Sami. Zniknięcie. Tom 1. – samotność na końcu świata

Sami. Zniknięcie

Baliście się zostawać sami w domu, jak byliście dziećmi? Założę się, że tak! Pusty dom wydawał się ogromną przestrzenią straszącą z każdego ciemnego kąta. Podobnie, lecz z drugiego końca perspektywy pewnie obecnie obawiacie się zostawiać swoje pociechy bez opieki, prawda? A bo coś im się stanie, a bo trzeba na nie patrzeć, dać jeść jak będą głodni, no po prostu nie dadzą sobie rady. Hmmm, a co w przypadku, gdyby musiały, tak jak grupka dzieciaków w komiksie Sami. Zniknięcie? Czy Wasze pociechy by sobie poradziły bez pomocy żadnego dorosłego?

Przecież wyjście rodziców do kina to nie koniec świata, mimo że dla dzieci może to być równie przerażająca perspektywa. O tak. Samotność potrafi być straszna, a Fabien Vehlmann tak właśnie wyobraża sobie apokalipsę. Prawda, to może nic nowego, w końcu i Will Smith jako naukowiec Robert Neville w Jestem Legendą, i Wiktoria w Bajce na końcu świata (polecam TU) błąkali się po ruinach świata jedynie w towarzystwie swoich psów. Nie od dziś scenarzystom zależy na tym, aby koniec końców zobaczył przynajmniej jeden przedstawiciel ludzkiej populacji.

Sami. Zniknięcie

Dla Dodjiego życie nigdy nie było łatwe, ale pewnego dnia zrobiło się… no przynajmniej dziwniej. Jednego poranka rozgrzane, zaludnione miasto przywitało go pustką. Gdyby nie dwie dziewczyny, nerdowaty chłopak i rudy smarkacz, zostałby zupełnie sam. Zresztą i tak od dawna musiał sobie radzić w pojedynkę, bo jego rodzice zginęli jakiś czas temu. Z pozytywnych aspektów zaistniałej sytuacji, przynajmniej zniknęli Ci, którzy uprzykrzali mu życie.

Gdzie się podziali wszyscy inni? Ano nie wiadomo. A to nie jedyna zagadka, którą zadaje Vehlmann dzieciakom (bo to głównie do nich kierowany jest ten komiks). Skąd w mieście wzięły się dzikie zwierzęta, dlaczego nosorożce przyozdobione są perłami, kto nie cierpi luster tak bardzo, że niszczy je z niekontrolowaną furią? Odpowiedzi na te pytania znalazły się w komiksie, lecz nie podano ich wprost, a trzeba je z deka wydedukować, co sprawia frajdę, równą z rozwiązaniem zagadki.

Sami. Zniknięcie

Szybko polubicie drużynę dzieciaków z komiksu Sami. Zniknięcie. Każdy z nich jest inny, ma swój charakter, co sprawia że opowieść jest ciekawsza i bardziej wciągająca. Dodji, który sporo przeszedł, siłą rzeczy najszybciej odnajduje się w nowej rzeczywistości. Reszta musi się trochę postarać, aby się przystosować. Przed ekipą zostają postawione różnej wagi zadania. Od błahych typu zorganizowanie i przyrządzenie jedzenia. Poprzez nieco trudniejsze, jak przemieszczenie się i poprowadzenie samochodu. Po zupełnie niebezpieczne, jak ucieczka przez białym tygrysem mordercą.

Przyznam, że gdyby nie opis komiksu, to bym po niego nie sięgnął. Okładka jest zupełnie nijaka, ot widać na nim głównego bohatera na białym tle. Eee, serio? Ale ok, rozumiem że jest to dodatkowe przedstawienie samotności bohatera. Ilustracje w środku, mimo że mają wiele więcej szczegółów, to nie są też zbyt zachęcające, ale przyznam, że to mi po prostu taka obła kreska nie leży. Gdybym miał sobie wyobrazić frankofona dla dzieci, to wyglądałby dokładnie tak. Gdzieś tam kołaczą się (pozytywne) skojarzenia do Bédu, ale głównie zapala mi się lampka z Ptysiem i Billem, których po prostu nie znoszę (ewentualnie możecie sprawdzić co myślę o tych dwóch pod tym linkiem).

Sami. Zniknięcie

Szybko mija te 56 stron, na czytelnika bez trudu przechodzą uczucia wzbudzane przez grupkę ocalałych dzieci. Zarówno niepokój wynikający z całej sytuacji, jak i radość z małych rzeczy, takich jak kąpiel w fontannie i oczywiście też strach przed zagrożeniem. No i (zapinając już klamrę ze wstępem) zadaję sobie pytanie, jak w takiej sytuacji poradziłyby sobie moje dzieci. Nie zamierzam co prawda, wyrzucać ich z domu. Przynajmniej na razie, ale kiedyś będą musiały przecież zacząć żyć na własną rękę. A nasz świat, coraz bardziej zaczyna wyglądać jak ten z filmów/książek/komiksów postapokaliptycznych, prawda?

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: