Bradl tom 4 – Recenzja
O czym jest komiks Bradl tom 4? O wojnie, o szpiegach, o kobietach zaangażowanych w pomoc dla wywiadu i o braku funduszy na działalność konspiracyjną. O nadziei, beznadziei, melancholii, odwadze, o słabości.
Bradl tom 4 – Historia pisana inaczej
Na wstępie ogromny plus za dokładny zarys historyczny. Przybliżenie sylwetek prawdziwych polskich agentek, jakbyśmy to teraz określili „bab z jajami”, które, nie bacząc na nic, służyły Polsce, wykorzystując swoje wpływy, pieniądze, urok osobisty. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że ten prozaiczny wstęp oceniam dużo, dużo wyżej niż całą resztę, a szkoda, bo komiks w moim odczuciu ma w sobie ogromny potencjał, żeby trafić z ważnymi sprawami do szerszej publiczności. Jest to forma bardzo atrakcyjna dla społeczeństwa, które, chcąc nie chcąc, jest cywilizacją coraz bardziej obrazkową. Tekst nie trafia do nas tak łatwo jak obraz, nie powoduje znużenia, a migawki co rusz otrzeźwiają umysł, potęgując skupienie. W Bradlu autorzy wpadli jednak w pułapkę.
Zwolnij, pogubiłam się
Jak napisałam wyżej, dużo lepiej odebrałam wstępny zarys historyczny i, pełna ekscytacji, zaczęłam lekturę. Byłam w pełni skupiona, bo zdawałam sobie sprawę, że temat jest ciężki i domyślałam się, czego mogę się spodziewać. Nauczona po „Chlebie wolnościowym” (klik – odnośnik do recenzji) byłam przygotowana na najgorsze. Cała szata graficzna potęgowała poczucie patosu. Zeszyt zawiera dwie historie i w obydwu koszmarnie się gubiłam. Postaci są tak do siebie podobne, że nie mogłam się zorientować kto jest kto. Moje zdezorientowanie pogłębiał też fakt, że na jednej stronie, bez ostrzeżenia, zmienia się płaszczyzna czasowa! Te dwie płaszczyzny odróżnia od siebie tylko odcień rysunków. Rysunków dobrych, oddających klimat i powagę historii, ale wciąż… mało zróżnicowanych. Moje mało wprawne oko naprawdę nie wyłapywało niuansów, ale ja jestem komiksowa świeżynka, więc wybacz mi czytelniku, jeśli popełniłam jakieś faux pas.
Nie poddam się
Moją największą wadą jest to, że jestem uparta. Moją największą zaletą jest to, że jestem uparta. Niby wiem, że nie da się zrobić drugi raz pierwszego wrażenia, które ponoć jest najważniejsze. Mam to gdzieś. Zaczynając lekturę Bradla od czwartego zeszytu i nie wypowiadając się o nim zbyt pochlebnie, zachowuję się niebywale nieelegancko. Dlatego z tego miejsca obiecuję, że przeczytam pozostałe trzy zeszyty i przemyślę jeszcze raz moją dzisiejszą recenzję. Jak trzeba będzie, to odszczekam.
Karolina
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.