Luthor
Zdarzyło mi się już popełnić tekst o Luthorze, ale przy okazji premiery polskiego wydania postanowiłam zmierzyć się z tym komiksem jeszcze raz. Z przyjemnością stwierdzam, że kolejna już lektura tego albumu przyniosła mi jeszcze więcej satysfakcji niż poprzednio.
Fascynacja czarnymi charakterami zwykle przewyższa zachwyt samymi bohaterami. Ich osobowości są bardziej złożone, ciekawiej skonstruowane i, co najważniejsze, bliższe przeciętnemu zjadaczowi chleba, zatem łatwiej się z nimi utożsamiać. Być może dlatego komiksy ze złoczyńcami w roli głównej są tak pociągające.
W Luthorze, Brian Azzarello przedstawia kulisy obsesji Lexa na punkcie Supermana i wyjaśnia jej przyczyny. Lex w komiksie przypomina trochę Lexa z Tajemnic Smallville. Jest wizjonerem, myślicielem i pragnie wynieść ludzkość na wyższy poziom rozwoju, a co za tym idzie, uniezależnić się od Supermana. Planuje stworzyć przeciwwagę go jego potężnej mocy, gdyż, jak sam twierdzi, jedna osoba nie może utożsamiać wszystkich wartości. Wykorzystując technologię własnego koncernu i Wayne Industries tworzy… nadzieję.
Narratorem opowieści jest Lex, dzięki czemu mamy okazję poznać go do głębi i zrozumieć jego punkt widzenia. Nie ulega wątpliwości, że, patrząc obiektywnie, Luthor jest megalomanem, egocentrykiem i przestępcą, działającym w myśl zasady „Cel uświęca środki”, aczkolwiek ciężko oprzeć się wrażeniu, że Lex ma rację. Azzarello, słowami samego zainteresowanego, szczegółowo wyjaśnia jego życiowe wybory, a także odsłania delikatniejszą, wrażliwą stronę bohatera.
Luthor to precyzyjne studium postaci najpopularniejszego wroga Supermana. Scenarzysta w doskonały sposób uchwycił dwoistość charakteru Lexa i sprzeczności jego osobowości. Komiks jest poruszający, przejmujący i fantastycznie równoważy niesamowite dokonania superbohaterów. Azzarello postawił w nim na istotę ludzką i bezmiar jej możliwości i wygrał.