Męska skóra – podróż incognito po świecie mężczyzn
Hubert kolejny raz bierze mnie na kolano i pyta się, czy opowiedzieć mi bajeczkę (poprzednia przecież była piękna – klik). Kręcę głową i odpowiadam, że nie jestem już dzieciaczkem. I dobrze, stwierdza patrząc mi głęboko w oczy, bo Męska skóra nie jest historyjką dla maluchów, a opowieścią o dziwnym, brutalnym i obłudnym świecie mężczyzn.
Co w artykule?
Chcesz? Opowiem Ci bajeczkę
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami albo gdzieś tam bliżej lub dalej, żyła Bianca, dziewczę w dość podeszłym wieku, bo skończyła już osiemnaście lat, a nie została wydana jeszcze za mąż. To jednak miało się zmienić już wkrótce, bo w wyniku negocjacji rodzinnych została obiecana Giacomo. Kto to? Ano Bianca też nie za bardzo wiedziała, ale od czego ma się matki chrzestne. Ta odkryła przed dziewczyną starą tajemnicę rodzinną. Jest nią męska skóra, jeśli masz ją na sobie, nikt nie domyśli się, że nie jesteś chłopcem. Może i dziwnawe, ale w bajkach wszystko jest przecież możliwe.
Świat wg Bianci
Jak wygląda świat Bianci? Ano zamknięty jest w kreskówkowych ilustracjach przypominających nieco stare ilustracje, bo i rzeczywistość, w której żyje bohaterka przypomina epokę średniowiecza. Proste czasy, zwyczajne sprawy, nieskomplikowane grafiki, ale za to gustowne. Zresztą nic nie jest tu takie proste, jak się wydaje.
Weźmy choćby małżeństwo Bianci i Giacomo. Całą sprawę załatwili rodzice i może fajnie, ale jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości, skoro męża dostarczają bez żadnej instrukcji obsługi? Tu na scenę wchodzi Lorenzo, tytułowa męska skóra. Przebranie, dzięki któremu bohaterka opowieści będzie mogła poznać swoją drugą połowę i przy okazji rozejrzeć się po świecie mężczyzn. To co tam znalazła zupełnie mnie nie zaskoczyło.
Fabuła jak wielosmakowy tort
Tematyka Męskiej skóry jest bardzo złożona, od obyczajowej opowiastki szybko przechodzimy przez kolejne warstwy fabuły. Tworzy się z tego wielobarwny i wielosmakowy tort zawierający wątki seksualności, ukrytych, czy też skrywanych pragnień, niesprawiedliwości społecznej, fanatyzmu religijnego i błędnych interpretacji, samotności w małżeństwie, buntu oraz cichej akceptacji. Nie powiem, nie raz się uśmiechnąłem, często jednak wpadałem w zadumę.
Komiksowe czary mary
Ciekawych wątków jest tutaj bez liku, a Zanzim wciąga do swojego świata sekwencyjnością swoich ilustracji. Tak, to komiksiarze kochają najbardziej. Ilustrator niczym wprawiony, rynkowy kuglarz co chwilę podrzuca coś w górę, aby odbiorcy się nie nudziło. Wielokrotnie kiwałem głową podziwiając a to jak postacie przechadzają się po korytarzach, a to jak ulica blednie, podkreślając postacie na pierwszym planie, a to ramki kadrów znikają, co nie przeszkadza akcji by płynęła dalej.
Wyciąganie wniosków
Czy ta bajka ma morał? Trochę tak i trochę nie. Na pewno jako przeźrocze można traktować wątek poszukiwania szczęścia i rozpoznawania własnych pragnień. Część wniosków się przeterminowała, zwłaszcza ten główny, dotyczący małżeństwa Bianci. Dzisiaj młodzi ludzie sami dobierają partnerów, nie ma mowy o rodzinnych negocjacjach (ale może kogoś jeszcze to dotyczy). Obok śmiesznych, przestarzałych teorii, jak spłodzić chłopca, znajdują się nadal aktualne próby wywierania wpływów ze skrajnych punktów widzenia.
No, to po takiej bajce, można się położyć do łóżka i spać dość niespokojnie. Niestety nie. Zakończenia opowieści dla dorosłych są dość złożone, trudno byłoby powiedzieć, że bohaterowie żyli już długo i szczęśliwie, choć Bianca z końca Męskiej skóry, jest zupełnie inną dziewczyną, niż była na początku. Dużo bardziej świadomą, a pewnie i bardziej zadowoloną. I przede wszystkim nie potrzebującą już Lorenza, aby poznawać świat.
Scenarzysta: Hubert
Ilustrator: Zanzim
Tłumacz: Olga Mysłowska
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Druk: kolor