Po lekturze pierwszej części (więcej tu – KLIK) z dużą niecierpliwością oczekiwałem kontynuacji. Na szczęście moja cierpliwość nie musiała być długo testowana i kilka dni temu w progu moich drzwi pojawił się listonosz z paczuszką wysłaną ze sklepu GeekZone. Po odpakowaniu ujrzałem ciekawą okładkę sugerującą, że w środku dziać się będzie co niemiara. I tak właśnie jest. Panie i Panowie „Fury. My war gone by. 2” to świetne zwieńczenie historii Nicka Fury`ego, Nicka, którego do tej pory nie znaliśmy od tej strony.
Garth Ennis kontynuuje kierunek obrany w pierwszym albumie, ukazuje Nicka jako twardego żołnierza uzależnionego od wojny. Jako faceta, dla którego wojna to sens życia. Forma opowieści również jest zachowana, całość historii przedstawiona jest jako wspomnienia przywoływane z pamięci pułkownika. Kolejnym wspomnieniem po nieudanym zamachu na Kubie, jakie możemy przeżywać od nowa wraz tytułowym bohaterem to misja, w której znany nam z pierwszej części senator McCuskey wraz z dwoma agentami CIA zlecają Nickowi zabójstwo generała wietnamskiej armii, który to po nieudanej obronie Điện Biên Phủ darował Fury`emu życie. Jak się okazuje, generał Giap jest w posiadaniu informacji, które mogą być bardzo niebezpieczne dla amerykańskiej polityki. Do tego zadania jednak Fury nie został wyznaczony sam, ramię w ramię z pułkownikiem stanął… nie kto inny jak Frank Castle (nim został Punisherem). Plan zabójstwa był prosty, jednak jak możecie się domyśleć, na wojnie nic nigdy nie idzie zgodnie z planem.
Drugą część komiksu stanowi wspomnienie, misji w Nikaraguiz roku 1984, w której to nasz bohater spotyka kolejną personę Marvel MAX – Barracude – psychopatycznego przywódcę czegoś na kształt wojennego klanu utworzonego z żołnierzy armii USA. Dopiero tutaj po tylu latach spędzonych na wojnach do pułkownika Fury`ego dociera prawdziwe znaczenie wojny i jej koszt. Koszt, który ponosi ludność cywilna.
Ten komiks to świetna opowieść o wojnie, zmianach jakie wojna wywiera na ludziach, politycznych grach prowadzonych z cienia oraz ludzkiej bezwzględności. Komiks jak każdy inny z serii Marvel MAX przeznaczony jest dla czytelnika dorosłego i wcale mnie to nie dziwi. Nie zważając nawet na goliznę czy bardzo brutalne kadry przedstawiające stosy ludzkich zwłok, komiks ukazuje najciemniejsze z zakątków ludzkiej natury. Beznamiętne morderstwa, chciwość, zdrada, to wszystko jest tu tak umiejętnie wplecione w historię, że, choć to przerażające można tego nawet nie zauważyć. Od to tylko opowieść starego, umierającego pułkownika, który przeżył o kilka wojen za dużo.
Na wielką pochwałę zasługuje również wątek, który myślałem, że się urwie po pierwszym albumie. Romans Nicka z żoną senatora, zachowanie bezwzględnego polityka oraz kobieca zazdrość i gniew. Świetny wątek, który w pierwszej części uważałem tylko za tło tutaj wychodzi na równorzędny plan z opowieściami Nicka, choć ten w nim nie występuje. To co czyni tę historię tak ciekawą, to fakt, że nie jest to jakaś wielce wymyślna opowieść, że wszystko co tu czytamy mogło stać się naprawdę. Nie jest to jakaś niestworzona historia, w której jeden facet wygrywa wojnę, jest to opowieść o żołnierzu, który pokochał wojnę i była to jedna miłość jaką znał przez całe życie.
Na koniec pochwalić należy również Gorana Parlova za świetne rysunki, które pozwalają skoncentrować się na najistotniejszych detalach nie odciągając uwagi od dialogów. Świetne ilustracje potęgują to co przekazać chce nam scenarzysta i wprowadzają czytelnika w ciężki wojenny klimat. To na co jednak szczególnie trzeba zwrócić uwagę to genialne ilustracje ukazujące krok po kroku powolne starzenie się bohaterów. Jak dla mnie bomba.