Klezmerzy. 4. Latający trapez! – piosenki o miłości
Joann Sfar przez trzy tomy popychał swoją nietypową grupę do tułaczki po kresach wschodnich. Tym razem dał im jednak odetchnąć w Odessie. Klezmerzy. 4. Latający trapez! to nadal opowieść o podróży, ale tym razem w głąb siebie. To też opowieść o miłości.
Co w artykule?
All Star Band
Kocham muzykę, już jako dzieciak zasłuchiwałem się w różnych kasetach, szybko zaczęła też liczyć się dla mnie otoczka. Okładki, składy, okoliczności powstawania i tym podobne pierdoły, które miały mniejszy lub większy wpływ na to, co się słyszy, lub wcale. Joann Sfar uzbierał grupkę muzyków, czy może muzykantów. Jakże barwny to jest skład, charyzmą mógłby obdzielić z pół tuzina współczesnych zespołów i jeszcze coś by się zostało.
Noé Davidovitch zwany jest pieszczotliwie Baronem Tyłka Swego, na okładce pierwszego tomu tkwił za pianinem, ale gra też na klarnecie. To za nim podążyła piękna Hava, która dzieli się ze słuchaczami swoim śpiewem. Yaakov został wyrzucony z jesziwy, teraz gra na banjo, choć w teorii o muzyce nie wiem nic, być może nawet żadna tonacja mu nie przeszkadza. Vincenzo jest doskonałym skrzypkiem, a Tchokola świetnie gra na gitarze, choć u Cyganów to raczej nie rzadkość.
Grupa przybłędów szuka oczywiście okazji, by zarobić parę groszy, a taka okazja się nadarza podczas przedstawienia cyrkowego. Podczas gdy nad głowami przelatują akrobaci, na dole wśród publiki też rozgrywa się spektakl. Trwa pijatyka nie na żarty, choć wśród awanturników, czy troskliwych ziomków znajdują się też osobnicy, którzy w kuflu szukają zapomnienia.
Miłość niejedno ma oblicze
Joann Sfar przepięknie rozpisuje, co się dzieje z zakochanymi osobnikami, ale każdego członka grupy wysyła w innym kierunku. Przepięknie to wygląda i oddaje sytuację, jak to wygląda w prawdziwym życiu. Jedni chcieliby znaleźć odpowiedź na rozterki w ciszy, ewentualnie zatopić smutki w alkoholu. Inni woleliby sprawę szczerze przegadać, inni zakryć się za gardą z rubasznych dialogów. Są też tacy, którzy w celu zaimponowania kobiecie są w stanie zaryzykować swoje życie i wykonać niejeden kaskaderski czyn. Jest taki śmiałek, który skacze w przepaść, popisuję się, stąpa po krawędzi i jeszcze przy tym jest w stanie grać na skrzypcach.
Ze wszystkiego jednak najpiękniejszy taniec wykonują Hava i Yaakov, pełny młodzieńczego wigoru, gry polegającej na subtelnym przyciąganiu i odpychaniu, poetyckim określaniu swoich uczuć, porównań do złodzieja, który skraść chce serce i widzi w oczach ukochanej głębię morza. Słowne oczarowywanie drugiej osoby, ale w taki sposób, by zdradzić swoje uczucia, ale jednocześnie nie powiedzieć o sobie zbyt wiele, tak aby pozostawić mgiełkę tajemniczości.
Usłyszeć komiks
Uwielbiam tę serię tak jak inne komiksy traktujące o muzyce, zespołach, czy grajkach (sprawdźcie choćby Błękit w zieleni – klik). Jest w tym coś niesamowicie ujmującego, jak nieme medium opowiada o tym, czego nie jest w stanie przekazać w sposób bezpośredni, ale jest tak uparte w dążeniach, że nie szczędzi środków, by dotrzeć do odbiorcy, drażniąc oko tak mocno, że można poczuć mrowienie aż w uchu. Co prawda tym razem mało jest grania, nie licząc smętnej gry na klarnecie i wyczynowego popisu na skrzypcach. Tym razem Sfar skupia się na czymś innym, ale przecież czym byłby świat muzyczny, gdyby nie piosenki o miłości.
Komiks z malarskim rozmachem
Ważne, jak nie kluczowe jest, jak rysownik pochodzenia żydowskiego atakuje w warstwie graficznej. Wyczuć tu można jego charakterystyczną, niedbałą, lekko bochomazowatą kreskę, która tym razem często ginie pod warstwą kolorów, lecz nie zawsze. Intensywność ilustracji zmienia się, niczym przygasający płomień, raz nikły, innym razem wybuchający eksplozją barw.
Pisze się, że Joann Sfar inspirował się tu twórczością Marca Chagalla. Trafne zdaje się skierowanie poszukiwań za zbieżnością w późniejszym życiu tego artysty, kiedy to po podróżach do Grecji i Izraela odkrył nowe możliwości dla wykorzystania kolorystyki, która ożywiała jego obrazy o tematyce miłości i radości życia.
Joann Sfar artystycznie podchodzi do barw, nie używa ich do prostego wypełnienia obrysu i nie wzoruje się na naturze. Momentami ilustracje są ascetyczne, kilka kresek uzupełnia jeden lub dwa kolory, ledwie muskając tylko postacie. Innym razem kreska się zagęszcza, barwy są głębsze, a czasem nawet zupełnie wypierają kreski tuszu.
Styl balansuje, od wygłaskanych ilustracji, które rozpatrywać można w kategorii malarskiej, po niedbałe kadry wykonane na szybko, z pozostawianymi kreskami szkicu, a czasem nawet notatkami. „Użyć żółci do ciemnych włosów. Cytrynowa brunetka” ujmuje mnie szczerością i karze zwrócić na szczegół, który prawdopodobnie by mi umknął. Zgrywa się to z treścią, bo taki jest ten komiks. Raz czuły i chwytający za serce, innym razem brutalny i bezwzględny. Można tu zarówno się zakochać, jak i dostać po gębie.
Scenarzysta: Joann Sfar
Ilustrator: Joann Sfar
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Seria: Klezmerzy
Format: 165×235 mm
Liczba stron: 116
Oprawa: miękka
Druk: kolor