The Punisher presents. Barracuda MAX. 1

  The Punisher presents. Barracuda to komiks, który trudno mi jednoznacznie ocenić, z jednej strony zawiódł moje oczekiwania, z drugiej jest jednak ciekawą historią. Ale może wszystko po kolei. Barracuda to komiks wydany w ramach Marvel Max, spodziewałem się więc  przepełnionej bezkompromisową, brutalną walką, pikantnymi detalami i mocnymi dialogami, ciężkiej, klimatycznej historii dla dorosłych. Komiks ten jest jednak zupełnie inny, zamiast twardej historii dającej nam po tyłku dostajemy w gruncie rzeczy historyjkę o napakowanym niggerze, który swoim jowialnym charakterem prawie dorównuje Deadpoolowi. Spodziewałem się więc mocnego thrillera, a dostałem czarną komedię tylko dla dorosłych. Nie jest to czego się spodziewałem, ale w też mi się podoba.

    Głównym bohaterem „The Punisher presents. Barracuda” jak już wspomniałem jest roześmiany, ale bardzo groźny, czarny jegomość o ksywie Barracuda. Swoją posturą przypomina bardziej Juggernauta niż zwinną, drapieżną rybę, ale mimo wszystko pseudonim mu pasuje. Nasz chwacki czarnych ma na pieńku z Punisherem, który to niedawno spuścił mu srogi łomot, którego efektem są między innymi odcięte palce i wydłubane oko. Barracuda pała rządzą zemsty do Franka, co już niedługo może się spełnić bo taką właśnie możliwość obiecuje mu Big Chris, boss narkotykowej mafii, w zamian za pewną robotę.
Fucha jest nietypowa, Barracuda ma za zadanie zrobić z synalka mafijnego bossa godnego następcę dla ojca. Problem w tym, że dzieciak jest totalnym jajogłowym maminsynkiem, w dodatku na chorym na Hemofilię. Komentarz jaki wygłosił Barracuda kiedy się o tym dowiedział rozwalił mnie na łopatki. Przy okazji szkolenia dzieciaka nasz bohater ma pozbyć się też prezydenta małego państewka Leopoldo Luny, z którym pocieszny gangster robił wcześniej interesy. Co z tego wyniknie, warto przeczytać samemu. Jak dla mnie historia jest ciekawa i bardzo zabawna, gdybym od razu właśnie tak nastawił się do tego komiksu na pewno ocena byłaby inna.
     Autorem scenariusza jest Garth Ennis, który pisał scenariusze do między innymi Hellblazera, Punishera i Ghost Ridera. Tutaj scenariusz ewidentnie bardziej stawia na humorystyczny przekaz niż sceny rodem z kina akcji choć i takie tu są. Bardzo przyjemną dla oka, choć prostą kreską zajął się Goran Parlov. Zauważyłem pewną zasadę w rysunkach, duże kadry są wykonane bardzo starannie i mogą się podobać, natomiast mniejsze kadry są niedokładne, na dużej części po prostu brakuje tła. Wiem, że może to być świadomy zabieg wykonany aby czytelnik skupił się bardziej na fabule, ale ta też bardzo nie porywa.
Na podsumowanie mogę dodać, że po lekturze tego komiksu nie mogę wyjść z przeświadczenia, że został on wydany tylko po to żeby wykreować jakiegoś rozpoznawalnego przeciwnika dla Punishera. Jeśli tak właśnie miało być to kupuję to, teraz chętnie zobaczę kolejne starcie posępnego Franka z roześmianym Barracudą. Jeśli natomiast to jest wstęp do dalszej części przygód czarnej góry mięśni to ja podziękuje.

Share This: