Deadpool Classic. Tom 1
Śmiało można powiedzieć, że Deadpool w krótkim czasie stał się komiksową pierwszą ligą polskiego rynku komiksowego. Do takiego stanu rzeczy z pewnością przyczynił się brutalny i zarazem dowcipny film z Ryanem Reynoldsem w roli głównej, powodując też niespotykaną sytuację wydawniczą w kraju nad Odrą. Pyskaty najemnik ciągnie w tej chwili nie jedną, nie dwie, ale trzy komiksowe serie i to jeszcze u jednego wydawcy. Po mającej swoje momenty serii Marvel Now! Posehna (zajrzyjcie TU) i cienkim niczym rosół z kostki Thunderbolts, przyszedł czas na Deadpool Classic. Tom 1. Co w środku? O tym poniżej.
Co w artykule?
Stworzył go na swoje podobieństwo
Deadpool pojawił się pierwszy raz w The New Mutants #38, w historii napisanej przez Fabiana Niciezę, a narysowanej przez Roba Leifelda. Mimo trendów lat 90. kostium najemnika jest raczej prosty, choć bez umieszczenia kilku kieszonek na klacie się nie obyło. Trzeba przyznać, że Robowi udało się projektu nie popsuć. Natomiast to, co czyni Wilsona Deadpoolem i za co go wszyscy kochają, to jego cechy charakteru nadane przez Niciezę i rozwijane dalej przez innych scenarzystów.
Niezrównoważenie psychiczne, gadanie do siebie, spora dawka złego poczucia humoru i łamanie czwartej ściany. Ostatnie (niestety ale) w Deadpool Classic. Tom 1 występuje rzadko, ale gdy najemnik powtarza wybrzmiałą chwilę wcześniej onomatopeję, nie sposób się nie uśmiechnąć. Odcięta ręka gra tu ważną rolę i jest przedmiotem kilku żartów, choć trochę mniej sprośnych niż w filmie. Znajdziemy też kilku mutantów spoza pierwszego szeregu z Juggernautem i Banshee na czele.
Deadpool Classic. Tom 1 – początki najemnika z nawijką
Deadpool Classic. Tom 1 to pierwszy wolumen serii, która wbrew pozorom nie zbiera wszystkich przygód Wilsona. Do kompletnej listy z początkowego okresu brakuje bodaj zeszytów X-Force. Otrzymujemy za to dwie miniserie i pierwszy numer Deadpool Vol. 1. Wychodzi z tego zlepek, którego nie da się czytać nie zgrzytając zębami. Sprawy nie poprawiają rysunki Liefelda, zwłaszcza kadr z piciem kawy, wygrywający zresztą internety. Nawiasem mówiąc, wyniki wyszukiwania po frazie Rob Liefeld Worst Arts poprawią wam humor. Polecam!
Zawarte w Deadpool Classic. Tom 1 dwie miniserie Goniąc w kółko i Grzechy przeszłości korespondują między sobą i kończą niejako wątek zaczęty w The New Mutants. Zwieńczeniem tej zbieraniny są zeszyty w scenariuszu Marka Waida i częściowo zilustrowane przez Iana Churchilla. Czemu potrzebny był drugi rysownik? Właściwym tłumaczeniem zdają się napięte terminy. Szkoda, bo naprawdę miło było popatrzeć na rysunki cechowane dużą ilością szczegółów, przypominające prace moich ulubionych mistrzów z lat 90., takich jak Todd McFarlane czy Erik Larsen.
A może by tak wyjechać w Bieszczady?
Lektura komiksu Deadpool Classic. Tom 1 uprzykrzana jest przez znienawidzone odnośniki typu „Spider je kanapkę, przyrządzoną wcześniej w Web of Spider-Man #1500”, albo „pada żółty śnieg, bo Iceman wypił za dużo piwa w X-Factor #2900”. Cóż, jeśli ktoś ma nerwicę natręctw, powinien trzymać się od Marvela z dala. A co na to sam Deadpool?
Jestem przekonany, że sięgnięcie po wspomniane zeszyty X-Force, w których Deadpool pojawia się po raz pierwszy i tak nic nie pomoże, bo tam czeka kolejna litania odnośników. Dzięki restartom jak to miało miejsce w seriach pod znakiem Marvel Now! da się jakoś czytać pomniejsze części uniwersum. Suma summarum może zostawić to w cholerę i zacząć czytać wszystko od początku? Czyniąc to dzisiaj, już za 7 lat da się dojść do momentu, w którym pierwszy raz pojawił się Deadpool i to bez bólu w tylnej części ciała, jakim są niekończące się odsyłacze.
Sylwester
Komiks Deadpool Classic. Tom 1 znajduje się w ofercie wydawnictwa Egmont.