RIP. Tom 6. Eugène. Wszystko co dobre kiedyś się kończy

„RIP. Tom 6. Eugène. Wszystko co dobre kiedyś się kończy” to finałowy tom serii kryminalnej, która działa na żołądek, ale jednocześnie okropnie wciąga swoją konstrukcją. To opowieść o pewnym drogocennym pierścionku i chaosie, jaki wywołał wśród grupy nietuzinkowych osób.

RIP. Tom 6. Eugene. Wszystko co dobre kiedyś się kończy

Perspektywa Eugène’a – twardziela z duszą

Do tej pory poznaliśmy historię z pięciu różnych perspektyw — każdy z dotychczasowych bohaterów wnosił coś od siebie, ale żaden nie był świadkiem wszystkich wydarzeń. Finałowy tom jest opowiadany z punktu widzenia Eugène’a, wytatuowanego olbrzyma, emanującego siłą i obwiniającego wszystkich wokół za swoje nieudane życie, szczególnie imigrantów. Lepiej mu schodzić z drogi, choć szybko okazuje się, że jego twarda skorupa to tylko fasada.

RIP. Tom 6. Eugene. Wszystko co dobre kiedyś się kończy

Eugène od najmłodszych lat zmagał się z niesprawiedliwością — życie nie szczędziło mu trudności. Miał potencjał, by coś osiągnąć, jednak wszystkie szanse przepadły, gdy znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. W poprzednich tomach wydawało się, że w więzieniu był kimś znaczącym, ale czytelnik szybko rewiduje ten obraz. Jego pozorna siła to tak naprawdę wynik tłumionej frustracji, która w końcu eksploduje, będąc efektem rozczarowań i życiowych porażek.

Szemrana praca i wątpliwe zasady

Eugène, podobnie jak bohaterowie poprzednich tomów (z wyjątkiem Fanette), pracuje dla szemranej firmy specjalizującej się w wyciąganiu cennych przedmiotów z domów zmarłych, samotnych osób. Ich działalność wzbudza spore wątpliwości prawne, zwłaszcza że ekipa wkracza na miejsce przed policją, kiedy ciała często jeszcze tam są. Taką „brudną robotą” zajmują się ludzie jak Eugène — życiowi nieudacznicy, mniej lub bardziej zmuszeni do pracy, której nie chcą i która do przyjemnych nie należy.

RIP. Tom 6. Eugene. Wszystko co dobre kiedyś się kończy

Aby rozegrać finał, Gaet’s wprowadza ciekawy zabieg narracyjny, pokazując najpierw miejsce zbrodni, śledztwo i kolejne (tym razem zwęglone) ciała, z detalami jak z fachowego policyjnego raportu. Jednocześnie pokazując scenę, z której można wyczytać, jak wyglądały ostatnie chwile głównego bohatera tej części. Choć te szczegóły mogą zainteresować pod względem technicznym, na mnie działają raczej odpychająco. Czasem ktoś w tle wymiotuje, i gdyby nie to, że tylko czytam komiks, a nie jestem tam na miejscu, sam mógłbym poczuć się podobnie.

Ostatni tom – wystarczający, by poznać całość?

Interesujące, że większość historii pierścionka poznaliśmy już w pierwszym tomie dzięki Derrickowi, jednak ze względu na „klątwę bohaterów” ujawnioną w tytule serii nie mógł on śledzić dalszego biegu wydarzeń (więcej tu – KLIK). Eugène również nie bierze udziału w ostatniej scenie, ale fatum zostaje przełamane za sprawą pewnego starca z ekipy. To właśnie on zdradza, co ostatecznie stało się z ową drogocenną ozdobą, co można uznać za namiastkę szczęśliwego zakończenia. Wielka krzywda zostaje w pewien sposób odkupiona, lub przynajmniej podjęta zostaje próba jej naprawienia.

RIP. Tom 6. Eugene. Wszystko co dobre kiedyś się kończy

W rzeczywistości, aby poznać całą historię, wystarczy przeczytać… ostatni tom. Co się wtedy traci? Przede wszystkim dogłębne przedstawienie bohaterów, z których najbardziej żal mi Fanette. Wszystkie postacie nie tylko funkcjonują w tej samej przestrzeni wydarzeń, ale także dzielą podobny los – życie utkane z porażek, stagnacji i braku nadziei na lepszą przyszłość. To wszystko działa dość przygnębiająco i potrafi zaciążyć na czytelniku, chyba że ktoś potrafi się wyraźnie odciąć od literackiej fikcji, którą chłonie na kartach komiksu.

Cytaty, które dopełniają narrację

Tom, jak zawsze, przeplatany jest cytatami z różnych źródeł – od poezji Renauda, przez fragmenty „Władcy much„, aż po nawiązania do „Ricka i Morty’ego”. To oryginalne rozwiązanie, zamiast tradycyjnych nagłówków, które wzbogaca serię o dodatkowy kontekst. Oczywiście, na końcu nie mogło zabraknąć klasycznego kawałka The Doors – swoistego ukłonu zamykającego całą opowieść. To koniec tej nietuzinkowej i mocnej serii, która, choć miała swoje granice, nie dobiegła do nich zbyt szybko. Jednak zanim autorzy „gaszą światło” podziękowaniami, pojawia się Arnold Schwarzenegger z niezapomnianym „I’ll be back.” Czy zapowiada to kolejny cykl? Przyszłość pokaże.

Scenarzysta: Gaet’s

Ilustrator: Julien Monier

Serią kieruje: Gaëtan Petit

Tłumacz: Jakub Syty

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Seria: RIP

Format: 190×260 mm

Liczba stron: 112

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: