Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

Wiedza zawsze była dla mnie sexy. Interesujące mnie zagadnienia lubiłem zgłębiać do samego dna, docierać do zaułków, odkrywać ciekawostki i zawoalowane tajemnice. Kochałem zaglądać na drugą stronę procesu twórczego, choć takie próby kończyły się niekiedy tragicznie. W dobie internetu wystarczy tylko kilka kliknięć, aby się czegoś dowiedzieć. Zdałem sobie jednak sprawę, że o polskim komiksie wiem niewiele, co dopiero wspominać wiedzę specjalistyczną. W analogowy sposób (choć przez pocztę elektroniczną) dociera do mnie z pomocną dłonią Paweł Chmielewski i jego kronikarska książka Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

W zeszłym roku obchodziliśmy 100-lecie polskiego komiksu, liczonego od wydanego w 1919 roku na łamach lwowskiego tygodnika Szczutek komiksu Ogniem i mieczem, czyli przygody szalonego Grzesia – powieść współczesna, stworzona przez rysownika Kamila Mackiewicza i scenarzystę Stanisława Wasylewskiego. Paweł Chmielewski odwraca delikatnie naszą uwagę od tego faktu i karze skupić się na województwie świętokrzyskim. Cóż, całkowicie zrozumiałe, redaktor naczelny dwumiesięcznika Projektor znany jest z propagowania wiedzy o Kielcach i okolicy. Co będzie nam potrzeba przed lekturą? Szpadel, zestaw miotełek, młoteczek, a czasem nawet maseczka (tak, wiem, że to towar deficytowy) chroniąca przed proszkiem na mole, unoszącym się nad starymi klaserami przechowywanymi w archiwum.

Na początku było… słowo(?)

Początki, jak wiecie, są najtrudniejsze. Trud przekopywania się przez archiwa czuć przy początkowych stronach książki Nie tylko Yorgi. Historia Świętokrzyskiego Komiksu, tom I. Serio! Lekturę rozpoczynałem trzy, czy cztery razy, za każdym razem cofając się na sam start. A właśnie, gdzie on właściwie jest? Paweł Chmielewski wskazuje na linii czasu rok 1859. Przy grubej kropce stawia nazwisko Franciszka Kostrzewskiego i jego Historye Jedynaczka. Nie trzeba być geniuszem matematycznym, aby nie zauważyć, że coś tu śmierdzi. Zanim w głowie zacznie świtać pytanie, kto tak naprawdę był pierwszy, autor odkręca koło czasu i przenosi się jeszcze dalej, do 1521 roku, aby wziąć udział w Rozmowach, które myał Król Salomon mądry z marchołtem grubym a sprośnym. Cóż, nawet dla samego tylko tytułu, było warto.

Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I to nie tylko poszukiwanie początku i nie tylko opisywanie i dokumentowanie wydawanych komiksów. Omawiana książka to także ilustracje, dzięki którym poczytać można archiwalne historyjki. Tylko czy wszystkie rysunki wpisane w kadr i ułożone w sekwencję ruchów można nazwać komiksem? Równie dobrze można by cofnąć się do tworzenia obrazów w jaskiniach i im przypisywać pierwszeństwo. Z drugiej strony, czy jest to aż tak ważne, kto był pierwszy? Przecież każdy zdaje sobie sprawę, że oficjalny początek w 1919 roku jest mniej lub bardziej umowny. 

Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

Co jest, a co nie jest komiksem, to pytanie można odłożyć na bok i posurfować po tych różnych, starych ilustracjach. Kilka z nich jest mocno interesujących, mi się spodobał gorzki, pozytywistyczny wydźwięk Jedynaczka, spore wrażenie zrobił na mnie też Nowy rok w kamienicy warszawskiej, z sekwencją rozmowy przez drzwi. Paweł przybliża sylwetkę ich autora, absolwenta Szkoły Sztuk Pięknych, biegłego w olejnych technikach, który odkłada pędzel i paletę, by… tworzyć komiksy i komentować ówczesną rzeczywistość. Te publikowane były w gazetach, wypełniając przestrzeń, którą dzisiejsze wydawnictwa przeznaczają na coś innego (patrz ostatnie strony Faktu). W tych historyjkach nie ma jeszcze dymków, słowa wypowiadane przez postaci znajdują się w podpisach umieszczanych pod ilustracjami. W książce całość uzupełnia jeszcze kronikarz opisujący wszystko w dokładny, ale też nienudnawy sposób, gdzie tylko może, odwołując się do współczesnej popkultury. Między suche fakty Paweł Chmielewski wkłada wędlinę, starając się umilić lekturę, jak się tylko da.

A tymczasem, w Pacanowie

W ten to sposób obserwujemy kolejnych autorów i kolejne historyjki. Zahaczamy też o przedruki komiksów amerykańskich, tych legalnych i tych o wątpliwej legalności. Warto zwrócić uwagę chociażby na historyjkę o Ośle kłapouchu, M. Walentynowicza, bo uparte zwierzę przypomina innego komiksowego bohatera. Postać, którą zna większość osób interesujących się polskim komiksem, a mowa oczywiście o Koziołku Matołku. Proces tworzenia tego bohatera owiany jest przepiękną mgiełką wypełnioną dymem z papierosów i oparami wypitego wina. Do dziś niewyjaśniona zostaje tajemnica, kto wymyślił gapowatego kozła, Makuszyński czy Walentynowicz i czy legendarne hasło reklamujące Pacanów nie zostało źle zinterpretowane w alkoholowym ekscesie. Gdy do równania doda się Powstanie Styczniowe i kucie kos, komiks dla dzieci zaczyna nabierać innego wymiaru. Równie dobrze można to odłożyć na bok i dać się porwać przez pełną pomyłek przygodową przejażdżkę.

Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I

W rozdziale III czułem się jak w domu, czas się przecież nie zatrzymuje, biegnie dalej. Przechodzimy w katastrofalne dla Polski i polskiej kultury czasy. Oprócz utraty niepodległości w 1939 roku zostaje zatrzymany rozwój rodzimych historyjek obrazkowych. Artyści w obawie o oskarżenia o kolaborację nie publikują swoich opowieści. W tym czasie komiks wchodzi w śmierdzącą niszę reklamy, ale autor nie odpuszcza, pokazuje komiks, jakim był. Nie tylko Yorgi Historia Świętokrzyskiego Komiksu tom I kończy się w 1948 roku, w momencie, gdy beton socrealizmu zastygł i trzymał, jak wiemy, przez następne dziesięciolecia. Co było dalej? O tym w tomie II. Co do Yorgich, o tym też następnym razem, za rekomendację i lekkie wyjaśnienie musi wystarczyć okładka stworzona przez samego Jerzego Ozgę.

Sylwester

Dziękuję Wydawnictwu Stowarzyszenia Twórczego Zenit za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: