Skorpion. Tom 5 – wątki rodzinne i nowe tarapaty

Na kolejny tom przygód Armanda, awanturnika z charakterystycznym piętnem na ramieniu, nie trzeba było długo czekać. „Skorpion. Tom 5” trafia do sprzedaży niespełna pół roku po premierze czwartego albumu, który już w połowie zawierał nowy materiał. Zła wiadomość? Enrico Marini, dotychczasowy rysownik serii, opuścił pokład. Dobra? Luigi Critone godnie przejął pałeczkę i wcale mu nie ustępuje.

Skorpion. Tom 5

Nowy tom przygód Armanda

W poprzednim tomie Armand wpadł w niemałe kłopoty (więcej tu – klik). Okazało się, że zostanie ojcem, a na dodatek poważnie poróżnił się z rudowłosą pięknością. Półżywy odpłynął na wschód, lecz Desberg nie rozwija tego wątku – musimy po prostu przyjąć, że jakoś przeżył. Skorpion żyje, ma się dobrze i zajmuje się tym, co potrafi najlepiej: poszukiwaniem skarbów i pakowaniem się w kolejne tarapaty u boku pięknej kobiety – co zresztą doskonale widać na okładce.

Desberg snuje kolejną religijną intrygę i rozpoczyna akcję… w Krakowie! Tak, tym razem historia rozgrywa się na naszym podwórku! Przynajmiej przez chwilę. Niby drobiazg, ale za każdym razem wywołuje u mnie lekką euforię. Ścieżki Armanda krzyżują się z albinosem wyznania mojżeszowego, którego misją jest tropienie i niszczenie materiałów sprzecznych z Torą. Wszelkie bluźniercze teksty muszą zostać spalone.

Skorpion. Tom 5

„Skorpion. Tom 5” łączy w sobie dwa oryginalne albumy: „Egipcjanin Tamose” oraz „Grobowiec sługi jedynego boga”, które rzucają światło na kolejną intrygę, w jaką uwikłał się Armando. A gdy do tego dodamy lud wybrany oraz starożytną religię, której jednym z filarów jest Mojżesz – robi się naprawdę intrygująco.

Luigi Critone – nowa jakość ilustracji

Luigi Critone zabiera nas w podróż przez Stambuł, egipską pustynię i zaułki Kairu. Ten znany polskim czytelnikom włoski rysownik, twórca „Aldobrando” do scenariusza cenionego Gipiego, dokłada wszelkich starań, by duch Mariniego nadal unosił się nad „Skorpionem”. I trzeba przyznać – udaje mu się to znakomicie. W stopce albumu znalazł się hołd dla twórcy postaci, oryginalne projekty zostały wiernie zachowane, a bohaterowie wyglądają dokładnie tak, jak w poprzednich tomach. Klasa.

Jedyną zauważalną różnicą jest podejście do koloru – Critone pozwala farbom na większą swobodę, umożliwiając im rozlewanie się po rozległych płaszczyznach, takich jak bezchmurne niebo. Często rezygnuje z konturu na drugim planie, co tworzy efekt perspektywy i subtelnego rozmycia. To jednak detale – poziom ilustracyjny pozostaje wysoki, a podczas szybkiej lektury różnice są niemal niezauważalne.

Skorpion. Tom 5

Jedyne, czego mi brakuje, to efektownych scen pościgów – Marini potrafił nadać im taki rozmach, że spokojnie poradziłby sobie nawet z superbohaterami (a przecież do Gotham kiedyś zajrzał). W serii przygodowej to istotny element. Za to sceny szermierki wypadają o wiele bardziej wiarygodnie. Nie wiem, jak Critone to robi, ale doskonale oddaje dynamikę pojedynków – wyprowadzone pchnięcia, ruchy ciała i uniki są czytelne i naturalne. Sekwencyjna doskonałość.

Romantyzm i odpowiedzialność

No i w końcu Skorpion nie byłby sobą, gdyby zabrakło wątków romantycznych. W tle ciągle przewija się Mejai – kiedyś chciała Armanda zabić, potem urodziła mu dziecko. Na pierwszy plan wysuwa się jednak tajemnicza, wytatuowana zleceniodawczyni, która doskonale wie, jak działa na bohatera. Rodzicielstwo to odpowiedzialność, a Desberg konsekwentnie popycha Skorpiona w stronę ustatkowania. Mimo okazji, przez cały tom bohater spodni nie zdejmuje – i to też jest jakaś zmiana.

„Skorpion. Tom 5” zamyka główną fabułę, ale czy to już definitywny koniec? Niekoniecznie – wątek Mejai i dziecka pozostaje otwarty i ma spory potencjał na kolejną przygodę. Na razie jednak nie słychać nic o kontynuacji… Co więcej, Egmont pominął specjalne wydanie Proces Skorpiona, zawierające relację inkwizytora próbującego odtworzyć podróż bohatera. A szkoda, bo album zilustrował jeszcze sam Marini.

Skorpion. Tom 5

Kończąc – „Skorpion” nadal trzyma poziom i wciąż oferuje świetne połączenie przygody, łotrzykowskiego klimatu i historycznych intryg. Jeśli ktoś obawiał się, że bez Mariniego seria straci swój urok, może odetchnąć z ulgą. Luigi Critone godnie przejął pałeczkę, więc śmiało sięgajcie po ten tom – rozczarowania nie będzie.

Scenarzysta: Stephen Desberg

Ilustrator: Luigi Critone

Tłumacz: Maria Mosiewicz

Wydawnictwo: Egmont

Seria: Skorpion

Format: 216×285 mm

Liczba stron: 108

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: