Thorgal. Tupilaki. Tom 40 – wskakiwanie do jadącego pociągu
Thorgal. Tupilaki. Tom 40 to pierwszy odcinek głównej serii gwiezdnego dzieciaka, jaki mam w rękach od Niewidzialnej fortecy. Czytałem co prawda pierwszy tom spinoffu z Louve, a ostatnio spodobały mi się Młodzieńcze lata (więcej tu – link), ale w zasadniczym nurcie nie byłem od dawna. Czy udało mi się wskoczyć do jadącego pociągu, który odjechał mi ponad ćwierć wieku temu? Tak, ale kilka siniaków sobie nabiłem.
Co w artykule?
Ale jak to? Nie czytałeś wszystkich tomów?
Właściwie to pewnie przydałoby się najpierw przeczytać pozostałe tomy i nie ukrywam, że z chęcią bym to zrobił i pewnie w końcu do tego dojdzie. Niemniej w latach 90. przez kulejącą dystrybucję i tak czytało się Thorgala na wyrywki. Minęło kilka lat, zanim dowiedziałem się co, się wydarzyło między Zdradzoną czarodziejką a Nad jeziorem bez dna (które ja znałem jako Trzej starcy z kraju Aran).
Na całe szczęście dla mnie Thorgal. Tupilaki (i poprzedni tom Neokora zdaje się, że też) nawiązują bezpośrednio do początkowych tomów. Ponowne pojawienie się Slivii (chyba już wszyscy wiedzą, co nie?) to wyraz przemożnej chęci napisania ciągu dalszego historii Atlantów, zapoczątkowanej w tomach Zdradzona Czarodziejka i Wyspa wśród lodów. We wszystko wplątywane są losy Thorgala, więc bez nawiązań do Gwiezdnego dziecka się nie obyło.
Nowe tomy, nowi twórcy
Wiedziałem już doskonale, że na pokładzie serii nie ma już ani oryginalnego scenarzysty (Jean Van-Hamme), ani rysownika (nasz mistrz Grzegorz Rosiński). Yann Le Pennetier nie tworzy w swoich scenariuszach tak mrocznej i tajemniczej atmosfery, jest dużo bardziej transparentny, ale udanie rozbudowuje mitologię Thorgala, nawiązując do podstaw mieszaniny gatunkowej science-fiction z fantasy. Co prawda niektóre zabiegi otwierające nowe wątki odczytuję jako mocno naciągane, ale no niech mu już będzie.
Pozytywnie zaskoczyło mnie nawiązanie do dość współczesnych problemów. Ekologii, bo się okazuje, że pradawny lud z krainy lodów był na tyle mądry, że nie palił węglem, aby nie szkodzić środowisku, mimo że na północy jest przecież okropnie zimno. Po drugie, do pandemii, choć Yann mocno zahacza o teorie spiskowe, ale nie sięgając jeszcze absurdu.
Przyczepie się jednak trochę do pracy Yanna, a dokładnie do dialogów toczonych ze Sztuczną Inteligencją. Ta, w moim odczuciu powinna być dużo bardziej wyrachowana w swoich osądach i kalkulować winna na zimno. Wkradają się tu zachowania, które ocenić można jako ludzkie, jak choćby zagranie na emocjach podczas negocjacji dotyczących przejęcia władzy. Druga sprawa to zdaje się, że scenarzysta nie chce pozostawić po sobie żadnych niedopowiedzeń, przez co Thorgal. Tupilaki jest komiksem przegadanym.
Mistrzu! Wróć(?)
Fred Vignaux to nie Roman Surżenko ani tym bardziej nie Grzegorz Rosiński, ale ilustracje w tym komiksie są przyjemne dla oka i kontynuują realistyczną tradycję serii. Brakuje mi tylko jakiegoś filmowego zagrania, które kojarzą mi się z Thorgala, jak zbliżenie na twarz bohatera, gdy patrzy w gwiazdy, albo skoku bohatera do jeziora. Na pocieszenie pozostaje ostatnia plansza, z przepiękną zorzą polarną, którą delikatnie psuje krindżowy dialog.
Czterdzieści lat minęło
Oczywiście to nie jest tak, że seria przez te lata stała i momentami czuje się jak wybudzeni z hibernacji Fulosowie. Z tym że tych momentów jest na tyle niewiele, że nie wpływają na odbiór całości. Niemniej moja ciekawość się rozbudziła, gdy patrzyłem na Jolana, który jest już dorosłym mężczyzną. Po planie snuła się też Kriss de Valnor w towarzystwie bliżej mi nieznanego gacha, co sprawia, że chętnie bym się dowiedział co u niej.
Trochę dziwi mnie pomijanie w fabule wydarzeń losów dziadka Thorgala z Oczów Tanatloca i Miasta zaginionego boga, ale jak rozumiem, Yann nie chciał przedobrzyć. Może będzie miał jeszcze okazję, aby dopowiedzieć kilka słów, bo czy Slivia odeszła tym razem na dobre, to nie można być pewnym.
Powiem to jasno, wróciłem do Thorgala na dobre. Przede mną nadrobienie straconych lat i opuszczonych serii pobocznych. A jest też czekać na co, bo zapowiedziany na przyszły rok indywidualny album Żegnaj, Aaricio zapowiada się bardzo interesująco, zwłaszcza przez wyprowadzenie opowieści z punktu widzenia Thorgala w podeszłym wieku.
Scenarzysta: Yann le Pennetier
Ilustrator: Frédéric Vignaux
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Thorgal
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka/twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor