Pandora. Tom 1

Kamila Dukiewicza znam z „Black Hounda”, choć, zdaje się, mam na tym polu zaległości. „Pandora. Tom 1” to początek jego serii science fiction, której zapowiedź trochę szumu narobiła. Czy słusznie? Oj tak!

Pandora. Tom 1

Inspiracje i skojarzenia

Planeta w odległej konstelacji, kontrolująca wszystko korporacja i młodziutka dziewczyna, która ma szansę zmienić świat. Dynamiczna akcja, mnogość postaci. Kamil Dukiewicz wciąga, nie zanudza polityką czy szczegółami, a prze do przodu i zwyczajnie mu się to udaje. Pewnie w końcu zapamiętam imię głównej bohaterki i nazwę świata, na którym rozgrywana jest akcja. Na tę chwilę nie jest to najważniejsze. Ważniejsze są wydarzenia, a te są klarowne i nie pozwalają się uwolnić.

Pierwsze, co mnie uderzyło, jak wziąłem ten komiks do ręki, to mocna inspiracja stylem Daniela Warrena Johnsona. Ja bardzo przepraszam za porównania, w środku jeszcze dzwoniło mi wielokrotnie i to po różnych kościołach. Ale front… gdyby zasłonić nazwisko autora, to ze względu na pracę tuszem od razu strzelałbym w DWJ-a.

Pandora. Tom 1

Po przewróceniu kilkudziesięciu stron lista referencji jest już całkiem długa. Do rysowników dołączyłbym jeszcze Frederika Petersona i Moebiusa, ze względu na pojawienie się wysokich czapek. Scena otwierająca mocno kojarzy się z Gwiezdnymi Wojnami. Jednostka uderzeniowa paraduje po pustyni w białych zbrojach, wypisz wymaluj Stormtrooperzy. A snajper w masce i brązowym płaszczu przywodzi na myśl Tuskenów, czyli ludzi pustyni. Znowu potwory mieszkające w piaskach kojarzą się z Diuną. Oczywiście to nie muszą być świadome nawiązania, a może wykorzystanie znanych motywów, ustawienie istniejących na rynku elementów w celu utworzenia własnej mozaiki.

Rysunek, styl i charakter postaci

No bo że Kamil Dukiewicz ma do zaoferowania coś od siebie, to nie ma wątpliwości, nawet w obrębie kreski. Zwłaszcza mimika postaci ma w sobie coś tak rozpoznawalnego, że od razu widać, czyje są to grafiki. Autorowi udało się wykreować mały zastęp postaci, nie zlewających się w tłumek, ale każdą odróżniającą zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru.

Pandora. Tom 1

Siłą napędową, przynajmniej w pierwszej połowie, są pojedynki, w których technologia gra bardzo ważną funkcję. Walki odbywają się w parach, liczą się umiejętności, zwłaszcza we władaniu białą bronią, ale to cybernetyczne usprawnienia dają przewagę i zwycięstwo. Nie mamy tu do czynienia z krystaliczną, sterylną nowoczesnością. Raczej z podrapaną, lekko już zużytą technologią, wystawioną na ciężkie warunki. Graty skręcane są po garażach. Warsztaty zmagają się z brakiem zasobów i części zamiennych. Kleci się z tego, co ma.

Takie podejście kojarzy się i z „Gwiezdnymi Wojnami”, i z komiksami DWJ-a, choćby z Extremity (więcej tu – klik). Zwłaszcza ścigacz, na którym zasuwa Rina, mógłby pojawić się i u Lukasa, i u DWJ-a. Niby sprzęt z przyszłości, ale już taki trochę retro.

Tempo, emocje i oczekiwanie na ciąg dalszy

Czytało mi się „Pandorę” tak dobrze, że w połowie znalazłem się praktycznie na jednym oddechu. Wtedy z przerażeniem stwierdziłem, że komiks skończy mi się za szybko i szkoda byłoby czekać na dalszy ciąg nie wiadomo ile. Jakieś przeczucie kazało mi zajrzeć na ostatnią stronę. „Część druga niebawem”. Jestem pewny, że nie będzie trzeba czekać tyle, ile na następcę „Mother and the Enemy” od Lux Occulty, bo czuć wyraźnie, że Kamil Dukiewicz rozpędził swoją machinę, ma dobre pomysły, wyprowadza haki, trzyma czytelnika za twarz i nie zamierza hamulca awaryjnego zaciągać.

Pandora. Tom 1

To dopiero początek podróży, a już odnoszę wrażenie, że udało się stworzyć świetne, nieco eklektyczne uniwersum. Może krzywdzę Dukiewicza porównaniami do DWJ-a, obaj mają niesamowity dynamit w łapie, dzięki któremu udaje się kapitalnie pokazywać dynamikę. Pościgi czy pojedynki wyglądają niesamowicie, a pęd zdmuchuje czapkę z głowy. Komiks wydany jest w formacie ciut mniejszym od amerykańskiego i trochę szkoda, bo ilustracje Dukiewicza wręcz domagają się ciut większej strony, ale za to wdzięczny jestem za papier Amber Graphic. Świat „Pandory” jest zakurzony i szorstki, lśnić się nie powinien. Czekam na ciąg dalszy.

Scenarzysta: Kamil Dukiewicz

Ilustrator: Kamil Dukiewicz

Wydawca: Kultura Gniewu

Seria: Pandora

Format: 163×230 mm

Liczba stron: 112

Oprawa: Miękka

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: