Połączenia – emocjonalny rollercoaster

Jillian Tamaki i Mariko Tamaki – autorki znane z albumów „Skim” (niewydanego, przynajmniej póki co, na naszym rynku) oraz „Pewnego lata” (obecnie wyprzedanego) w zeszłym roku powróciły z trzecim komiksem. „Połączenia”, zanim trafiły na polski rynek (a umówmy się – długo nie trzeba było czekać), zdążyły narobić szumu. Album został uznany za najlepszy komiks 2024 roku – i to nie jedyne jego wyróżnienie.

Połączenia

Oryginalny tytuł i znaczenia „Połączeń”

Nagrody nagrodami. Zapewne wśród Was są tacy, których podobne zachęty nie grzeją – i możliwe, że całkiem słusznie. Niemniej czytałem ten album z niestygnącym zachwytem, więc może coś w tym jest. „Połączenia” – o czym to? Zoe, Dani i Fiona wyruszają z Kanady, by zwiedzić Nowy Jork. Tylko że nie chcą tego robić jak typowe turystki. No, przynajmniej nie wszystkie. Albo przynajmniej nie skupiając się wyłącznie na muzeach czy oczywistych punktach programu. Co koniecznie należało zaliczyć? Jak sugeruje okładka – kawę, pizzę i Statuę Wolności.

Połączenia

Czy tytuł należy rozumieć jako drobiazgową instrukcję, jak i gdzie dojechać? Co prawda w rozmowach pojawiają się opisy tras, zwłaszcza nowojorskiego metra, a czasem do rąk dziewczyn trafiają nietanie, choć laminowane artefakty zwane mapami, to jednak autorkom chodziło o coś innego. Na prawidłowy trop może naprowadzić oryginalny tytuł: „Roaming” – czyli chodzi o połączenia telefoniczne. Jeśli wyłączacie tę funkcję, będąc za granicą (lub nawet w strefie przygranicznej, by uniknąć dodatkowych opłat), to już czujecie, o co chodzi. Warto dodać, że dziewczyny za swoją bazę obierają hostel z dość surowym regulaminem, piętrowymi łóżkami i wspólną strefą dzienną. Czyli klasyczny wyjazd po taniości.

Charakterne bohaterki

Po pierwsze – jak to jest napisane! Każda z dziewcząt jest inna, każda inaczej się ubiera, ma inne spojrzenie na świat i chciałaby spędzić czas w Nowym Jorku na swój sposób. Dani jest najbardziej nastawiona na zwiedzanie – i w sumie to rozumiem. Być w Nowym Jorku i nie zobaczyć Statuy Wolności, to jak pojechać do Kielc i nie zostać pobitym. Czy jakoś tak. Fiona to gejzer spontaniczności – chce zobaczyć Wielkie Jabłko od podszewki, w najbardziej autentyczny i najmniej oczywisty sposób, takim, jakim jest dla stałych bywalców. A Zoe? Błąka się trochę między jedną a drugą stroną. Ma swoje zdanie – choćby na temat pizzy ociekającej olejem – ale nikt jej nie słucha. Mimo że na początku udaje się wypracować kompromis, to tarcia między nimi, w różnych konfiguracjach, stają się coraz częstsze. Aż w końcu zaczyna iskrzyć.

Piękno komiksu

Po drugie – jak to wygląda. Ten komiks jest piękny, i mówię to z pełną świadomością oszczędnych środków, które zostały użyte. To jeden z tych tytułów, które w środku wyglądają dokładnie tak, jak na okładce – i za to ogromny szacunek. Nie lubię rozczarowania po obietnicy złożonej na froncie. „Połączenia” to właściwie nie jest komiks kolorowy – bo czerń i biel uzupełniają tylko dwie barwy. Na pewno mają swoje nazwy, ale nie jestem w stanie ich Wam podać. Tak, znam tylko trzy kolory. Po jednym z pasma ciepłego i zimnego. Fascynujące, jak działa ludzkie oko i wyobraźnia – bo to w sumie wystarczy, by stworzyć iluzję pełnej palety.

Połączenia

No i kapitalne kadrowanie oraz rozmieszczenie klatek na stronach. Każdą planszę można by analizować osobno. Dziewczyny, przechadzając się po mieście (czytaj: dwustronicowej ilustracji), rozmawiają, co świetnie symuluje ruch, rozglądanie się i zwracanie uwagi na szczegóły. Czasem coś jest w przybliżeniu, czasem wręcz przeciwnie – znika w tle. Jest tu też odrobina szaleństwa, zwłaszcza po wypaleniu jointa. Podczas specyficznej „fazy” można zobaczyć Zoe w długich włosach, bo wspomnienia mieszają się z rzeczywistością. A Dani? Ląduje na łanie łąki… mocno zanieczyszczonej podłogi

Emocje i podziały

I po trzecie – jak to się czyta! A raczej chłonie. Udzielają się wszelkie emocje: od fascynacji miastem, przez zakupowe szaleństwo, aż po ból wywołany ceną mapy Central Parku. Do czytelnika trafia też irytacja, zmęczenie i zranienia spowodowane wrednymi zachowaniami czy egoizmem koleżanek – i to w różnych kierunkach. Tu zresztą polski tytuł działa całkiem nieźle, bo można go interpretować nie tylko jako kosztowne połączenia telefoniczne za granicą, ale też jako rosnące podziały w grupie i zmieniające się relacje.

Połączenia

W końcu sytuacja robi się tak napięta, że dziewczyny się rozdzielają i po kolei włączają zniesławiony roaming. Mimo że pojawia się możliwość komunikacji, to ostatecznie do niej nie dochodzi – bo ktoś akurat nie ma ochoty odpisać. Wymowne i sugestywne, a przy tym sprowadzające się do poziomu wydatków, których wolelibyśmy uniknąć. Czasem nerwy czy niewygody zwyczajnie nie są warte stresu, który potrafi wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Sam też kiedyś powiedziałem, że następnym razem wynajmuję normalny hotel – choćby po wieczornym spacerze po pakistańskiej dzielnicy Oslo.

Podsumowując, „Połączenia” to piękna rzecz. Na długo zostanie mi w pamięci Fiona, krocząca w swoich kolorowych ubraniach nad nowojorskimi wieżowcami. Zresztą nie tylko ona – świetnych plansz naprawdę nie brakuje. Co tu więcej mówić? Polecam. Póki jest, żeby później nie trzeba było polować jak na „Pewnego lata”.

Scenarzysta: Mariko Tamaki, Jillian Tamaki

Ilustrator: Jillian Tamaki

Tłumacz: Aga Zano

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 157×203 mm

Liczba stron: 444

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: