Sami. Klan rekina. Tom 3 – Władca much w komiksie
Co porabia Dodji i garstka dzieciaków ocalałych po zagadkowym, masowym zniknięciu mieszkańców Fortville? Czy inne miasta też opustoszały? Odpowiedzi na te pytania można poszukać w kontynuacji postapokaliptycznej serii Vehlmanna zatytułowanej Sami. Klan rekina.
Dodji i reszta
Zdążyłem już polubić paczkę, której kolejne przygody na wakacje dał nam Egmont. Mimo że między tymi dzieciakami iskrzy, takie są to indywidua, to jednak tworzą zgrany zespół (a jak się spotkali? – zajrzyjcie pod ten link) . Czy na świecie jest ktoś jeszcze? W komiksie Sami. Klan rekina okazuje się, że… tak.
Czy inne miasta też są puste?
W poszukiwaniu ocalałych Dodji i spółka napotykają wygłodniałą i niebezpieczną zgraję psów. Chwila odpoczynku zostaje przerwana i dzieciaki muszą uciekać. Milusińskich trzeba się bać, bo te w odróżnieniu od dzikich zwierząt człowieka się nie obawiają. Po walce ze zmęczeniem bohaterowie odnajdują inną grupę dzieci. Szczęście w nieszczęściu? Tak by się wydawało. Bardziej pasuje tu jednak określenie z deszczu, pod rynnę.
Sami. Klan rekina a Władca much
Vehlmann snując swoją opowieść, zmienia akcenty i tym razem jest dużo brutalniej. Mimo że Sami. Klan rekina to nadal komiks dla dzieci i młodzieży, z karykaturalną obłą kreską. To tym razem, aby nie nadziać się na cenzurę, kamera musiała odwracać wzrok od wydarzeń.
Dodjii, Leïla, Yvan, Camille i Terry wpadają na grupkę dzieciaków nazywających siebie klanem rekina, żyjącym w pirackim parku rozrywki, a przewodzonym przez charyzmatycznego Saula. Nowoczesne miejsce mogłoby stać się azylem. Bezpieczną przystanią, pełną zabawy. Dzieje się inaczej, tak jak to stało się na rajskiej wyspie we Władcy much.
Mimo że park jest doskonale odizolowany od reszty zdziczałego świata, to dzieciaki nie mogą się czuć w nim bezpiecznie. Akwarium z robiącą wrażenie częścią obserwacyjną zamieszkałe jest przez żarłacza białego wzbudzającego strach. Już na samym początku, zaraz po scenie pościgu, do zbiornika z rekinem ludojadem zostaje wrzucony jeden z psów goniących Dodjiego i jego przyjaciół. A to nie koniec niepokojących wydarzeń.
Obłąkany przywódca
Saul rządzi pozostałymi twardą ręką i ustanawia szereg praw. Regulacje dotyczą zarówno błahych spraw (jak pirackie ubiory), przez dość poważne (dzieciaki muszą się pobierać, aby zagwarantować przetrwanie gatunku) i sięgają kar (jazda na karuzeli nikomu krzywdy nie czyni, ale kilka godzin kręcenia się z workiem na głowie potrafi wywołać okropny ból głowy).
Idylliczne środowisko nie podoba się Dodjiemu. Szybko wychodzą na wierzch wady systemu i tworzą się paradoksy. Małżeństwa tworzone są na zasadzie losowania. Może i Camille jest bardzo zadowolona, bo Saul jest przystojny, ale już Yvan nie ma najmniejszej ochoty udawać żony Dodjiego tylko z tego powodu, że chłopców jest więcej.
Spokojnie można potraktować Sami. Klan rekina jako krytykę systemu autokratycznego. Pozostałe dzieciaki boją się sprzeciwić Saulowi albo ślepo podążają ścieżką wytyczoną pokazem siły. Jak to w życiu bywa, tak i tu nie każdemu widzi się podporządkowanie prawom, zwłaszcza tym niemającym najmniejszego sensu. Zwłaszcza że, okazuje się, iż Saul nie ma zbyt dobrze ułożone pod kopułką. Niebezpieczny szaleniec władający piękną krainą, dysponujący siłą, wzbudzający strach. Hmmm, tak. Coś mi to przypomina.
Bardzo dobrze czyta mi się tę serię. Interesujący scenariusz Vehlmanna skutecznie odwraca uwagę od nudnawej kreski. Analogie do Władcy much to dla mnie takie złote nitki. Zupełnie nie spodziewałem się, że seria skręci w tę stronę, mimo że pewnie to tylko na chwilę. Po dramatycznym finale przyjaciele ruszają dalej. Pomimo kilku zebranych okruchów wiedzy główna zagadka pozostaje nierozwiązana. To dopiero początek, więc na odpowiedź na główne pytanie zapewne przyjdzie jeszcze zaczekać.
Scenarzysta: Fabien Vehlmann
Ilustrator: Bruno Gazzotti
Tłumacz: Agata Cieślak
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Sami (Tom 3)
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka
Druk: kolor