warto przeczytać te historie po kolei. Im bliżej końca materiału z tomów zbiorczych, tym akcja zachowuje większą ciągłość. Na początku Navis ląduje z powrotem na Tri-JJ 768, planecie o klimacie lodowcowym zamieszkiwanej przez rasę bardzo podobną do ludzi. Po zakończeniu misji wybuchają po sobie dwa zagrożenia mające potencjał zniszczenia całej armady, po czym Morvan zamyka cykl historią o przeszłości Navis, narodziny na zakończenie to coś niesamowicie uroczego, co przyjemnie przypomina mi Odyseję Kosmiczną Kubricka.
Akcji jak zawsze jest co niemiara, u boku Navis stoi jej syn, jeden z najbardziej sprawnych wojowników całego konwoju statków i planet, a jakby zwyczajnych strzelanin i bijatyk nie było dość, to wrzucany jest jeszcze tryb turbo zawierający teleportację i cofanie czasu. Do drużyny dołącza też genialna Julia (choć twist z Juliuszem nie do końca mnie przekonuje), dzięki czemu fabuła zawiera parę rozkmin technologicznych, co w science-fiction jest jak najbardziej na miejscu i urozmaica lekturę.
Buchet unika rozkładówek, choć jedna, prawie się pojawiła w Aktualizacji. Prawie, bo duża ilustracja i tak jest uzupełniona o kilka mniejszych kadrów. Zazwyczaj strona dzielona jest na około dziesięć klatek, w różnych konfiguracjach. Każdy obrazek obdarzony jest dużą ilością szczegółów, przez co Armada jest komiksem, który czytam, trzymając bardzo blisko nosa. Nie kojarzę, aby jakikolwiek inny album lądował tak blisko mojej twarzy. W tym cyklu zresztą wszystkiego jest dużo, statków, planet, technologii, ras. Rozmaitość na każdym kroku, kombinacji i potencjalnych wątków jest jeszcze na przynajmniej drugą taką liczbę tomów.
Zyskanie świadomości
Czuć, że Morvan na poważnie rozważał zakończenie serii. W Zatrzymanych w czasie pokazana jest nawet śmierć Navis, choć w sposób niewpływający na główną linię wydarzeń. W połowie pierwszej historii Navis jest o krok od zyskania świadomości, że jest postacią z komiksu, choć krążące wkoło twarzy głównej bohaterki pędzelki okazują się narzędziami do wykonania portretu. Szkoda, choć trudno byłoby się z tego wycofać, mimo że przecież Fantastyczna Czwórka spotkała Jacka Kirby’ego, co nie uniemożliwiło dalszych przygód tej drużyny.
Turbo tempo w komiksie
Morvan dobrze kontroluje narrację, czasem strony aż spływają dialogami, ale bywa też, że to akcja zabiera pierwszy głos i wystarczy obraz, aby przekazać treść. Czasami jest to skrzyżowane, podczas przemówienia którejś z postaci, w tle coś już zaczyna się dziać, jak na przykład przy dialogu Głównego Przewodniczącego z Rib’Wundem, gdy wybrzmiewają jeszcze ostatnie słowa rozmowy, a już wykonuje się rozszczepienie jednostki centralnej konwoju, tak jakby następne wydarzenia nie mogły się już doczekać na rozpoczęcie następnej sceny.
Aktualizacja nosi znamiona świetnego finału i dobrego sci-fi samego w sobie. Navis zachowuje się i wygląda tak, jakby dokonała się na niej ostatnia transformacja. No i w końcu dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu. W tej historii nagromadziło się mnóstwo wątków. Jest wątek religijny skrzyżowany z samobójstwem, przez które przewleczone jest kryminalne śledztwo. Nie brakuje krytyki źle rozumianego rozwoju ludzkości i wykorzeniania uczuć, jest i rozwarstwienie społeczne, i hodowanie klasy podludzi wykorzystywanej do usługiwania i pracy. Gdyby to rzeczywiście był finał i seria nie była kontynuowana, odszedłbym bardziej niż kontent, choć oczywiście zobaczę dalej co u Navis, bo Morvan pozostawił kilka otwartych wątków. W tym ten, który najlepiej smakuje na zimno, czyli zemstę.
Scenarzysta: Jean-David Morvan
Ilustrator: Philippe Buchet
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Armada
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor