Księga cmentarna. Tom 1
Okładka komiksu może być prawdziwym dreszczowcem. Patrzę na front z tytułem Księga cmentarna. Tom 1 i od razu docierają do mnie mieszane wrażenia. Z jednej strony Neil Gaiman, gwarancja sukcesu, chyba jeszcze ani razu się na nim nie zawiodłem. Z drugiej strony „komiksowa adaptacja”, czyli w sumie nie do końca, to co autor miał na myśli.
Co w artykule?
Neil Gaiman na cmentarzu
Na szczęście to wrażenie, jeżeli kiedykolwiek miewacie podobne, przechodzi szybciutko, niczym przewiana wiosennym wiatrem mgła. Tu przede wszystkim wychodzi pisarstwo Neila Gaimana, z całym szacunkiem do pięciu artystów, których można zobaczyć w tym tomie, nie wiem, co trzeba by zrobić, aby popsuć ten komiks, choć zapewne euforia kolejnym doskonałym pomysłem na platformę do opowiadania historii, na którą wpadł twórca Sandmana, marginalizuje troszkę doskonałą realistyczną robotę, jaką wykonali tu rysownicy. Każdy reprezentujący ciut inne podejście. Różnice, choć czasem delikatne, są jak najbardziej do wyłowienia.
Cmentarz to miejsce, w którym nie czujemy się komfortowo. Mnie osobiście odpala się sroga melancholia, bo nagrobki osób z mojego bezpośredniego otoczenia, które odeszły przypominają mi, że moje życie też dobiegnie do ewentualnego końca. Pamiętaj, że umrzesz. Po prostu. Znalazłem w internecie opis, że Neil Gaiman wpadł na pomysł Księgi cmentarnej, patrząc na zabawę syna, jeżdżącego na trójkołowcu pośród grobów. Dwulatek zupełnie nie przejmował się powagą, czy otoczeniem, przeżywał swoje chwile zabawy i zwyczajnie był sobą. Otaczamy się woalem żałoby i wspomnień, zapominając trochę, że jak najbardziej pamięć jest ważna, ale życie należy do nas.
Neil Gaiman marzył o fabule, w której skrzyżowałby Księgę Dżungli z grozą. Od pierwszego pomysłu, który zakiełkował w 1985, do publikacji w 2008 trochę czasu upłynęło, ale fakt, że proporcje należało odpowiednio wyważyć. P. Craig Russel adaptuje tekst źródłowy w taki sposób, że Księga cmentarna. Tom 1 to połączenia nieodzownego odchodzenia człowieka, z młodzieńczą beztroską i dorastaniem.
Ucieczka przed przeznaczeniem
Na pewną rodzinę zostaje wydany wyrok śmierci. Doskonałemu fachowcowi od tych spraw udaje się zamordować rodziców i starsze dziecko, ale młodszemu udaje się uciec i schronić na cmentarzu. Okazuje się, że miejsce to dudni większym życiem, niż mogłoby się zdawać, chłopcu zostaje udzielony azyl, zostaje adoptowany przez parę dawno temu uznawaną za martwą, a jego opiekunem staje się postać nieuznawana ani za żywą, ani za martwą. Najważniejsze, że rozumie zapotrzebowania obu stron, więc nadaje się na nańkę, a w razie wyjazdu ma po prostu kogoś znaleźć na zastępstwo.
Neil Gaiman pogrywa sobie tajemnicami i nie wszystkich przedstawia w szczegółach. Co do części postaci nie ma żadnych wątpliwości. Są żywi, są umarli, różnicę widać na pierwszy rzut oka. Mroczna tajemnica okrywa Silasa, można go podejrzewać, że jest wampirem, ale nie zostało to w żaden sposób potwierdzone. Podobnie jest z panną Lupescu, choć tu nazwisko sporo zdradza i fabuła szybko weryfikuje domniemane skojarzenie. Jest jeszcze pani na szarym koniu, każdy z nią kiedyś skrzyżuje spojrzenia, bo ewentualnie przychodzi do wszystkich.
Wychowany wśród duchów
Głównym bohaterem jest Nikt Owens, w skrócie Nik (po angielsku Nobody, zwany jako Bod). Po szybkim prologu, w którym chłopak był niemowlakiem, szybko przechodzimy do okresu dziecięcego, w którym prawdopodobnie ma pięć lat. Tu zaczynają się kłopoty, bo dzieciak ciekawy świata zderza się z ograniczeniami i trzymaniem pod kloszem. Często zadaje kłopotliwe pytania, na które rodzice odpowiadają zdawkowo. Poznaje dziewczynę, z którą odbywa włóczęgowską przygodę, włóczy się po zakazanych miejscówkach i zwyczajnie przysparza rodzicom zmartwień, albo przynajmniej tak wygląda to z ich perspektywy.
Każdy z pięciu rozdziałów to oddzielna przygoda, z zamkniętą mini fabułką. Trzeba je niby czytać po kolei, ale dałoby się to poznawać na wyrywki po zapoznaniu się z prologiem, który wyznacza granice tego cmentarnego świata. Nie ma tu nakręcania tego samego bączka, opowieści mają swój charakter, który podkreślany jest przez dobór innego rysownika. Okazuje się, że na cmentarzu zwyczajnie tętni życie. Poukrywane są skarby, jest zakazana część z samobójcami, przestępcami i czarownicami. Są też ghule, bo te są obecne w każdej nekropolii, w końcu dochodzi do alegorycznego tańca, w którym Nik spotyka Szarą Panią, która obiecuje mu wspólną przejażdżkę. Brrrr, aż przechodzą ciarki.
Nie od dziś wiadomo, że Neil Gaiman to mistrz opowiadania historyjek, nie jest inaczej i tym razem. Księga cmentarna. Tom 1 to wciągająca i porywająca lektura, od której nie można się oderwać. Nie wiem, czy nie wolałbym poznać książki, która nie została podzielona na pół, bo najważniejsza jest tu treść, która momentami odrywa uwagę od ilustracji, ale trzeba przyznać, że jest to komiks przyjemny dla oka i działający w szerokim spektrum, dzięki różnym stylom. Wolałbym przeczytać całość na raz, ale cóż, teraz już jest, jak jest. Czekam na drugi tom.
Autor tekstu źródłowego: Neil Gaiman
Adaptator: P. Craig Russel
Ilustrator: Kevin Nowlan, P. Craig Russel, Tony Harris, Scott Hampton, Galen Showman, Jill Thomson, Stephen B. Scott
Wydawnictwo: Labrum
Seria: Księga Cmentarna
Format: 160×235 mm
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami