Stare zgredy. Bonnie and Pierrot. Tom 2
No to jedziemy od razu z drugim daniem, no bo dla niektórych czas jest krótki. Stare zgredy. Bonnie and Pierrot to kontynuacja serii, która jest już na naszym rynku parę miesięcy, ja zapoznałem się z nią dosłownie wczoraj (więcej tu – klik), a już bym chciał, aby geriatryczne trio zostało ze mną na dłużej.
Co w artykule?
Starzy, ale jarzy
Stare zgredy to Antoine, Mimile i Pierrot, zespół uzupełnia Sophie, wnuczka tego pierwszego bliźniaczo podobna do swojej babki. Lupano popycha fabułę między tomami, bo dziewczyna urodziła gdzieś pomiędzy. Trochę szkoda, bo wkoło porodu można było rozegrać trochę zabawno-strasznych sytuacji, ale jak rozumiem, autor nie chciał staruszków zbytnio stresować.
Co oczywiście nie oznacza, że Stare zgredy. Bonnie and Pierrot kojarzy się z poobiednią drzemką. Wręcz przeciwnie, dzieje się na tyle, jak tylko pozwalają zbolałe stawy. Po pożegnaniu miłości życia Antione’a Lupano opowiada o wybrance serca kolejnego starca, tym razem biorąc na warsztat starego anarchistę Pierrota, który mimo lat nadal prężnie działa ze swoją grupą ślepców w międzyczasie uzupełnioną przez dość randomową grupę studentów i bezdomnych hakerów.
Życiowi piraci
Katapultą do przeprowadzenia tego tomu w zabawny sposób jest całkiem mało prawdopodobny zbieg okoliczności wywołany przez Sophie. Starcy mówili o piratach? Mówili o skarbie? W jaki sposób przekazać Pierrotowi gotówkę na prowadzenie działalności w pół-anonimowy sposób? Ano narysować na liściku czachę i podpisać się imieniem jakiejś historycznej postaci. Pierwszy z góry wynik wyszukiwania wskazuje na irlandzką piratkę Anne Bonny, co wywołuje lawinę wspomnień oraz uczuć i zaprowadza Pierrota na krawędź gzymsu.
Stara miłość nie rdzewieje, stare okrzepłe serce pogodzone z utratą zaczyna znowu bić młodzieńczym wigorem, co wprowadza starca w lekki szok. Próba samobójcza na dachu siedziby komuny anarchistycznej (mocno zdyscyplinowanej i działającej wg kodeksu, chaos, ale uporządkowany) została zilustrowana dynamiczną i poetycką sekwencją rozpisaną na całą rozedrganą planszę. Ułamki sekund, instynktowne działania i blada sylwetka zdesperowanego starego młodzieńca. Całość uzupełniona odcieniami zgniłego zielonego, aby nie odwracać uwagi od dramaturgii. Komiksowy kunszt!
Z latami przychodzi mądrość, kiedy należy się zamknąć, bo lepiej nic nie mówić, choć oczywiście starzy ludzie lubią gadać oraz często się powtarzać. Tak jak poprzednio, tak i tu nie brakuje plansz przeprowadzonych „na cicho”. Narracja samym obrazem zachęca czytelnika do rozejrzenia się po kadrach, przeczytania informacji, ale także do wyławiania szczegółów, których Cauuet wrzuca sporo. Jest co oglądać.
Świętości tanio szargam
Na warsztat został wzięty jeden z symbolów Francji, bagietka. Zabawnie, choć też lekko irytująco został pokazany skomplikowany proces kupna tego pieczywa. Obrazowane jest to w taki sposób, że nie można ot, tak wejść do piekarni i zwyczajnie wziąć co potrzeba, trzeba się wykazać skomplikowaną wiedzą dotyczącą różnych rodzajów, a wskazanie palcem nie rozwiązuje tematu. Przypomina mi to drażliwość Włochów odnośnie do pizzy, dla których obrazą jest pokrycie jej keczupem. Niby rozumiem, ale traktowanie jedzenia jak świętość to jednak lekka przesada podniesiona do rangi absurdu. Czy obraziłbym się, gdyby ktoś schabowego zjadł z ryżem, zamiast z ziemniaczkami? Nie.
Liczyłem na rozwój wątku teatrzyku lalek, którego wizytówką jest sympatyczny wilk w slipkach i się nie zawiodłem. Co najważniejsze nie jest to tylko wypełniacz, który robić ma za tło głównych wątków, dobrze uzupełnia treść, ale broni się też samodzielnie. Mimile razem z Sophie mając w pogardzie tradycyjne opowieści o dzieciakach obżerających się słodyczami w samym środku lasu, przygotowują coś zupełnie nowego, aktualnego i ważnego dla młodego społeczeństwa. Ich historia dotyka ekologii, środowiska naturalnego, eksploatacji surowców naturalnych, nieograniczonej konsumpcji, w nieco naiwny sposób, ale sporo w tym prawdy jest.
Starość nie radość, a czasem nawet nie pachnie zbyt dobrze, co zostało zgrabnie wykorzystane, wplatając zabawny wątek broni biologicznej. Komiks kończy się ciut przewidywalnym twistem, ale rozegranym w przyjemny i sensowny sposób. Przynajmniej z punktu widzenia Pierrota. Czekam na następny tom, mam nadzieję, że wkrótce oznacza szybciej, niż później, bo ja też przecież wiecznie żyć nie będę.
Scenarzysta: Wilfrid Lupano
Ilustrator: Paul Cauuet
Wydawnictwo: Labrum
Seria: Stare Zgredy
Format: 220×290 mm
Liczba stron: 58
Oprawa: miękka/twarda