List do redakcji TM-Semic
Droga redakcjo TM-Semic,
Swoją przygodę z komiksami rozpocząłem w latach 80-tych, od Tytusów, Smoka Diplodoka i Thorgala. W styczniu 1991 na wystawie w kiosku pierwszy raz zobaczyłem tytuł wydany przez wasze wydawnictwo TM-Semic. Był to The Amazing Spider-man, w którym, o dziwo, samego superbohatera było bardzo mało. Sama zaś historia skupiała się na Peterze, jego życiu prywatnym, sąsiadach i przeżyciach. Wtedy to Peter stał na progu bardzo ważnej decyzji, która miała mieć wpływ na jego życie. Na ostatniej stronie, jak zapewne pamiętacie, oświadczył się Mary Jane! Jak na mój 10-letni umysł to było za dużo, nie rozumiałem tego co się dzieje w tym komiksie. Mimo to, po jakimś czasie sięgnąłem po kolejnego pajęczaka, a później jeszcze po kolejne. Od tamtego czasu dużo się zmieniło.
Zdaje się, że nikt już nie pisze listów.
Co bardziej niż pewne, nikt już ich nie publikuje w komiksach. Droga redakcjo, podarowaliście mi wspaniałe wspomnienia związane z amerykańskimi historyjkami obrazkowymi. Ostatnio usłyszałem zarzut, że to mało, że to wszystko nie jest warte więcej niż podarty fartuch Lizarda. Zdaję sobie sprawę, że te zeszyty postrzegam przez pryzmat wspomnień i tęsknoty za dzieciństwem, ale jakże one są piękne. Lepiej wzdychać do Venoma rysowanego przez Erika Larsena, niż tęsknić za komuną, prawda? No ale to nie wszystko, dzisiaj pełna komunikacja odbywa się przez internet, a wtedy to się spisywało słowa na kartce papieru. Wszystko po to, by dowiedzieć się czegoś z chodzącej encyklopedii jaką był Arek, a może nawet zostać wyróżnionym publikacją na łamach swojego ulubionego komiksu. Mi, no cóż, nigdy się to nie udało… Ale udało się aż dwom i tylko dwom moim kolegom, których przez te wszystkie lata poznałem.
Na stronach klubowych się działo
List Czarka, mojego kolegi ze studiów, znalazł się w numerze 3/95 Spider-mana. Pamiętam jak w połowie lat 90-tych czekałem na ten numer. Do dzisiaj uwielbiam rysunki Todda McFarlena. Droga Redakcjo, ta miłość została rozpalona dzięki wam, przez dobór tytułów do Pająka w latach 92/93. Zrobiliście niesamowitą rzecz, bo wydaliście cały run Michelinie/McFarlane z The Amazing Spider-man, w którym ten niesamowity rysownik rozwinął swój warsztat. Nie minęliście też jego autorskiej serii zatytułowanej po prostu Spider-man i po Tormencie i Maskach przyszła też pora na Zmysły, którego zwieńczeniem był zeszyt 3/95.
Niestety, nudna do bólu historia, w której dowiadujemy się, że najgroźniejszym drapieżnikiem na Ziemi jest człowiek. Uczucia znużenia nie przerywają nawet doskonałe rysunki i rozkładówka z Wendigo. Za to list, genialny wywód mojego kolegi, w którym udowadniał, że Pajączek jest lepszy nawet od Rosomaka, przysporzył mnóstwa zabawy gdzieś w okolicy 1999 roku. Wtedy przypadkowo zdjąłem ten numer z półki i otworzyłem komiks gdzieś w połowie. Wzrok utkwił na nazwisku mojego kolegi, którego już na następny dzień wynagrodziliśmy salwą śmiechu rozbrzmiewającą po korytarzach Politechniki Warszawskiej.
Ta historia ma ciąg dalszy.
Drugiego maniaka poznałem w obecnej pracy. Co ciekawe, Wojtek, mimo że odszedł jakiś czas temu ze swojego stanowiska, dzisiaj znowu się na nim znajduje. W momencie gdy startowała kolekcja WKKM, okazało się, że dzielimy wspomnienia odnośnie komiksów. Jego list znalazł się w wyjątkowym numerze Batmana 1/91, niestety osobiście nigdy nie posiadałem wydania sprzed lat, więc podziękowania za sprowadzenie Batmana do Poslki, skierowane do mojego kolegi przeczytałem dopiero ostatnio. Obecnie mam wydanie Egmontu w twardej oprawie, z czego raczej jestem zadowolony. W końcu sam Joker pogardził miękką oprawą, ale wtedy, prawie 30 lat temu, nikt się nie spodziewał, że komiksy w Polsce będą wydawane w innej formie niż zeszyty.
Zabójczy żart jest jednym z najlepszych komiksów o Batmanie, jeśli nie jednym z lepszych komiksów w ogóle. Jest też klejnotem i najpiękniejszą laurką dla Wydawnictwa TM-Semic. Nie ma się co dziwić, skoro za sterami usiadł sam mistrz Alan Moore, obłąkany szaman i wizjoner komiksowy. Dzięki niemu w psychopatycznym twiście Joker wygłosił monolog odnoszący się do wspomnień. Słowa szaleńca „To na wspomnieniach opiera się nasz Rozsądek” wskazują dzisiaj podstawy, na których tysiące dzieciaków w Polsce stawiało swoje pierwsze kroki. Z drugiej zaś strony, „wspomnienia prowadzą Cię tam, gdzie nie chcesz iść…”, pokazują na ogromny dorobek wydawnictwa, do którego wracać nie warto.
Odchodzące wydawnictwo TM-Semic
Od czasu gdy TM-Semic zmieniło swoją nazwę na Fun Media i wydało swój ostatni komiks, upłynęło już sporo wody w Wiśle. Czas nie zwalnia, nie ogląda się na nikogo i nie gna, tylko w swoim tempie, niezmiennym od lat, prze do przodu. Pozostawia wspomnienia, o których pięknie mówił też nieżyjący już Zbigniew Wodecki:
„Kiedyś mnie ta Pszczoła irytowała. W końcu zmądrzałem. To przecież piosneczka z czasów młodości wielu moich słuchaczy. Dzięki niej wracają do dzieciństwa. Na tym jak sądzę polega fenomen przebojów – przywracają wspomnienia. Przywołują młodość.”
Droga redakcjo, mimo że wiele waszych komiksów trudno nazwać przebojami, to trzeba jednak przyznać im wartość istniejącą we wspomnieniach. To rysunki takich artystów jak Jim Lee, Simon Bisley, JR JR, Mark Bagley, czy nawet Sal Buscema działały na nasze Zmysły. To historie takie jak Dark Phoenix Saga, Broń X, Zemsta Złowieszczej Szóstki, X-cutioner Song przywołują w tej chwili młodość. Choć po latach żart, który śmieszył mnie do łez, zdaje się być mało śmieszny, to puentą mojego listu może być tylko jedno zdanie. Dziękuję, dziękuję za wspomnienia.
A na koniec jeszcze kilka tradycyjnych pytań do Arka:
- Co się stało z wyciętymi stronami i kadrami? Czy ktoś je wyprowadził z firmy?
- Kto wygrał Fiata Cinquocento?
- Czy tęsknisz za stronami klubowymi? Ja tęsknie!
- Czy w październiku Venom zje twojego kanarka?
Pozdrawiam
Sylwester
Ze względu na RODO, adres do wiadomości redakcji. Takie czasy.
Rysunek z komiksu Spider-man #10 pochodzi ze strony Marvel.com